poniedziałek, 27 lutego 2012

Rozdział 21


Rozdział 21

Sekrety

Najbliższy tydzień Mary spędziła w skrzydle szpitalnym. Nie uskarżała się na to. Nie miała ochoty być wytykana palcami przez resztę uczniów, bo pewnie wieść o jej nocnej przechadzce szybko się rozeszła. Już sobie wyobrażała głos Regulusa pełen rozczarowania, że wilkołak niestety darował jej życie. By o tym nie myśleć rysowała na swoim szkicowniku, który dostała od Syriusza na Gwiazdkę. To ją odprężało i jedyne na czym się skupiała, to na tym, co rysuje i na świergocie ptaków za oknem.
Tak się złożyło, że dwa dni po jej przebudzeniu wypadały dwunaste urodziny Mary. Rzecz jasna, Marlena, Lily, Dorcas i John przyszli ją w ten dzień odwiedzić. Za radą profesora Dumbledore’a zmieniła swoje nastawienie. Próbowała rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi tak, jakby nigdy nie dostała listu od Belli. Sama musiała przyznać przed samą sobą, że bardzo jej tego brakowało. Ta cała alienacja nie była dobrym pomysłem, a Mary potrzebowała wręcz towarzystwa bliskich jej osób. Nie mogła im co prawda powiedzieć, co ją gryzie, ale sama ich obecność działała kojąco.
- Cała szkoła tylko mówi o tobie - odrzekła z przejęciem Dorcas. - Uważają cię za wielką szczęściarę. Niewielu uchodzi cało ze spotkania z wilkołakiem!
- Cóż, nie każdy ma przy sobie Strażnika - wyznała Mary, gładząc Torę po grzbiecie. - Przynajmniej mieliście spokój.
- Chyba żartujesz! - prychnęła z dezaprobatą Lily. - Potter i Black ani na moment nie przestali robić ludziom głupich dowcipów. Wczoraj podrzucili do pokoju wspólnego Ślizgonów ognistego kraba. Większość z nich doznało poważnych poparzeń, jednakże profesor Dumbledore jednym machnięcie różdżki sprawił, zę krab zmienił się w  jaszczurkę. Profesor Slughorn sporządził eliksir przeciwko poparzeniom…
- James i Syriusz podrzucili do pokoju wspólnego Ślizgonów ognistego kraba? - powtórzyła zdumiona Mary. - Skąd znali hasło i lokalizację wejścia do ich salonu?
- Nie wiemy. Jednakże dostali dwutygodniowy szlaban i od dziś czyszczą lochy.
- Jeśli mowa o Ślizgonach, to gdzie Severus? Myślałam, że z wami przyjdzie.
- Doznał tak dotkliwych poparzeń, że pęcherze bolą go, jak się porusza. Skurwysyny.
- Lily! - Dorcas spojrzała na przyjaciółkę zaszokowana. Marlena, Mary i John również. Jeszcze nigdy nie słyszeli, by z ust Lily wypłynęły takie przekleństwa. - Czy ty…
- Dorcas, sama wczoraj przyznałaś, że przegięli tym razem, więc ich teraz nie broń!
- Uspokójcie się - upomniał je John spokojnym głosem. - Chyba nie chcecie, by pani Pomfrey nas stąd wywaliła?
Lily i Dorcas spojrzały w stronę gabinetu pielęgniarki, a gdy nie usłyszały odgłosu jej kroków, zamilkły. Po chwili Lily spojrzała Mary prosto w oczy i zapytała:
- Nadal się upierasz, by nie zdawać egzaminów końcowych?
Reszta również spojrzała na nią, bacznie ją obserwując. Mary westchnęła. Musiała to powiedzieć.
- Nawet gdybym zmieniła zdanie, to nie nauczę się całego materiału z drugiej klasy przez cztery tygodnie.
- Kochana, od czego masz Lily? - żachnęła się Dorcas z lekkim rozbawieniem. - Do tego czasu zdoła cię doskonale przygotować.
- Może masz rację…
- Nie może, tylko na pewno. Ja zawsze mam rację.
Mary parsknęła śmiechem. Już zapomniała, jaka Dorcas potrafi być bezpośrednia.
- No, w końcu się uśmiechnęłaś. Przez ostatnie miesiące byłaś bardzo przybita. Czy…
- Nie wiecie może, kiedy odwiedzi mnie Remus?  - zapytała nagle Mary. Za wszelką cenę chciała zmienić temat.
- James wspomniał nam dziś podczas drugiego śniadania, że pięć dni temu wyjechał.
- Znowu się źle poczuł?
- Prawdopodobnie. A czemu pytasz?
- Tak z ciekawości. Dawno z nim nie rozmawiałam.
- W sumie z nikim... - zaczęła Dorcas, lecz Marlena rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie, więc zamilkła. Przez resztę wizyty opowiadali sobie dowcipy i dyskutowali na temat egzaminów.

*  *  *

W połowie maja Mary wyszła ze skrzydła szpitalnego. Z tej okazji Gryfoni urządzili w swojej wieży huczną imprezę. Nauczyciele nie kwapili się, by ją przerwać, nawet w czasie ciszy nocnej. Mary podejrzewała, że to dlatego, by mogli się nacieszyć jej powrotem do szkolnej społeczności. Osobiście chciała jak najszybciej zaszyć się w swoim dormitorium, jednakże postanowiła pozwolić Gryfonom świętować razem z nią jej powrót, mimo że wolałaby odrobinę spokoju. Żarty, muzyka, wesołe rozmowy nie zawsze docierały do niej, gdyż cały czas zaprzątała sobie głowę groźbami Belli. Czuła, że powinna pójść z tym do Dumbledore’a, lecz miała obawy. W głębi ducha była wdzięczna Syriuszowi, że po jej przygodzie z wilkołakiem nie wypuścił pary z ust przed dyrektorem. Zachował się jak prawdziwy przyjaciel i trochę zrobiło jej się głupio za to, jak go ostatnimi czasy traktowała.
Dzień przed początkiem czerwca Remus wrócił do Hogwartu. Mary zauważyła, że wyglądał bardzo mizernie. Miał worki pod oczami, z nikim przeważnie nie rozmawiał, nie licząc Jamesa, Syriusza i Petera. Chciała do niego podejść i zagadać, ale za każdym razem zbywał ją półsłówkami. Zawiodła się nieco, bo miała nadzieję, że to jemu się wygada w sprawie Belli. Samo jego zachowanie było dziwne. Zwykle otwarcie ze sobą rozmawiali, nie licząc jej ostatniego okresu, a teraz trzymał się tylko blisko Syriusza, Jamesa i Petera. Nawet z Lily i Dorcas nie rozmawiał. Ponadto zachowanie tamtej trójki też wydawało się Mary podejrzane. Oczywiście, zachowywali się tak jak zwykle. James i Syriusz odwalali jakiś numer, znęcali się na Severusie, co doprowadzało Lily do szału, jednakże czasem Mary przyłapywała ich w kącie pokoju wspólnego, gdzie szeptali cicho między sobą, a gdy ktoś im się dłużej przyglądał natychmiast milkli. Mary czuła, że mają jakąś wielką tajemnicę, ale była pewna, że gdyby ich o to spytała, nabraliby wody do ust.
Nie miała jednak czasu na rozmyślanie, co też chłopaki ukrywają, ponieważ wraz z dziewczynami solidnie zakuwała do egzaminów końcowych. Dopiero teraz Mary zauważyła, jak bardzo opuściła się w nauce i ją to lekko załamało. Na szczęście Lily po nocach siedziała z nią w pokoju wspólnym i spokojnie powtarzały cały materiał z drugiej klasy. Bardzo to Mary pomagało i już mniej się obawiała o egzaminy. Poza tym, drugoklasiści dostali od opiekunów domów ankiety z wyborem dodatkowych przedmiotów, które chcieliby rozpocząć od trzeciego roku i Mary nie miała zielonego pojęcia, który wybrać.
- Mówię ci, wybierz numerologię - poradziła jej Lily. - Jest bardzo interesująca.
- Ja i liczby do niezbyt dobrana para - westchnęła Mary, patrząc na listę nowych przedmiotów. - Mugoloznawstwo tym bardziej odpada. Nie chcę skończyć jak mój brat.
- A wróżbiarstwo?
- Czy ja wiem… W sumie przedmiot ciekawy, ale uczy go mama Johna i trochę się obawiam…
- Przecież ona nic ci nie zrobi!
- Nie o to chodzi. Ja…
Nie dokończyła, bo do pokoju wspólnego wpadła zadyszana Dorcas i zatrzymałaś się tuż przy ich stoliku.
- Lily, biegnij szybko na dół!
- Niby czemu?
- James i Syriusz uwiesili Seva nad kociołkiem z nierozcieńczona ropą czyrakobulwy i chcą go tam wrzucić, a są głusi na moje argumenty…
- CO?! - Lily zerwała się na równe nogi. - Ja im to zaraz z głów wybiję!
Przeskoczyła przez krzesło i wypadła przez dziurę pod portretem. Dorcas opadła na miejsce Lily i westchnęła ciężko.
- Zapomniałam jej powiedzieć, gdzie ich szukać… Chyba powinnam dogonić ją…
- Daj spokój, jesteś wykończona - rzekła Mary.
- Nie boisz się o Severusa?
- Boję się o zbliżające się egzaminy końcowe. Nawet jeśli Lily nie zdąży na czas, to pani Pomfrey zajmie się jego ranami. Jakie wybrałaś nowe przedmioty?
- Opiekę na magicznymi stworzeniami i starożytne runy. Myślę jeszcze nad wróżbiarstwem, ale nie wiem, czy aż tyle udźwignę. A ty?
- Jeszcze się zastanawiam. W sumie runy wydają się ciekawe, ale nie wiem…
Zamilkła w połowie zdania, gdyż ujrzała Remusa wchodzącego do pokoju wspólnego. Zawołała za nim, lecz on tylko smutno na nią spojrzał i ruszył w stronę dormitorium.
- Mam nadzieję, że nie ignoruje mnie dlatego, ze do niego się nie odzywałam przez pół roku, bo to niezbyt fajne - westchnęła ponuro.
- On tylko rozmawia ostatnio z Jamesem, Syriuszem i Peterem. Widocznie ma jakieś problemy. Nie przejmuj się. Po jakimś czasie może to minie.
Mary chciała odpowiedzieć, lecz zobaczyła Petera wchodzącego do pokoju wspólnego. To była jedyna szansa. Zawołała go. Peter spojrzał na nią przerażony i niepewnie podszedł do niej.
- Możesz mi powiedzieć, co się dzieje z Remusem?
- Ja… ja nic nie wiem! - pisnął przerażony Peter.
Kłamie - stwierdziła w myślach Mary.
- Peter, ty nie umiesz kłamać - wtrąciła Dorcas. - Powiedz, co się dzieje. Widzimy, że Remusowi coś dolega i jestem przekonana, że mówił o tym tobie i chłopakom. Chcemy pomóc.
- Ja… ja… - zająknął się Peter, lecz w tym czasie w pokoju wspólnym pojawił się Syriusz. Gdy dostrzegł Mary i Dorcas z Peterem, zmarszczył brwi i podszedł do nich, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
- Tu jesteś Peter! Wszędzie cię szukałem. Musisz mi pomóc uspokoić Lily, zanim rozerwie Jamesa na strzępy.
Peter z ochotą przytaknął i wraz z Syriuszem opuścili pokój wspólny. Mary i Dorcas spojrzały po sobie.
- Ty też uważasz, że oni coś ukrywają?
- Tak. Tylko co?
Mary wzruszyła ramionami. Sama chciałaby to wiedzieć.