poniedziałek, 18 lutego 2008

Rozdział 2


Rozdział 2


Podróż do Hogwartu


- Uff... zdążyliśmy - wysapał Septymiusz, gdy wraz z rodziną i Molly przeszedł na peron dziewiąty i trzy czwarte.

Było za pięć jedenasta. Przed ekspresem do Hogwartu stało mnóstwo rodzin czarodziejów, żegnających swoje dzieci. Molly i Weasleyowie przeszli przez barierkę i popędzili do wagonu bagażowego. Septymiusz machnął różdżką, a kufry i klatki z sowami wylądowały w wagonie. Mieli jeszcze pięć minut, żeby się pożegnać.

- Uważaj na siebie, Arturze - ucałowała Cedrella swojego syna.
   
- I ucz się do owutemów - dodał ojciec, klepiąc chłopaka po plecach.
   
Artur kiwnął głową, uściskał brata i wraz z Molly wsiadł do pociągu. Billius i jego rodzice podeszli do Mary.
   
- Nie daj się, siostra - powiedział Billius. - Jeśli ktoś będzie ci dogadywać na temat twojego pochodzenia, pokaż mu, gdzie raki zimują.
   
- Ucz się pilnie - odparła matka i przytuliła swoją córkę. - Mam nadzieję, że będziesz miała wielu przyjaciół.

- Napisz do nas, do którego trafiłaś domu - mruknął ojciec.

Nagle rozległ się gwizd. Mary wsiadła do wagonu, a gdy pociąg ruszył, wychyliła się przez okno i pomachała rodzicom i bratu. Gdy straciła ich z oczu, zaczęła szukać przedziału, jednak wszystkie były pełne starszych uczniów. Po jakimś czasie natrafiła na jeden, w którym były tylko trzy dziewczyny. Dwie z nich miały brązowe włosy, a trzecia była blondynką. Mary otworzyła drzwi przedziału i zapytała:
   
- Mogę się przysiąść?
   
- Pewnie - odparła dziewczyna o jasnych, brązowych włosach. Mary weszła do środka i usiadła naprzeciwko nich. Były przebrane w szaty, na których były srebrno-zielone godła.
   
- Jesteście w Slytherinie? - spytała Mary.
   
- Tak - odparła chłodno druga dziewczyna o ciemnych brązowych włosach. - Bo co?
   
- Tak tylko pytam...
   
Dziewczyna, która zaprosiła ją do przedziału, spiorunowała szatynkę spojrzeniem i oznajmiła:
   
- Jestem Andromeda Black, a to moje siostry: Narcyza... - Wskazała na blondynkę. Dziewczyna się uśmiechnęła. - Bella... - Druga dziewczyna tylko kiwnęła głową.
   
- Black? - spytała uradowana Mary. - Fajnie! Jesteśmy kuzynkami!
   
Bella spojrzała na rudowłosą z wyższością, a  Andromeda i Narcyza  spojrzały po sobie ze zdziwieniem.
   
- Mam na imię Mary Weasley.
   
Belli pojawiła się piana w ustach. Wstała, spojrzała groźnie na Mary i ryknęła:

- WYNOŚ SIĘ, ZDRAJCZYNIO WŁASNEJ KRWI! NO JUŻ!

- A-ale…

- GŁUCHA JESTEŚ?! NIE CHCEMY CIĘ TU, HERETYCKI POMIOCIE! WYNOŚ SIĘ, SKURWYSYŃSKA SZMATO! WYPIERDALAJ STĄD ROZKURWIONA SUKO!!!! WOOON!!! PREEEEECZ!!!!!
   
Mary nie spodziewała się takiego wybuchu ze strony Belli. Owszem, matka opowiadała jej, że Blackowie i inne czarodziejskie rody odnoszą się z pogardą do Weasleyów, a nawet ich terroryzują... ale nie wiedziała, że aż tak! Przerażona dziewczyna szybko opuściła przedział i rozpoczęła od nowa poszukiwania.
   
W tym wagonie wszystko było zajęte, więc przeszła do następnego. Zobaczyła, że drzwi trzeciego przedziału zamknęły się. Mary pomyślała, że ktoś dopiero tam wszedł i podeszła do niego. W środku było pięć osób. Trzy dziewczyny - dwie miały kruczoczarne włosy, a trzecia rude - i dwóch chłopaków. Mieli włosy tej samej długości, tyle że jeden chłopak był blondynem, a drugi brunetem. Mary postanowiła zaryzykować i otworzyła drzwi przedziału.
   
- Można się przysiąść? - spytała Mary. Rudowłosa dziewczyna kiwnęła głowa. Mary weszła do środka i usiadła obok blondyna.
   
- Jestem Mary Weasley - dodała w końcu. Myślała, że ktoś z nich wybuchnie tak jak Bella, ale chłopak, który siedział obok niej, uśmiechnął się i rzekł:

- Bardzo nam miło. Nazywam się John Fontane, a to są Marlena McKinnon... - Wskazał na brunetkę z różową przepaską na głowie. - Lily Evans... - Rudowłosa dziewczyna uśmiechnęła się do Mary. - Severus Snape... - Chłopak kiwnął głową, ale o wiele przyjaźniej od Belli. - ...i Dorcas Meadowes. - Brunetka o niebieskich oczach podała rękę Mary.
   
- Ty jesteś córką Septymiusza i Cedrelli Weasley? -  zapytała Dorcas.
   
- Tak - odparła Mary, po czym dodała: - Kolejna zdrajczyni krwi, którą można terroryzować.
   
- Nie mów tak! - przeraziła się Marlena. - To straszne! Ten cały status krwi... To czysta głupota! Przecież czarownica mugolskiego pochodzenia może być o niebo lepsza od czarodzieja czystej krwi!
   
- Teraz nikogo to nie obchodzi -odparła Mary. - Starożytne rody czarodziejów uważają, że mugolaki ukradły magiczne moce czarodziejom i wykorzystują je na własną korzyść. Zdrajcy krwi są traktowani na równi z mugolakami.
   
- Ale to czysty obłęd! - stwierdziła Lily. - Ja nie urodziłam się w czarodziejskiej rodzinie i co? Jestem już na straconej pozycji?

- Nie, jeżeli nikt się o tym nie dowie - odpowiedziała Mary. - Ze zdrajcami krwi jest gorzej. Czarodzieje szybko się dowiadują, kto nim jest.
   
- A wy wszyscy jesteście dziećmi czarodziejów? - spytała Lily.
   
Wszyscy kiwnęli głowami. Lily spuściła głowę w dół.
   
- Nie martw się  - pocieszył ją Severus. - Podczas wakacji mówiłem ci, że wiele mugolaków przewyższają swoimi zdolnościami innych czarodziejów... a ty do nich należysz. Gdy się nie znaliśmy, widziałem, jak czarowałaś!
   
Lily uśmiechnęła się do niego.
   
- Jak myślicie, do którego domu traficie? - zagadnęła Dorcas.
   
- Ja chyba do Slyherinu - odparł Sev. - Moja rodzina od wieków tam trafia.
   
- Ja nie wiem - odrzekła Marlena. - Mama była w Ravenclawie, a ojciec w Hufflepuffie.
   
- Ja nie wiem, bo pierwszy raz idę do Hogwartu - powiedziała Lily.
   
- Ja może do Gryffindoru - odparła Dorcas.
   
- Ja albo do Gryffindoru albo do Slytherinu - odrzekła Mary. - Geny Blacków mogą dać o sobie znać...
   
- Jesteś spokrewniona z Blackami? - spytała Marlena.
   
- Tak - odpowiedziała Mary - ale Blackowie nie utrzymują z nami kontaktu.... Ze względu na małżeństwo mamy z tatą.
   
- A skąd wiesz, że potomstwo Blacków nie chce cię znać? - zapytała Dorcas.
   
- Bo wcześniej usiadłam z trzema córkami Blacków - odpowiedziała rudowłosa. - Gdy się dowiedziały, jak się nazywam, jedna z nich, Bella, zwyzywała mnie od wszystkiego, co najgorsze na tym świecie i wygoniła mnie z przedziału. Mój brat opowiadał mi o niej. Jest bardzo paskudna.
   
- Fajna rodzinka - skomentowała Lily. - A ty, John? Czemu nic nie mówisz? Do którego domu mógłbyś trafić?
   
- Nie wiem - odparł John. - Bo widzicie... Ja jestem Francuzem. Matka chodziła do Beauxbatons, ojciec do Durmstrangu, ale do żadnej z tej szkół nie przyjęli mnie. Gdy dostałem list z Hogwartu, byłem bardzo zdziwiony.
   
- Jesteś Francuzem?! - spytała Dorcas. - Wow! Francuzi są tacy romantyczni! A skąd pochodzisz?
   
- Z Bordeaux - odpowiedział John. - Dziadkowie myśleli, że ojca przyjmą do Beauxbatons, ale to szkoła dla dziewczyn, wiec trafił do Durmstrangu. Brat mamy, John, został zamordowany przez śmierciożerców. Dostałem po nim imię.
   
- Dobrze, że tutaj przenieśliśmy się, Severusie - odparła Lily do bruneta. - Tu jest o wiele ciekawiej, a z tamtymi kretynami nudzilibyśmy się.
   
- Jakimi kretynami? - zaciekawiła się Dorcas.
   
- A tacy jedni… Gdy dowiedzieli się, że Sev chciałby, żebyśmy trafili do Slytherinu, uznali, że gdyby trafili tam, to rzuciliby szkołę.
   
- Jak wyglądali? - spytała Marlena.
   
- Obydwaj byli brunetami - odparł Severus. - Jeden miał strasznie rozczochrane włosy i orzechowe oczy...
   
- Hej! - odezwała się  Dorcas. - Wiem, kto to jest!
   
Wszyscy spojrzeli w jej stronę.
   
- Kto? - spytała Lily.
   
- James... Mój kuzyn - odpowiedziała Dorcas. - Nie przejmujcie się nim. Ma bzika na punkcie głupich żartów... ale nie wiem, kim jest ten drugi.
   
- Mam nadzieję, że nie trafię do tego domu, co oni - odrzekła krótko Lily.
   
Godzinę później przyjechał wózek ze słodyczami. Mary, Dorcas, Lily, Marlena i chłopaki złożyli się i kupili wszystkiego po trochu. Marlena pokazała Lily wszystkie magiczne słodycze. Później rozmawiali o Hogwarcie i o szkolnej atmosferze. Nie zauważyli, gdy lampy w przedziale zapaliły się.
   
Dziewczyny wyprosiły chłopców, bo chciały się przebrać. Gdy to zrobiły, wyszły z przedziału. Pociąg zaczął powoli zwalniać. Gdy się zatrzymał, uczniowie wysiedli na stację. Rozległ się okrzyk: "Pirszoroczni do mnie!". Uczniowie pierwszego roku podeszli do olbrzymiego, brodatego mężczyzny z latarnią w ręku. Niektórym uczniom wydawał się dziki. Pierwszoroczni udali się za olbrzymem. Zeszli stromymi schodami.
   
- Zaraz zobaczycie Hogwart - powiedział wielkolud. - Za tym zakrętem!
   
Gdy olbrzym i uczniowie minęli zakręt, to ich oczom ukazał się potężny zamek, otoczony jeziorem,  z wieloma basztami i wieżyczkami. Olbrzym kazał zatrzymać się uczniom przy małych łódkach.
   
- Wsiadać po cztery osoby - powiedział wielkolud. - Ani osoby więcej!
   
Mary, Lily, Marlena i Dorcas weszły do jednej łódki; Severus i John dosiedli się do jakichś bliźniaków. Gdy wszyscy byli już w łódkach (olbrzym zajął całą) zaczęły płynąć. Po paru minutach łodzie dobiły do brzegu i wszyscy z nich wysiedli. Uczniowie poszli za ogromnym mężczyzną do dębowych drzwi. Olbrzym zapukał w nie. Po chwili drzwi otworzyła kobieta o surowym spojrzeniu; włosy miała upięte w ciasny, bułeczkowaty kok. Miała na sobie szmaragdowozieloną szatę.
   
- Uczniowie! - zagrzmiał wielkolud. - To jest profesor McGonagall!
   
- Dziękuję, Hagridzie - podziękowała olbrzymowi profesor McGonagall. - Możesz już iść.
    
Wielkolud wszedł do środka. Gdy jego kroki ucichły, kobieta kazała uczniom iść za nią. Pierwszoroczni posłuchali jej i udali się za nią. Kobieta wraz z uczniami weszła do głównego holu i skręciła w prawo. Zatrzymała się przy drzwiach, prowadzących do jakiejś sali. Uczniowie utkwili wzrok w niej.
   
- Witam w Hogwarcie! - oznajmiła profesor McGonagall. - Gdy przekroczycie ten próg, dołączycie do reszty uczniów, ale zanim to nastąpi, zostaniecie przydzieleni do waszych domów. Zwą się: Gryffindor, Hufflepuff, Ravenclaw i Slytherin. - Nazwę ostatniego domu wymówiła lodowatym tonem. - Podczas pobytu tutaj każdy dom zastępuje wam rodzinę. Za osiągnięcia wasz dom otrzymuje punkty. Za złamanie zasad zostają odejmowane i - gdy regulamin zostaje poważnie naruszony - dostajecie szlaban. Punkty dodaje się, a dom, który zbierze ich najwięcej, otrzymuje Puchar Domów. Za pięć minut wrócę po was. W tym czasie radzę wam się przygotować.
   
Otworzyła drzwi, weszła do sali i zamknęła je. Pierwszoroczniacy zaczęli dyskutować, jak będzie wyglądał podział. Marlena wytłumaczyła Lily całą Ceremonię Przydziału. Po chwili Mary wpadło coś do głowy i odrzekła:
   
- Wiecie co? Musimy sobie coś przyrzec.
   
- Co takiego? - spytał John, gdy on i Severus znaleźli dziewczyny.
   
- Że bez względu na to, gdzie trafimy, to nadal będziemy przyjaciółmi - oznajmiła Mary.
   
Chłopaki, Marlena, Dorcas i Lily zgodzili się. Każde z nich powtórzyło przyrzeczenie i przybili sobie piątki. Nagle drzwi otworzyły się i pojawiła się profesor McGonagall.
   
- Pora już iść - powiedziała do uczniów. - Za mną!
   
Pierwszoklasiści weszli za nauczycielką. W środku były cztery stoły, przy których siedzieli uczniowie; na końcu sali był stół przeznaczony dla nauczycieli. Zamiast sufitu było widać zachmurzone niebo.
   
Profesor McGonagall kazała pierwszorocznym stanąć przed stołem nauczycielskim. Gdy to uczynili, zobaczyli drewniany stołek, a na nim starą tiarę. Profesor McGonagall wzięła ją do jednej ręki. W drugiej trzymała rozwinięty zwój pergaminu.
   
- Rozpoczyna się Ceremonia Przydziału! - oznajmiła nauczycielka, świdrując wzrokiem całą salę. Gdy zrobiło się cicho, ciągnęła dalej: - Gdy kogoś wyczytam, niech usiądzie na stołku. Wtedy założę mu na głowę Tiarę Przydziału, która wyznaczy wam wasze domy... Maria Ackerley!
   
Dziewczynka o blond włosach wystąpiła z tłumu i usiadła na stołku. Profesor McGonagall założyła jej tiarę na głowę. Szew w pobliżu krawędzi rozpruł się i...
   
- RAVENCLAW!
   
Maria usiadła przy drugim stole od lewej.
   
- Bruno Avery!
   
- SLYTHERIN!
   
- Anne Baddock!
   
- SLYTHERIN!
   
- Syriusz Black!
   
Na stołku usiadł chłopak o kruczoczarnych włosach. Na pierwszy rzut oka był bardzo przystojny.
   
- To on siedział z kuzynem Dorcas! - szepnął Sev do ucha Mary. Dziewczyna zamyśliła się. Black... Syriusz Black... To rzadkie nazwisko. Możliwe, że to jej kuzyn… Prawdopodobnie zostanie Ślizgonem...
   
- GRYFFINDOR!
   
Na twarzy Syriusza pojawił się szeroki uśmiech i szybko pobiegł do stołu Gryfonów.
   
- Amelia Bones!
   
- HUFFLEPUFF!
   
- Edgar Bones!
   
- HUFFLEPUFF!
   
- Alecto Carrow!
   
- SLYTHERIN!
   
- Amycus Carrow!
   
- SLYTHERIN!
   
- Emily Cauldwell!
   
- HUFFLEPUFF!
   
- Caradoc Dearborn!
   
- RAVENCLAW!
   
- Lily Evans!
   
Lily podeszła powoli do stołka. Gdy usiadła na nim, profesor McGonagall założyła jej tiarę na głowę...
   
- GRYFFINDOR! - krzyknęła Tiara Przydziału. Sev jęknął.
   
Lily ruszyła w stronę stołu Gryfonów. Po drodze odwróciła się i uśmiechnęła się smutno do Severusa. Syriusz zrobił jej miejsce. Lily usiadła obok niego, ale od razu odwróciła się do niego tyłem i patrzyła się na Ceremonię Przydziału.
   
- Benjamin Fenwick!
   
- HUFFLEPUFF!
   
- John Fontane!
   
John podszedł do stołka i usiadł na nim. Profesor McGonagall założyła mu tiarę na głowę.
   
- RAVENCLAW!
   
John pobiegł do stołu Krukonów i usiadł obok Caradoca Dearborna.
   
- Frank Longbottom!
   
- HUFFLEPUFF!
   
- Remus Lupin!
   
- GRYFFINDOR!
   
- Marlena McKinnon!
   
Marlena podeszła do stołka i usiadła na nim.

- RAVENCLAW! - krzyknęła tiara, ledwo dotykając głowy dziewczyny. Marlena wstała i pobiegła do stołu Krukonów. Usiadła obok Johna.
   
- Dorcas Meadowes!
   
Dorcas usiadła na stołku i profesor McGonagall założyła jej tiarę na głowę...
   
- GRYFFINDOR!
   
Dorcas pobiegła do stołu Gryfonów i usiadła obok Lily.
   
- Edward Mulciber!
   
- SLYTHERIN!
   
- Peter Pettigrew!
   
- GRYFFINDOR!
   
- James Potter!
   
Na stołku usiadł chłopak o kruczoczarnych włosach i orzechowych oczach. Profesor McGonagall założyła mu tiarę na głowę.
   
- GRYFFINDOR!
   
James usiadł obok Dorcas. Spojrzenia jego i Mary spotkały się ze sobą. Brunet mrugnął do niej. Dziewczyna zarumieniła się.
   
- Fabian Prewett!
   
- RAVENCLAW!
   
- Gideon Prewett!
   
- RAVENCLAW!
   
- Violet Pritchard!
   
- SLYTHERIN!
   
- Christina Quirke!
   
- RAVENCLAW!
   
- Evan Rosier!
   
- SLYTHERIN!
   
- Severus Snape!
   
Sev usiadł na stołku. Profesor McGonagall założyła mu tiarę na głowę.
   
- SLYTHERIN!
   
Severus spojrzał na Lily i udał się w stronę stołu Ślizgonów.
   
- Emelina Vance!
   
- GRYFFINDOR!
   
- Hestia Vance!
   
- GRYFFINDOR!
   
- Mary Weasley!
   
Mary przełknęła ślinę i skierowała się do stołka i usiadła na nim. Profesor McGonagall założyła jej tiarę na głowę. Dziewczyna usłyszała w swojej głowie cichy głosik:
   
- Weasley? Z tobą nie będzie żadnego problemu... GRYFFINDOR!
    
Mary wstała i pobiegła do stołu Gryfonów. Usiadła obok Hestii. Lily i Dorcas przybiły z Mary piątki. Rudowłosa zobaczyła swojego brata. Artur uśmiechnął się do niej.
   
- Jason Wilkes!
   
- SLYTHERIN!
   
- Arnold Yaxley!
   
- SLYTHERIN!
   
- Alicja Zeller!
   
- HUFFLEPUFF!
   
- Mark Zeller!
   
- HUFFLEPUFF!
   
Gdy Mark usiadł obok swojej siostry, profesor McGonagall położyła tiarę oraz stołek przy ścianie i usiadła obok Dumbledore'a. Dyrektor wstał i powiedział:
   
- Zapraszam szkolny chór, aby zaśpiewał szkolny hymn!
    
Jedna czwarta uczniów wstała i stanęła na środku sali. Maleńki czarodziej podszedł do chóru, stanął naprzeciwko nich, wyjął różdżkę i zaczął nią dyrygować. Zabrzmiała muzyka i chór zaśpiewał:

   
Double, double, toil and trouble:
Fire burn, and cauldron bubble
Double, double, toil and trouble:
Something wicked this way comes.

Eye of newt, and toe of frog
Wool of bat, and tongue of dog
Adders fork, and blind-worm’s sting
Wizard’s leg, and owlet’s wing.

Double, double, toil and trouble:
Fire burn, and cauldron bubble
Double, double, toil and trouble:
Something wicked this way comes.

In the cauldron boil and bake
Fillet of a fenny snake
Scale of dragon tooth of wolf
Witches mummy, maw and gulf

Double, double, toil and trouble:
Fire burn, and cauldron bubble
Double, double, toil and trouble:
Fire burn, and cauldron bubble
Double, double, toil and trouble:
Fire burn, and cauldron bubble
Something wicked this way comes.


Gdy chór skończył śpiewać, zabrzmiały brawa. Gdy uczniowie usiedli  na swoich miejscach, Dumbledore ponownie wstał i rzekł:

- Witam w kolejnym roku w Hogwarcie. Szczególnie witam nowych uczniów. Mam nadzieję, że zadomowicie się w murach naszego zamku. Witam z powrotem starszych uczniów! Mam nadzieję, że wakacje wszystkim się udały i że jesteście gotowi na zdobywanie wiedzy. Jest wiele spraw, o których chciałbym wam powiedzieć, ale na razie powiem tylko jedno: smacznego!
   
Nagle na stołach pojawiło się jedzenie. Były pieczone ziemniaki, kurczak, schab itd. Uczniowie zajęli się opróżnianiem półmisków. Gdy były puste, pojawił się deser. Były lody o różnych smakach, smakołyki, ciasta itp. Lily starała się unikać wzroku kuzyna Dorcas. Brunetka szeptała coś do ucha swojej przyjaciółki, ale ona pokręciła głową i nałożyła sobie na talerz trochę ciasta owocowego.
   
Nagle ze ścian wyleciały duchy. Obok Mary pojawił się duch z kryzą; wiedziała, kim on jest. Artur opowiadał jej o nim.
   
- Ty jesteś Prawie Bezgłowym Nickiem? - spytała go Mary.
   
Duch spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął.
   
- Tak - odparła zjawa. - ale wolę, żeby mnie nazywano Sir Nicolasem.
   
- Ale jak... - zaczęła Lily, ale Dorcas zatkała jej usta i powiedziała jej:
   
- Lepiej nie pytaj.
   
Gdy talerze były puste, zniknęły i ponownie wstał Dumbledore.
   
- Skoro wszyscy się najedli i napili - odparł dyrektor - chciałbym ogłosić parę spraw. Pierwszoroczni niech wiedzą, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony. Starsi uczniowie też powinni o tym pamiętać. Powitajcie pana Argusa Filcha i jego kotkę, panią Norris, którzy zastąpią pana Pringle'a na stanowisku woźnego.
   
Wszyscy spojrzeli na wejście do Wielkiej Sali. Stał tam człowiek w starym kubraku i długich, brązowych włosach. Na rekach trzymał kota. Wyglądał zupełnie inaczej od kotów uczniów. Miał zaniedbaną, gęstą sierść i świecące, czerwone oczy. Zabrzmiały pojedyncze oklaski. Filch tylko kiwnął głową.
   
- Jeżeli pierwszoroczni chcą zapoznać się ze szkolnym regulaminem, to jest on w gabinecie pana Filcha - ciągnął Dumbledore. - Powitajcie nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, profesor Mirandę Wimple.
   
Zabrzmiały głośne oklaski. Profesor Wimple miała około trzydziestki i długie, blond włosy. Uśmiechała się do wszystkich.
   
- Chętni do drużyn Quidditcha niech się zgłaszają do opiekunów domów. Na pewno czekacie na ogłoszenie nowego asystenta zastępcy dyrektora... a raczej asystentki, bo to jest dziewczyna. Więc... asystentką  zastępcy dyrektora zostaje...  Andromeda Black!
    
Stół Ślizgonów ryknął z radości. Andromeda wstała i udała się do Dumbledore'a. Dyrektor wziął srebrno-zieloną plakietkę z literą A i przypiął jej do szaty. Ślizgonka podziękowała i wróciła na swoje miejsce.
   
- Chyba pierwszoroczni nie wiedzą, o co chodzi - powiedział Dumbledore. - A więc wszystko wyjaśniam. Asystentka zastępcy dyrektora zastępuje zastępcę dyrektora w jego obowiązkach. Kiedy nie ma ani dyrektora, ani jego zastępcy, asystent zostaje tymczasowo dyrektorem. Nauczyciele nie mogą ani odejmować mu punktów, ani dawać szlabanów. Może korzystać z Działu Ksiąg Zakazanych, wybierać się do wioski Hogsmeade, kiedy zechce i, oczywiście, jest przewodniczącym prefektów i mówi im, co mają robić. I jeszcze ostatnia wiadomość. Na błoniach Hogwartu została zasadzona Wierzba Bijąca. Proszę się do niej nie zbliżać, bo jest niebezpieczna.
   
Dumbledore zrobił pauzę i odparł:
   
- A teraz idźcie spać, żeby nabrać sił do nauki. Dobranoc.
   
Uczniowie wstali i udali się do wyjścia. Do pierwszorocznych Gryfonów podeszła Molly.
   
- Poczekajcie aż wszyscy wyjdą - powiedziała Molly. - Nie będziemy się pchać.
   
- Jesteś podobna do Fabiana i Gideona Prewettów - zauważył Remus.
   
- To moi bracia.

- A dlaczego... - zaczął James, ale przerwała mu chłodna odpowiedź Molly:
   
- Najwyraźniej Tiara Przydziału uznała, że lepiej będzie im w Ravenclawie.
   
Mary zdziwił jej oschły ton. Co się stało? Przecież rano Molly była o wiele weselsza - pomyślała.
   
Po minucie w Wielkiej Sali było mniej ludzi i Molly z Gryfonami ruszyła do wyjścia. Po drodze mijali portrety czarodziejów, którzy wskazywali na nich palcami. Pół minuty później Molly i pierwszoroczni Gryfoni skręcili w jeden ze szkolnych korytarzy. Na jego końcu wisiał portret grubej kobiety w różowej, jedwabnej sukni.
   
- Hasło? - zapytała.
   
- Diadem Ravenclaw - powiedziała Molly zimnym tonem, a portret usunął się, ukazując okrągłą dziurę w ścianie. Przeleźli przez nią i znaleźli się w pokoju wspólnym Gryffindoru: przytulnym, okrągłym pomieszczeniu pełnym wysiedzianych foteli.
   
Gdy Molly wskazała dziewczynom drzwi, wiodące do ich dormitorium, Mary, Lily, Dorcas i siostry Vance udały się spiralnymi schodami na górę. Gdy znalazły drzwi do swojego dormitorium, otworzyły je. W środku było pięć łóżek, każde z kolumienkami w rogach, miedzy którymi wisiały aksamitne, ciemnoczerwone zasłony. Ich kufry już tam stały. Dziewczyny szybko przebrały się w piżamy i położyły się spać.  Każda z nich nie mogła się doczekać swojego pierwszego dnia w Hogwarcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz