[music]
Rozdział 14
Nieoczekiwani goście
Burzliwy maj
minął, a po nim przyszedł upalny czerwiec, a z nim letnie wakacje. Dla uczniów
Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart oznaczało to odpoczynek po kolejnym
pracowitym roku. Rzecz jasna, nie obyło się bez przeróżnych wypadków i
szlabanów, jednakże zebrali również sporo osiągnięć i wyróżnień. Po tym ciężkim
roku mogą w końcu odpocząć. Żadnej nauki, tylko same chwile beztroski, swobody
i spokoju. Któż by nie chciał spędzić tych dwóch miesięcy ze swoją rodziną?
Prawdę
mówiąc, była taka osoba. Na samą myśl o powrocie do domu miała ochotę trzasnąć
drzwiami i już nigdy nie wrócić do swojej chorej psychicznie rodziny. I jej
przeczucia nie odbiegały od rzeczywistości, o ile nie było jeszcze gorzej…
* * *
- Coś ty
zrobił, gówniarzu?! - wrzasnęła na całe gardło Walburga Black. - Co tu robią te
czerwone plakietki i inne gryfońskie ozdóbki?! Masz się ich pozbyć!
- Zamkniesz
się w końcu? - spytał Syriusz z nutą irytacji w głosie. - Niby czemu miałbym
ich nie naklejać? Nie wstydzę się tego, że jestem Gryfonem. I tak miałem czymś
zakleić tę szarą tapetę. Te ślizgońskie barwy wywołują u mnie chęć na wymioty.
- Jak śmiesz…
- Tak, śmiem.
Wolałabyś, żebym poobklejał ściany plakatami mugolskich dziewczyn w bikini?
Pani Black
spojrzała na swojego najstarszego syna z obrzydzeniem. Buzię miała otwartą,
lecz nie padły z jej ust żadne słowa. Nie wiedziała, co powiedzieć.
- I tak tych
śmieci się pozbędziemy. Masz to jak w banku! - rzuciła krótko i wyszła z
pokoju, trzaskając drzwiami sypialni. Syriusz wciąż patrzył się na miejsce,
gdzie przed chwilą stała jego matka. Po chwili mruknął:
- Spróbuj,
suko.
Nagle za
ścianą rozbrzmiała ostra muzyka, która z każdą sekundą stawała się coraz
głośniejsza. Syriusz wywrócił oczami i
zacisnął pięści. Nienawidził rocka. Preferował jedynie łagodne kawałki.
- Regulus,
ścisz to gówno! - ryknął w stronę ściany, lecz nie uzyskał odpowiedzi, a dźwięk
gitary elektrycznej coraz bardziej doprowadzał go do szału. W końcu nie
wytrzymał i wyszedł z pokoju i wyważywszy drzwi kopniakiem wtargnął na
terytorium swojego młodszego brata, po czym wrzasnął:
- Regulus,
jak zaraz…!
Nie dokończył
zdania, gdyż to co zobaczył sprawiło, że jego ciało przeszył zimny dreszcz, a w
jego głowie zapanował chaos.
- Czołem,
kuzynku!
Na łóżku
Regulusa siedział jego właściciel oraz Bella Black wraz ze swoją bandą. Na widok zszokowanej
miny Syriusza ryknęli śmiechem.
- C-co tu
robicie? - wybąkał.
- Korzystamy
z gościnności twojej uroczej mamusi do czasu, gdy nie dostaniemy jakiegoś
przydziału - odparła wesoło Bella, ledwo powstrzymując śmiech. - Jak tam Mary?
Udało jej się zdać do drugiej klasy?
- Nie twój
interes, zdziro - warknął chłodno Syriusz przez zaciśnięte zęby, dygocząc na
całym ciele.
- A jak Molly
i Arturek? - Bella zupełnie zignorowała jego odpowiedź. – Słyszałam, że
niestety zmartwychwstał. - Westchnęła ciężko. - Szkoda. Będę musiała dokończyć
to, co zaczęłam. Tym razem jednak upewnię się, że jego serce już nigdy nie
zabije ponownie.
Reszta jej
brygady nagrodziła jej słowa oklaskami, nawet Regulus. Syriusz omiótł
wszystkich w pokoju pogardliwym spojrzeniem, po czym wypadł na korytarz,
trzaskając drzwiami. Bella parsknęła śmiechem.
- Jego też
zabiję. I tę małą Weasleyównę również.
- A jak
chcesz to zrobić? - spytał podekscytowany Regulus.
- Jeszcze nie
wiem - mruknęła Bella z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jednak mogę ci obiecać,
że przed śmiercią ich umysły będą przepełnione takim bólem, jakiego jeszcze nie
doświadczyli. Spełnię swój obywatelski obowiązek, zarzynając te zakały
ludzkości.
Po tych
słowach ona i reszta jej towarzyszy ryknęli śmiechem, wylewają na podłogę
resztki piwa kremowego.
* * *
- Dlaczego
się na mnie nie wściekasz?
- A powinnam?
- spytała zaintrygowana Mary.
- No bo to
przeze mnie…
- Sev, na
miłość boską! Ile razy mam ci powtarzać, że nie obwiniam cię o to, co się
wydarzyło w marcu? To nie ty nakłoniłeś Bellę do próby morderstwa mojego brata.
- Ale to
zaklęcie…
- Fakt, nie
powinieneś igrać z czarną magią, lecz ciekawość to rzecz ludzka. Każdy z nas
popełnia błędy. Nikt się przed nimi nie uchroni.
- Mary, ja…
- Słyszałeś,
co powiedziała, prawda? - wtrąciła Lily z nutą irytacji w głosie. - Zresztą, ja
ci to od miesiąca powtarzam, a ty mnie nie słuchasz. Masz dowód na to, że Mary
nie obwinia cię o to, co się stało. Tym
stwierdzeniem uznajmy temat za zakończony. Daj już spokój, błagam cię!
Odpowiedź
Severusa zakłóciła czyjaś aportacja. Na środku ulicy pojawiła się dwójka osób w
średnim wieku. Po złapaniu równowagi rozejrzeli się dookoła i zauważywszy
trójkę jedenastolatków, ruszyli w ich stronę żwawym krokiem.
- Kim oni są?
- szepnęła Lily do ucha Mary, lecz ta tylko pokręciła głową. Gdy nieznajomi
stanęli przed nimi, stwierdziła, że ich rysy twarzy są jej skądś znajome.
- Która z was
jest córką Weasleyów? - spytała rudowłosa kobieta, zwracając się do nastolatek.
- To ja -
mruknęła niepewnie Mary.
- Jestem Lucretia
Prewett, a to mój mąż, Ignatius. Jak się pewnie domyślasz, Molly jest naszą
córką. Chcielibyśmy porozmawiać z twoimi rodzicami.
Mary nagle
oprzytomniała. Teraz wiedziała, skąd zna te rysy twarzy. Po chwili milczenia
jej wzrok zrobił się chłodny niczym powietrze na Antarktydzie.
- Coś się
stało, moja droga? - spytała łagodnie pani Prewett.
- Niech się
pani wypcha tą swoją udawaną troską - warknęła Mary, nie kryjąc pogardy w
głosie. - Dobrze wiem, co państwa do nas sprowadza.
Przez chwilę
słychać było jedynie szum wiatru. Państwo Prewettowie spojrzeli po sobie
zaskoczeni, a Lily chwyciła lekko przyjaciółkę za rękę.
- Mary,
myślę…
- Nie, Lily.
Nie mam zamiaru tak stać i milczeć, bo mam w tej sprawie coś do powiedzenia. -
Ponownie zwróciła się do rodziców Molly. - Nie rozumiem państwa. Zawsze
myślałam, że rodzice Molly nie kierują się ideologią, którą głoszą pradawne
rody czystej krwi, ale wychodzi na to, że się myliłam. W sumie można by was
wszystkich wrzucić do jednego worka. Nawpychali państwo swoim synom bzdur do
głów, a potem oni żywili ogromną nienawiść do Molly i mojego brata. Najgorsze w
tym wszystkim było to, że nawiązali znajomość z Bellą Black. Zresztą, chyba
wiedzą państwo, co ona zrobiła Arturowi, czyż nie? - Nie czekając na odpowiedź
ciągnęła dalej: - Czy zdają sobie państwo sprawę z tego, co czuje teraz Molly?
Do tej pory boi się państwa reakcji na wieść, że jest w ciąży z moim bratem,
więc postanowiła już nigdy nie zawitać w rodzinnym domu. Wątpię, aby państwo
tego chcieli, ale cóż… To wyłącznie wasza wina. I proszę się nie dziwić, że mówię
do państwa w taki sposób. Z całą pewnością zasłużyliście sobie na to.
Państwo
Prewettowie nie zdążyli odpowiedzieć na zarzuty, jakie padły z ust Mary, gdyż
drzwi frontowe otworzyły się i pojawiła się Molly. Na widok swoich rodziców
wytrzeszczyła szeroko oczy.
- Mamo? Tato?
Co wy tu robicie?
Pan i pani
Prewett niemal natychmiast spojrzeli w stronę swojej córki. Po chwili jej
ojciec rzekł:
- Chcieliśmy
porozmawiać z rodzicami Artura. Zresztą, byłoby lepiej, gdyby wszyscy domownicy
byli obecni przy tym.
- J-jasne -
wyjąkała wstrząśnięta Molly. - Są w salonie.
Państwo
Prewettowie przekroczyli próg domu Weasleyów dumnym krokiem, nie spojrzawszy na
swoją córkę. Po kilku sekundach Molly zamrugała parę razy powiekami i spojrzała
pytająco na jedenastolatków.
- Nie patrz
tak na nas - odezwała się zmieszana Mary. - Nie mamy pojęcia, co tutaj robią
twoi rodzice.
- Już byłam
pewna, że powiesz, że chcą ją przekonać o aborcji czy coś w tym stylu -
mruknęła rozeźlona Lily. - Po tym, co im powiedziałaś, można się po tobie
wszystkiego spodziewać.
- Czy to źle,
że jestem szczera? - spytała Mary, wywracając oczami. Nie rozumiała pretensji w
głosie przyjaciółki.
- Czasami
warto trzymać język za zębami!
- Zaraz, o
czym wy mówicie? - spytała podejrzliwie Molly, spoglądając to na Lily, to na
Mary. Ta druga odpowiedziała:
- Gdy się
pojawili twoi rodzice, wygarnęłam im, co o nich myślę. Może to ich czegoś
nauczy.
- Że co? -
żachnęła się Molly, a w jej oczach pojawił się cień lęku. - Coś ty im nagadała?
- Lepiej nie
pytaj - mruknęła cicho Lily.
Nagle
rozległo się nawoływanie Cedrelli, aby wszyscy przyszli do salonu. Pół minuty
później wszyscy domownicy i goście siedzieli wygodnie na trzech kanapach,
spoglądając po sobie z zaintrygowaniem. Gdy cisza robiła się nieco
przytłaczająca, pani Prewett odchrząknęła i powiedziała:
- Ze słów
Mary doszliśmy do wniosku, że wszyscy w salonie znają naszą sytuację rodzinną,
więc nie musimy jej państwu przedstawiać. - Cedrella i Septymiusz spojrzeli surowo
na swoją córkę. - Proszę jej za to nie winić. - Dodała szybko matka Molly. -
Nieczęsto spotyka się tak szczere osoby. Mówienie swoich myśli na głos ma swoje
dobre i złe strony. Ale my nie o tym chcieliśmy z państwem porozmawiać. Chodzi
nam o to, że po ostatnich wydarzeniach…
Nagle
rozległo się głośne pukanie do drzwi. Weasleyowie, Molly, Lily i Severus
spojrzeli po sobie pytająco. Nikogo się dzisiaj nie spodziewali. Kto to może
być?
- Ja otworzę
- zaproponowała Mary, bo atmosfera w salonie trochę ją przytłaczała, więc
szybkim krokiem poszła do drzwi frontowych i otworzyła je. Jej oczom ukazała
się trójka przybyszy, których najmniej spodziewała się spotkać podczas wakacji,
a szczególnie na progu jej domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz