niedziela, 25 stycznia 2009

Rozdział 11


Rozdział 11

Inicjacja



- Gotowe - powiedziała Druella z bladym uśmiechem na twarzy. - Jak ci się podoba?

Bella przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej długie mahoniowe włosy były starannie uczesane i opadały dziewczynie na ramiona. Policzki miała lekko przypudrowane, a oczy pokrywała odrobina czarnego makijażu. Bella przywdziała na siebie najwspanialszą ze swoich odświętnych szat: czarny jedwab z koronkami na kołnierzu i rękawach.
   
- Jest idealnie - odparła, uśmiechając się do matki.
   
- Cieszę się - rzekła ponuro Druella. - Gdy nadejdzie czas, przyjdę po ciebie.
   
Rzuciła smutne spojrzenie w stronę córki i wyszła z pokoju.
   
Bella pogładziła dłonią ramę lustra i westchnęła ciężko. Żal jej było matki. Dobrze wiedziała, jak to bardzo przeżywa. Nie dość, że Aurorzy na całym świecie szukali morderców Weasleya, to jeszcze miała stracić córkę na zawsze. Co prawda, popierała Czarnego Pana, lecz bała się, że Bella może przypłacić służbę u niego życiem. Dziewczyna otrząsnęła się z tych ponurych myśli. Kochała matkę, ale za wszelką cenę chciała wesprzeć Czarnego Pana i jego zwolenników w tworzeniu nowej, świetlanej przyszłości. Dlatego podjęła taką, a nie inną decyzję.
   
Wszystko sobie dokładnie zaplanowała. Wraz ze swoimi przyjaciółmi tymczasowo ukryła się na Grimmauld Place. Wiedziała, że Aurorzy nie znajdą ich tam. Bella opowiedziała rodzicom i wujostwu, co ich zmusiło do ucieczki ze szkoły. Walburga pochwaliła siostrzenicę, narzekając tylko, że Syriuszowi nawet włos z głowy nie spadł.
   
Parę dni później Bella poprosiła o audiencję u Czarnego Pana. Ku zdziwieniu jego zwolenników, otrzymała pozwolenie. Lord Voldemort zrobił na dziewczynie olbrzymie wrażenie.


*  *  *


- Niesamowite.

Dochodziła druga w nocy. Śmierciożercy, Bella i jej przyjaciele oraz rodzice dziewczyny wpatrywali się z niepokojem w Czarnego Pana. Mężczyzna nie odrywał wzroku od grupy nastolatków. Myślał nad czymś gorączkowo. Bella była oczarowana postawą czarnoksiężnika. Potrafił świetnie ukrywać swoje emocje i uczucia oraz budzić respekt wśród swoich zwolenników. W dodatku jego oczy były nad wyraz chłodne i szkarłatne. Bellę to do niego przyciągało.
   
Nagle Czarny Pan poruszył się i wskazał swoim długim bladym palcem na nią.
   
- Jak się nazywasz?
   
- Bellatriks Black, mój panie. - Bella skłoniła się z uśmiechem na twarzy. - W skrócie Bella.
   
- Przyjmij moje gratulacje, Bello. Żaden śmierciożerca nie dokonał czegoś takiego. Zyskałaś w moich oczach głęboki szacunek i ogromny podziw. Bez wątpienia ty i twoi towarzysze powinniście przyłączyć się do grona śmierciożerców. Jest to wam pisane. Jednakże decyzja należy do was.
   
Bella omiotło swoich przyjaciół władczym spojrzeniem, po czym utkwiła wzrok w lodowatych źrenicach Czarnego Pana.
   
- Służba u twego boku to dla nas czysta przyjemność. Możesz na nas liczyć, o najpotężniejszy z czarnoksiężników.
   
Na twarzy Czarnego Pana pojawił się tajemniczy uśmiech, a oczy zapłonęły dziwnym blaskiem.
   
- Doskonale. Za parę dni zostaniecie poddani próbom, czy aby na pewno wasze słowa są szczere. Do tego czasu zostaniecie w tym domu. Rozgośćcie się.
   
Po tych słowach machnął ręką na zebranych, aby opuścili salon.


*  *  *


Przez następne parę dni myśli Belli były skupione na zbliżającej się inicjacji. Była ciekawa, na czym wspomniane próby będą polegać. Czyżby Czarny Pan miał ich potraktować serią Cruciatusów? A może mają wyciąć nożem na piesi Mroczny Znak?

Parę godzin po spotkaniu z Czarnym Panem Bella odkryła, że jego osoba przyciąga ją do siebie. Jego wygląd, głos, zapach… Czuła ogromne pożądanie. Za wszelką cenę chciała się do niego zbliżyć. Jednak miała wątpliwości. Czy to normalne, że śmierciożerczyni chce się związać z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszech czasów? Raczej nie. Poza tym, Czarnemu Panu mogłoby się to nie spodobać. W końcu on gardzi miłością. Na pewno odrzuciłby jej uczucia.
   
Chyba że ich  miłość opierałaby się na zupełnie innych wartościach.
   
Rozmyślania Belli przerwało pukanie do drzwi. Dziewczyna obróciła się na pięcie. Do pokoju weszła Druella. Miała grobową minę. Bella dostrzegła łzę, spływającą po policzku matki.
   
- Już czas.

*  *  *


Czarny Pan stanął obok nagrobka swojego ojca, gładząc dłonią kamienną płytę. Wpatrywał się w blade oblicze księżyca, myśląc nad czymś gorączkowo. Od paru dni w jego głowie na stałe zagościła Bellatriks Black. Nie tylko dlatego, że podziwiał jej zapał do oczyszczania świata z mugoli i innego ścierwa, pałętającego się po ziemi. Dziewczyna miała w sobie to coś, co go do niej przyciągało. Lord Voldemort nie wiedział, co to wszystko znaczy. Nie potrafił zdefiniować tego, co czuje do córki Blacków. Przypomniał sobie przepowiednię, którą usłyszał parę lat temu. Czyżby to właśnie Bella miała zostać wybranką jego serca?

Nagle na cmentarzu zapanowała ogromna cisza. Czarny Pan odwrócił się w stronę swoich zwolenników, aby dowiedzieć się, czemu przerwali rozmowy. Dopiero parę sekund później uświadomił sobie, że przybyli uczestnicy inicjacji. Voldemort odnalazł wzrokiem Bellę. Przypominała boginię śmierci o bladym uśmiechu. Czarnoksiężnik omiótł zebranych swoim przeraźliwym spojrzeniem i oznajmił:
   
- Zebraliśmy się tu, aby ci młodzi ludzie udowodnili nam, że ich słowa to nie zwykła, pusta paplanina. Zanim to jednak nastąpi, złożą uroczystą przysięgę, która jest nieodłącznym elementem dzisiejszej Ceremonii. - Czarny Pan stanął twarzą do nastolatków. - Czy przysięgacie służyć wiernie swemu Panu, bezgranicznie mu ufać oraz wykonywać powierzone zadania bez szemrania?
   
- Przysięgamy - odpowiedzieli chórem rekruci.
   
- Czy przysięgacie tępić mugoli, szlamy, zdrajców krwi i inne robactwo, pałętające się po tej ziemi?
   
- Przysięgamy.
   
- Czy przysięgacie opuścić swoje rodziny i przyjaciół, jeśli taka będzie wola waszego Pana?
   
- Przysięgamy.
   
Voldemort spojrzał w kierunku Belli.
   
- Czy przysięgacie kochać swego Pana i umrzeć za niego, jeśli zajdzie taka konieczność?
   
Na ustach Belli zawitał szeroki uśmiech.
   
- Przysięgamy.
   
Czarny Pan wyjął zza fałd szaty różdżkę i wycelował nią w rekrutów.
   
- Crucio!
   
Po trzech sekundach grupa nastolatków leżała na ziemi, wijąc się z bólu. Voldemort przeszedł obok każdego z nich. Na ich twarzach widniał bolesny grymas. Zatrzymał się przy Belli. Ku jego zdziwieniu, dziewczyna zwinęła się w kłębek i śmiała się. Jej zachowanie zaintrygowało Czarnego Pana. Pierwszy raz spotkał kogoś, kto rozkoszowałby się bólem. Uśmiechnął się do siebie. Był pewien, że Bella będzie jego najwierniejszą i najbardziej oddaną śmierciożerczynią.
   
Voldemort cofnął zaklęcie.
   
- Czy mimo tego, czego przed chwilą doświadczyliście z mojej strony, nadal pragniecie służyć u mego boku?
   
Bella i jej towarzysze spojrzeli mu pewnie w oczy.
   
- Tak, panie.
   
W oczach Czarnego Pana pojawił się ogień, płonący bladym blaskiem.
    
- Podwińcie rękawy.
   
Gdy rekruci wykonali polecenie, Voldemort podchodził do każdego z osobna i wypalał im na przedramieniu Mroczny Znak. Jeden po drugim padali na ziemię, wyjąc z bólu. Gdy nadeszła kolej na Bellę, Czarny Pan wtargnął do jej umysłu. Wychwycił gamę różnych uczuć. Podniecenie, radość… Pożądanie do jego osoby? Dotknął policzka dziewczyny. Był zimny jak lód. Jej oczy zalśniły tajemniczym blaskiem.
   
Voldemort powrócił do szarej rzeczywistości i wypalił na jej przedramieniu Mroczny Znak. Bella po raz kolejny nie okazała słabości, gdy ogień rozniósł się po jej ciele. Przeciwnie, uśmiech ponownie zawitał na jej bladej twarzy. Czarny Pan utkwił wzrok w czarnych tęczówkach dziewczyny. Nagle wszystko zrozumiał.
   
W końcu odnalazł swoją Królową Ciemności.