Dla Karinki – za wsparcie psychiczne
Rozdział 16
Żarty i wściekła sowa
- Jak
cudownie znowu znaleźć się w Hogwarcie! - oznajmiła radośnie Mary, gdy wraz z
Lily i Dorcas przemierzały szkolne korytarze.
- Mów za
siebie. To dopiero pierwszy dzień i już walnęli nam sprawdzian z zeszłego roku.
- Mówiłam ci,
że powinnaś na wszelki wypadek pouczyć się tej transmutacji - upomniała przyjaciółkę
Lily. - Profesor McGonagall sama nas ostrzegała w czerwcu, że na pierwszej
lekcji czeka nas test z całego roku.
- Nie wiem,
czemu tak rozpaczasz, Dorcas - stwierdziła Mary uśmiechnięta od ucha do ucha. -
Ten test był bardzo łatwy.
- Gdyby nie
Lily, też byś się nie nauczyła.
- Nawet
słówka nie pisnęła na ten temat podczas wakacji. Serio. Poza tym - objęła
przyjaciółki oboma ramionami - od dzisiaj będzie zupełnie inaczej niż w zeszłym
roku.
Lily i Dorcas
spojrzały na nią pytająco.
- Co masz na
myśli?
- Przecież
już nigdy więcej nie zobaczymy na oczy Belli Black! - rzekła radośnie Mary,
obdarzając przyjaciółki serdecznym uśmiechem. - Nie będzie żadnych
prześladowań, ataków, dziwnych wypadków, zapełnionego skrzydła… Severus?
Mary, Lily i
Dorcas zatrzymały się i przyjrzały się młodzieńcowi, który wyszedł zza zakrętu.
Mogłyby przysiąc, że to Severus, tyle że…
- Czemu
ufarbowałeś włosy na różowo? - spytała Dorcas, ledwo powstrzymując śmiech.
Zamiast
równych kruczoczarnych włosów ujrzały malinową czuprynę na głowie Severusa.
Spojrzał na Dorcas spode łba, cały zarumieniony.
- Na waszym
miejscu nie szedłbym teraz do Wielkiej Sali - mruknął cicho Severus. - Możecie
się stać ofiarami tych dwóch debili.
- Co ci się
stało? - spytała wstrząśnięta Lily. - Kto ci to zrobił?
- Potter i
Black rzucili jakieś zaklęcie na sklepienie Wielkiej Sali i teraz krople
deszczu spadające z sufitu sprawiają, że każdemu, kto wejdzie do środka, kolor
włosów zmienia się na różowy.
- Co? -
spytała zaskoczona Mary. - Gdzie się tego nauczyli?
- Bo ja wiem.
W dodatku żaden nauczyciel nie śmiał ich ukarać za ten cyrk. Uznali to za
znakomity popis magiczny.
- Nie no,
teraz naprawdę przegięli! - oburzyła się Lily. Ręce zaczęły jej się trząść. -
Czy oni mózgu nie mają? Nie mogą zając się czymś pożytecznym, a nie…
- Lily,
wyluzuj. - Mary próbowała ją uspokoić. - Znasz ich. Nie powstrzymają się przed
wywinięciem jakiegoś numeru. To...
- Nie próbuj
ich nawet usprawiedliwiać! - wrzasnęła Lily, plując na przyjaciółkę śliną. - NIC nie tłumaczy ich zachowania! Kiedy
oni dorosną?!
- Oni mają
dopiero jedenaście lat - wtrąciła ostrożnie Dorcas. - Może za parę lat się
uspokoją.
- Akurat -
prychnęła Lily i nie czekając na przyjaciółki chwyciła Severusa za ramię i
udała się z nim w stronę wyjścia z zamku.
* * *
Wrzesień
minął błyskawicznie szybko i nastąpił wietrzny październik, a po nim chłodny
listopad. Podczas ostatnich dwóch miesięcy James i Syriusz nie próżnowali. Dla
nich dzień bez porządnego dowcipu był dniem straconym. Zdążyli już wysadzić w
powietrze kilka łazienek, obrzucić szkolne korytarze setkami łajnobomb oraz
wpuścić do zamku stado gnomów, gryzących nauczycieli i uczniów po kostkach. Ich
żarty były nagradzane zarówno przeróżnymi pochwałami, jak i obelgami. Do tej drugiej grupy leżeli głównie Ślizgoni
i prefekci. Mieli dość tych ciągłych wygłupów młodych Gryfonów, jednakże nie
mieli odwagi wybić im tego z głowy, gdyż bali się stać ofiarami ich żartów.
Z każdym
nowym dowcipem Lily stawała się coraz bardziej nerwowa. Gdy tylko spotkała
Jamesa bądź Syriusza cały Hogwart słyszał jej przeraźliwy ryk. Wszyscy
uczniowie obchodzili ją szerokim łukiem, nawet starsi uczniowie, w obawie, że
też może sie tak na nich wyżyć. Dorcas, Mary oraz siostry Vance próbowały ją
nieco uspokoić, lecz bezskutecznie. Co więcej, Lily twierdziła, że odwróciły
się od niej i trzymają stronę „tych zakał ludzkości”. Jej przyjaciółki nie
potrafiły odeprzeć jej argumentów.
- Gdzie
zgubiłaś Dorcas? - spytał któregoś wieczora Syriusz Mary w pokoju wspólnym
Gryffindoru.
- Próbuje
powstrzymać Lily przed rzuceniem się na Jamesa w sali wejściowej. Tłum nas
rozdzielił, a gdy już usłyszałam jej słodki głosik, postanowiłam się ulotnić.
Syriusz
westchnął ciężko.
- Czy ona nie
może mu już odpuścić? Zgodzę się z tym, że czasem przeginamy, ale to jeszcze
nie powód, aby się na nas publicznie wyżywać.
- A co wy
przez cały czas robicie? - spytała Mary z nutą irytacji w głosie. - Mimo
upomnień Remusa wciąż wycinacie ludziom niemiłe kawały.
- Niemiłe? -
spytał zdumiony Syriusz. - Chyba żartujesz!
- A
wysmarowanie smoczym łajnem stołu Ślizgonów w Wielkiej Sali to nic?
- Oni się nie
liczą…
- Kurwa,
Black! - Syriusz spojrzał wstrząśnięty w stronę Mary. Pierwszy raz zwróciła się
do niego po nazwisku i do tego tak ostro
przeklnęła. - Towarzystwo Jamesa faktycznie źle na ciebie działa!
- A na ciebie
towarzystwo Lily - odgryzł się Syriusz. - Od kiedy stałaś się taka porządna?
- Staram się
myśleć rozsądnie, idioto! Mógłbyś wziąć ze mnie przykład, a nie zachowywać się
jak rozwydrzony dzieciak!
Syriusz nie
zdążył odeprzeć jej kontrargumentów, gdyż rozległo się głośne stukanie w szybę
okna. Oboje obrócili się na pięcie i ujrzeli za oknem czarnego puchacza z grubą
kopertą w dziobie. Mary podeszła do okna i otworzyła je. Sowa wleciała do
salonu, rzuciła na fotel list, po czym pomknęła w kierunku dziewczyny i zaczęła
ją dziobać i drapać pazurami. Mary próbowała ją odpędzić od siebie, wymachując
rękoma i krzycząc, lecz na próżno. Syriusz szybko dobył różdżkę i krzyknął:
- Expelliarmus!
Zaklęcie
ugodziło puchacza w lewe skrzydło. Sowa wylądowała na jednym ze stolików, lekko
chwiejąc się na nóżkach. Nastroszyła wściekle pióra i już szykowała się, by
zaatakować Syriusza, gdy wtem Mary podbiegła do niej i walnęła ją z całej siły
grubym tomem Tysiąca magicznych ziół i
grzybów. Puchacz wyleciał przez otwarte okno, pohukując w wyrazie
oburzenia. Syriusz podszedł do okna i szybko je zamknął.
- Co za
głupie ptaszysko - warknął, po czym spojrzał na Mary zatroskanym spojrzeniem. -
Nic ci nie jest?
- N-nie. D-dzięki
za r-ratunek.
- Drobiazg -
mruknął Syriusz i poprowadził Mary do fotela przy kominku i oboje usiedli. Wzięła do ręki kopertę i otworzywszy ją,
wyjęła z niej gruby zwój pergaminu. Gdy przeczytała, kto jest nadawcą, ręce
zaczęły jej się trząść. Złożyła pergamin czterokrotnie i schowała go do
kieszeni spodni. Syriusz spojrzał na nią zaniepokojony.
- To
niemożliwe… - zaczęła mamrotać Mary. - Niemożliwe…