[music]
Rozdział 11
Inicjacja
- Gotowe -
powiedziała Druella z bladym uśmiechem na twarzy. - Jak ci się podoba?
Bella
przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze. Jej długie mahoniowe włosy były
starannie uczesane i opadały dziewczynie na ramiona. Policzki miała lekko
przypudrowane, a oczy pokrywała odrobina czarnego makijażu. Bella przywdziała
na siebie najwspanialszą ze swoich odświętnych szat: czarny jedwab z koronkami
na kołnierzu i rękawach.
- Jest
idealnie - odparła, uśmiechając się do matki.
- Cieszę się
- rzekła ponuro Druella. - Gdy nadejdzie czas, przyjdę po ciebie.
Rzuciła
smutne spojrzenie w stronę córki i wyszła z pokoju.
Bella
pogładziła dłonią ramę lustra i westchnęła ciężko. Żal jej było matki. Dobrze
wiedziała, jak to bardzo przeżywa. Nie dość, że Aurorzy na całym świecie
szukali morderców Weasleya, to jeszcze miała stracić córkę na zawsze. Co
prawda, popierała Czarnego Pana, lecz bała się, że Bella może przypłacić służbę
u niego życiem. Dziewczyna otrząsnęła się z tych ponurych myśli. Kochała matkę,
ale za wszelką cenę chciała wesprzeć Czarnego Pana i jego zwolenników w
tworzeniu nowej, świetlanej przyszłości. Dlatego podjęła taką, a nie inną
decyzję.
Wszystko
sobie dokładnie zaplanowała. Wraz ze swoimi przyjaciółmi tymczasowo ukryła się
na Grimmauld Place. Wiedziała, że Aurorzy nie znajdą ich tam. Bella
opowiedziała rodzicom i wujostwu, co ich zmusiło do ucieczki ze szkoły. Walburga
pochwaliła siostrzenicę, narzekając tylko, że Syriuszowi nawet włos z głowy nie
spadł.
Parę dni
później Bella poprosiła o audiencję u Czarnego Pana. Ku zdziwieniu jego
zwolenników, otrzymała pozwolenie. Lord Voldemort zrobił na dziewczynie
olbrzymie wrażenie.
* * *
- Niesamowite.
Dochodziła druga w nocy. Śmierciożercy,
Bella i jej przyjaciele oraz rodzice dziewczyny wpatrywali się z niepokojem w
Czarnego Pana. Mężczyzna nie odrywał wzroku od grupy nastolatków. Myślał nad
czymś gorączkowo. Bella była oczarowana postawą czarnoksiężnika. Potrafił
świetnie ukrywać swoje emocje i uczucia oraz budzić respekt wśród swoich
zwolenników. W dodatku jego oczy były nad wyraz chłodne i szkarłatne. Bellę to
do niego przyciągało.
Nagle Czarny Pan poruszył się i wskazał
swoim długim bladym palcem na nią.
- Jak się nazywasz?
- Bellatriks Black, mój panie. - Bella
skłoniła się z uśmiechem na twarzy. - W skrócie Bella.
- Przyjmij moje gratulacje, Bello. Żaden
śmierciożerca nie dokonał czegoś takiego. Zyskałaś w moich oczach głęboki
szacunek i ogromny podziw. Bez wątpienia ty i twoi towarzysze powinniście
przyłączyć się do grona śmierciożerców. Jest to wam pisane. Jednakże decyzja
należy do was.
Bella omiotło swoich przyjaciół władczym
spojrzeniem, po czym utkwiła wzrok w lodowatych źrenicach Czarnego Pana.
- Służba u twego boku to dla nas czysta
przyjemność. Możesz na nas liczyć, o najpotężniejszy z czarnoksiężników.
Na twarzy Czarnego Pana pojawił się
tajemniczy uśmiech, a oczy zapłonęły dziwnym blaskiem.
- Doskonale. Za parę dni zostaniecie poddani
próbom, czy aby na pewno wasze słowa są szczere. Do tego czasu zostaniecie w
tym domu. Rozgośćcie się.
Po tych słowach machnął ręką na zebranych,
aby opuścili salon.
* * *
Przez
następne parę dni myśli Belli były skupione na zbliżającej się inicjacji. Była
ciekawa, na czym wspomniane próby będą polegać. Czyżby Czarny Pan miał ich
potraktować serią Cruciatusów? A może mają wyciąć nożem na piesi Mroczny Znak?
Parę godzin
po spotkaniu z Czarnym Panem Bella odkryła, że jego osoba przyciąga ją do
siebie. Jego wygląd, głos, zapach… Czuła ogromne pożądanie. Za wszelką cenę
chciała się do niego zbliżyć. Jednak miała wątpliwości. Czy to normalne, że
śmierciożerczyni chce się związać z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem wszech
czasów? Raczej nie. Poza tym, Czarnemu Panu mogłoby się to nie spodobać. W
końcu on gardzi miłością. Na pewno odrzuciłby jej uczucia.
Chyba że
ich miłość opierałaby się na zupełnie innych wartościach.
Rozmyślania
Belli przerwało pukanie do drzwi. Dziewczyna obróciła się na pięcie. Do pokoju
weszła Druella. Miała grobową minę. Bella dostrzegła łzę, spływającą po
policzku matki.
- Już czas.
* * *
Czarny Pan
stanął obok nagrobka swojego ojca, gładząc dłonią kamienną płytę. Wpatrywał się
w blade oblicze księżyca, myśląc nad czymś gorączkowo. Od paru dni w jego
głowie na stałe zagościła Bellatriks Black. Nie tylko dlatego, że podziwiał jej
zapał do oczyszczania świata z mugoli i innego ścierwa, pałętającego się po
ziemi. Dziewczyna miała w sobie to coś, co go do niej przyciągało. Lord
Voldemort nie wiedział, co to wszystko znaczy. Nie potrafił zdefiniować tego,
co czuje do córki Blacków. Przypomniał sobie przepowiednię, którą usłyszał parę
lat temu. Czyżby to właśnie Bella miała zostać wybranką jego serca?
Nagle na
cmentarzu zapanowała ogromna cisza. Czarny Pan odwrócił się w stronę swoich
zwolenników, aby dowiedzieć się, czemu przerwali rozmowy. Dopiero parę sekund
później uświadomił sobie, że przybyli uczestnicy inicjacji. Voldemort odnalazł
wzrokiem Bellę. Przypominała boginię śmierci o bladym uśmiechu. Czarnoksiężnik omiótł
zebranych swoim przeraźliwym spojrzeniem i oznajmił:
- Zebraliśmy
się tu, aby ci młodzi ludzie udowodnili nam, że ich słowa to nie zwykła, pusta
paplanina. Zanim to jednak nastąpi, złożą uroczystą przysięgę, która jest nieodłącznym
elementem dzisiejszej Ceremonii. - Czarny Pan stanął twarzą do nastolatków. -
Czy przysięgacie służyć wiernie swemu Panu, bezgranicznie mu ufać oraz
wykonywać powierzone zadania bez szemrania?
- Przysięgamy
- odpowiedzieli chórem rekruci.
- Czy przysięgacie
tępić mugoli, szlamy, zdrajców krwi i inne robactwo, pałętające się po tej
ziemi?
-
Przysięgamy.
- Czy
przysięgacie opuścić swoje rodziny i przyjaciół, jeśli taka będzie wola waszego
Pana?
-
Przysięgamy.
Voldemort
spojrzał w kierunku Belli.
- Czy
przysięgacie kochać swego Pana i umrzeć za niego, jeśli zajdzie taka
konieczność?
Na ustach Belli
zawitał szeroki uśmiech.
-
Przysięgamy.
Czarny Pan
wyjął zza fałd szaty różdżkę i wycelował nią w rekrutów.
- Crucio!
Po trzech
sekundach grupa nastolatków leżała na ziemi, wijąc się z bólu. Voldemort
przeszedł obok każdego z nich. Na ich twarzach widniał bolesny grymas.
Zatrzymał się przy Belli. Ku jego zdziwieniu, dziewczyna zwinęła się w kłębek i
śmiała się. Jej zachowanie zaintrygowało Czarnego Pana. Pierwszy raz spotkał
kogoś, kto rozkoszowałby się bólem. Uśmiechnął się do siebie. Był pewien, że
Bella będzie jego najwierniejszą i najbardziej oddaną śmierciożerczynią.
Voldemort
cofnął zaklęcie.
- Czy mimo
tego, czego przed chwilą doświadczyliście z mojej strony, nadal pragniecie
służyć u mego boku?
Bella i jej
towarzysze spojrzeli mu pewnie w oczy.
- Tak, panie.
W oczach
Czarnego Pana pojawił się ogień, płonący bladym blaskiem.
- Podwińcie
rękawy.
Gdy rekruci
wykonali polecenie, Voldemort podchodził do każdego z osobna i wypalał im na
przedramieniu Mroczny Znak. Jeden po drugim padali na ziemię, wyjąc z bólu. Gdy
nadeszła kolej na Bellę, Czarny Pan wtargnął do jej umysłu. Wychwycił gamę
różnych uczuć. Podniecenie, radość… Pożądanie do jego osoby? Dotknął policzka
dziewczyny. Był zimny jak lód. Jej oczy zalśniły tajemniczym blaskiem.
Voldemort
powrócił do szarej rzeczywistości i wypalił na jej przedramieniu Mroczny Znak.
Bella po raz kolejny nie okazała słabości, gdy ogień rozniósł się po jej ciele.
Przeciwnie, uśmiech ponownie zawitał na jej bladej twarzy. Czarny Pan utkwił
wzrok w czarnych tęczówkach dziewczyny. Nagle wszystko zrozumiał.
W końcu
odnalazł swoją Królową Ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz