niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 29



Dla Arisy – bo długo czekała na ten rozdział


Rozdział 29


Przebudzenie


Poczuła dziwne szarpnięcie w okolicach pępka i ogarnęła ją ciemność. Nie wiedziała, co jest grane. Miała się obudzić, przynajmniej tak powiedział jej Septymiusz. Nie zdążyła jednak dłużej się nad tym zastanowić, gdyż poczuła silny impuls elektryczny przeszywający jej ciało i zacisnęła z bólu powieki. Gdy ból minął, otworzyła oczy i ujrzała sufit sali szpitalnej. Obróciła lekko głowę w lewo i zobaczyła Syriusza, śpiącego na krześle. Ulżyło jej. Wróciła. Jednak nagle poczuła, że nie może złapać tchu, gdyż w tchawicy znajdowała się jakaś plastikowa rurka. Przecież jestem podłączona do respiratora - pomyślała po chwili. Zaczęła się dusić.
Nie wiedziała, ile to trwało: parę sekund, dziesięć, dwadzieścia… Po jakimś czasie walki o oddech poczuła, że plastikowa rurka opuszcza jej krtań i łapczywie złapała kilka haustów powietrza, trzymając się za pierś.
- Już spokojnie… Oddychaj… Powoli…
Gdy serce i płuca uspokoiły się ,Mary ponownie rozejrzała się po sali szpitalnej. Teraz prócz Syriusza w środku byli Cedrella, James, Andromeda, Molly i…
- P-profesor Dumbledore? - wyjąkała z lekkim zdziwieniem. - Co pan tu robi? Czy…
- …nie powinien być teraz w Hogwarcie? Jakże bym mógł siedzieć i gnić za dyrektorskim biurkiem, gdy jedna z moich najzdolniejszych uczennic walczy o życie w szpitalu? - Jednak gdy wyraz twarzy Mary nie zmienił się, odparł: - Co drugi weekend eksportuję pana Blacka i pana Pottera tutaj, by czuwali nad tobą. Właściwie, najbardziej Syriuszowi na tym zależy, James tylko mu towarzyszy…
- Co ci strzeliło do głowy, dosiadając tej piekielnej kelpii?! - nie wytrzymał Syriusz, przerywając Dumbledore’owi. - Czy ty nie wiesz, że te bestie są niebezpieczne?!
- Nie przesadzaj, nie są wcale takie złe - zaperzyła się Mary, lecz widząc wściekłą twarz Syriusza dodała szybko: - Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Czułam to. Po prostu…
- Och, tak, ty i twoja niezawodna intuicja! Cóż, tym razem cię zawiodła…
- Właściwie, jak długo tu leżę? - przerwała mu Mary. Miała dość tyrady przyjaciela.
- Cóż, właściwie  za dwa tygodnie zbliża się Boże Narodzenie…
- To ja tu leżałam z miesiąc?! - wykrztusiła Mary, jednak po spojrzeniach, które wymieniły ze sobą Andromeda i Molly poczuła, że coś jest nie tak. W końcu odezwała się Cedrella.
- Kochanie… odkąd zapadłaś w śpiączkę, minęło trzynaście miesięcy.
Mary zatkało. Zapadła w śpiączkę na ponad rok?
- Ale… jak…
- Nie jestem w stanie ci tego wytłumaczyć, Mary - oznajmił Dumbledore. - Jesteś pierwszą i  jedyną niedoszłą ofiara kelpii. Generalnie, one topią swoich jeźdźców i pożerają na dnie jeziora, jednakże Syriusz i twój Strażnik zdążyli w ostatniej chwili…
Nagle Mary poczuła ogromne ciepło w okolicach jej prawej dłoni i odwróciła się. To Tora siedziała u jej boku, bacznie jej się przyglądając. Na jej widok poczuła ulgę.
- Nie odstępowała cię ani na krok - ciągnął Dumbledore. - Dobrze, że dopuszczała uzdrowicieli, by cię doglądali.
- I co teraz ze mną będzie? - zapytała Mary.
- Co masz na myśli?
- No ze względu na mój stan… będę musiała powtarzać trzecią klasę?
Błękitne tęczówki dyrektora rozpromieniły się.
- W normalnym trybie postępowania to jedyna możliwość, jednakże jako dyrektor mogę naginać przepisy, także będziesz ze swoimi przyjaciółmi uczęszczać na zajęcia dla czwartej klasy, jednakże dodatkowo przystąpisz w czerwcu do egzaminów końcowych dla trzeciego roku. Nie martw się zaległościami - dodał szybko, widząc przerażoną twarz Mary. - Jestem przekonany, że panna Evans z pewnością ci pomoże w opanowaniu tak dużej ilości materiału z obu roczników. Pamiętam, jak w ciągu miesiąca pomogła ci opanować zakres materiału na egzamin z drugiego roku i udało ci się zdać.
- No tak, ale tym razem…
- Naprawdę, nie martw się tym na zapas. Ciesz się że żyjesz. Baliśmy się, że się nie wybudzisz.
- W ciągu tego roku wydarzyło się cos ważnego? - zapytała zaciekawiona Mary.
- W świecie czarodziejów nic - odezwał się James - a jeśli chodzi o szkołę…
- Opowiecie mi o tym, jak wrócę do Hogwartu po świętach. Chodzi mi o Bellatriks. Została schwytana?
- Niestety nie - odrzekła ponuro Molly. - Aurorzy z całego kraju robią co mogą, ale nadal pozostaje nieuchwytna. Zapewne przebywa blisko Sama-Wiesz-Kogo.
- Myślałam, że w ciągu roku będą jakieś postępy…
- Teraz uczy się czarnej magii od najpotężniejszego czarnoksiężnika od czasów Grindelwalda - oznajmił Dumbledore poważnym tonem. - W ciągu roku dała popis swoim nowym zdolnościom, mordując brutalnie kilka mugolskich wiosek. A co do twojego powrotu po świętach do Hogwartu… - Dumbledore zwrócił się do Cedrelli. - Co byś powiedziała na to, byście wraz z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi Mary spędzili Boże Narodzenie w Hogwarcie? Minerwa już obeszła wszystkie domy i żaden z uczniów nie wpisał się na listę…
- To bardzo dobry pomysł. Szczerze mówiąc, wolałabym nie urządzać świąt w domu, a Artur z Molly dopiero  urządzają się…
- A coś się stało z naszym domem? - zdziwiła się Mary.
- Ależ nie, tylko teraz bardziej melinę przypomina…
- Melinę?
Molly i Cedrella spojrzały po sobie z niepokojem, lecz to Andromeda odpowiedziała.
- Chodzi o Billiusa. Bardzo się stoczył. Zapewne pamiętasz, że całymi dniami go nie było i wracał pijany do domu… Cóż, teraz jest jeszcze gorzej. Można powiedzieć, iż uzależnił się od alkoholu…
- Pamiętam zbyt dobrze jego awantury po pogrzebie – rzekła z niesmakiem Mary. - Miałam wrażenie, że obwinia mnie o śmierć taty…
- Cóż… - odezwała się Cedrella, nie patrząc córce w oczy. - Wybacz, że to powiem, ale to prawda. Gdy wróciłaś do Hogwartu, obarczał cię o to winą. Nie miej mu tego za złe. Przeżył mocno śmierć ojca, a tak brutalna strata…
- Rozumiem go. Sama siebie obwiniałam… aż do teraz. Jednakże po rozmowie z nim…
- Rozmawiałaś z Septymiuszem? - Cedrella wybałuszyła oczy, tak samo Molly i Andromeda.
- Tak… Mamo, dlaczego nic nie mówiłaś że tata miał raka?
Cedrellę zbiło to z tropu. Wszyscy jej się bacznie przyglądali, szczególnie Mary i Molly. Zaczęły jej lekko trząść się dłonie. Po chwili rzekła:
- Myślałam, że mimo rokowania uzdrowicieli jest nadzieja na ozdrowienie. Nie chciałam was tym obarczać i byście niepotrzebnie się martwili… a po pogrzebie nie mogłam się zebrać…
- Ja, Artur i Billius zasłużyliśmy na prawdę - odparła krótko Mary, grobowym głosem. - To nasz ojciec. Nie myślałaś, że ja i Billius nie czulibyśmy poczucia winy?
- Mary, wybacz mi. Ja… wtedy nie byłam sobą. Czułam, że go tracę, nie mogłam się z tym pogodzić… a po pogrzebie nie mogłam sobie wybaczyć…
- Przecież w niczym nie zawiniłaś, mamo…
- Ale czułam, że zawiodłam wszystkich. Ciebie, Artura, Billiusa, nawet samą siebie… Mogliście się przygotować już wcześniej na to, że Septymiusz wkrótce odejdzie… Ja…
- Jeśli o mnie chodzi, nie winię cię, mamo. Nie wiem, jak Artur i Billius… Zresztą, myślałam, że mnie znienawidziłaś…
- Co ty opowiadasz? - Cedrella przeraziła się, wpatrując się z lękiem swojej córce.
- W końcu Bella zamordowała tatę przeze mnie… Przez to, że zbuntowałam się jej.. Ja…
Nie skończyła, gdyż Cedrella podeszła do niej i mocno ją objęła. Mary odwzajemniła uścisk. Brakowało jej tego.
- Nigdy bym cię nie obwiniała za śmierć kogokolwiek z naszej rodziny, nawet z takiego powodu, jak konflikt z Bellatriks Black. Jestem z ciebie dumna, że jej się nie podporządkowałaś. Masz silny charakter i mnóstwo odwagi, a takich osób teraz nam trzeba w tych mrocznych czasach.
- Mówisz, jak profesor Dumbledore…
- Cóż, właściwie to jego słowa. Nie pamiętam, kiedy to powiedział…
- O ile mnie pamięć nie myli, to użyłem tego sformułowania w jednym z oświadczeń dla „Proroka Codziennego”, gdy zeszłego lata śmierciożercy wymordowali McKinnonów…
- McKinnonów? - powtórzyła Mary, patrząc z przerażeniem na Dumbledore’a. - Ale.. to znaczy, że Marlena…
- Nie, nic jej nie jest. W tym czasie spędzała letnie wakacje u pana Fontane. Jednakże w jej rodzinnym domu pojawili się śmierciożercy i zamordowali jej rodziców i dziadków. Prawdopodobnie wśród morderców była panna Black, ponieważ napisała na ścianie krwią któregoś z McKinnonów serdeczne pozdrowienia dla Marleny z nadzieją, że niedługo spotka ciebie w zaświatach…
- Och mój… - Mary zakryła usta rękoma. Na samą myśl o Marlenie, tracącej całą rodzinę w tak brutalny sposób poczuła w sercu zarówno żal, jak i nienawiść.
- Nawet po tym, gdy wszyscy mówili o twojej śpiączce, Bella nie porzuciła swojego planu zemsty na twoich bliskich. Choć teraz, gdy dowie się, że się przebudziłaś, nie ucieszy się na tę wieść…
- Póki co, nie warto sobie nią zawracać głowy - odparła Andromeda. - Od ponad roku nie utrzymuję z rodziną kontaktu właśnie z powodu mojej głupiej siostry, choć dla nich Bellatriks to bohaterka narodowa. W każdym razie, muszę was teraz wszystkich wyprosić. Chcę sprawdzić stan zdrowia Mary…
- Oczywiście, Andromedo, już idziemy - odparł Dumbledore, po czym zwrócił się do Mary: - Mam nadzieję, że przyjmiesz zaproszenie na spędzenie świąt z Hogwarcie bliskimi.
- Z wielką chęcią… Choć z drugiej strony, nie ze wszystkimi, skoro z Biliiusem jest tak źle...
- Alkoholizm to też choroba, jednakże twój brat nie zamierza jej leczyć - odparła Molly. - Może z czasem da się go namówić, ale nie teraz…
- Nie chcę być tak bardzo zrzędliwa jak pani Pomfrey, ale naprawdę powinniście już wyjść - odparła Andromeda. - W przeciwnym razie nie zbadam Mary nawet do świąt.
Dumbledore, Cedrella, Molly, James i Syriusz posłuchali jej i opuścili salę szpitalną, obdarzając Mary pogodnymi spojrzeniami, a gdy drzwi zamknęły się za nimi, Andromeda zabrała się do roboty.