wtorek, 25 marca 2014

Rozdział 31



Dla Arisy – zdrowiej!

Rozdział 31


Ciężka praca


Święta minęły równie szybko, jak się zaczęły, przynajmniej dla Mary. Każdą wolną chwilę spędzała ze swoimi przyjaciółmi. Spacerowali po ośnieżonych błoniach, urządzali bitwy na śnieżki, przesiadywali przed kominkiem w pustym pokoju wspólnym, włóczyli się po zamku… Z ciężkim sercem pożegnała ostatnie dni spokoju i przygotowywała się na to, co miało nadejść.
Jak się spodziewała, wszyscy przeżyli wielki szok na wieść, że wybudziła się ze śpiączki. Jednakże trwało to zaledwie parę dni, a potem na nowo ludzie zaczęli zachowywać się tak, jak za czasów, gdy jej ojciec i brat umarli: szeptali za jej plecami, wytykali palcami, obrzucali pogardliwymi spojrzeniami. To ostatnie głównie dotyczyło Ślizgonów z Regulusem na czele. Nie ukrywali swojej wściekłości i to oni na głos wyrażali swoje ubolewanie, że jednak Mary udało się wybudzić ze śpiączki. Mimo tego wszystkiego nie przejmowała się tym. Przeciwnie, zachowywała się tak, jak dawniej, jakby Bella nigdy do niej nie napisała.
W pierwszym tygodniu zajęć nauczyciele potraktowali ją bardzo łagodnie. Nie była z niczego odpytywana, ani nie brała czynnego udziału w zajęciach, tylko obserwowała, na jakim poziomie teraz jest klasa, a pod sam koniec zajęć dostawała z każdego przedmiotu zakres materiału z trzeciego roku i połowy czwartego, który powinna opanować na egzaminy końcowe. Podczas tego tygodnia Mary była wstrząśnięta, jak sporo braków musi nadrobić, lecz w sobotę rano Lily zwołała ją i jej przyjaciół w pustej klasie historii magii i od razu przeszła do sedna sprawy.
- Musimy podzielić się na parę grup, które będą pomagać Mary z danego przedmiotu, zarówno z bieżącego, jak i zaległego materiału. Potem ustalimy, w które dni…
- Ale ja nie jestem dobry… - zaczął cicho Peter, lecz Lily mu przerwała:
- Dla ciebie mam specjalne zadanie, Peter. Zgromadzisz wszystkie notatki z astronomii i historii magii i podkreślisz najważniejsze wiadomości, bo akurat z tymi przedmiotami wystarczy, że Mary się ich obkuje.
- A co z dodatkowymi przedmiotami? - zapytał Peter. - One są o wiele bardziej…
- Rozmawiałem z moją mamą i powiedziała, że Mary raz w tygodniu będzie się z nią spotykać po lekcjach, by nadrobić materiał z trzeciej klasy i być może za zgodą Dumbledore’a przeprowadzi wcześniej egzamin - oznajmił John. - A co do opieki na magicznymi stworzeniami…
- Rozmawiałam już na ten temat z profesorem Kettleburnem - odparła natychmiast Mary. - Powiedział, bym się tym nie przejmowała, bo ze względu na mnie egzamin dla trzeciej klasy będzie polegał na utrzymaniu gumochłona przy życiu.
- No to świetnie. O ile pamiętam, wzięłaś sobie jeszcze starożytne runy…
- Ja się mogę tym zająć - wtrąciła Dorcas. - Zanim Mary zapadła w śpiączkę, byłyśmy najlepsze w całej klasie, więc bez problemu się z tym uporamy.
- Doskonale, teraz przejdźmy do głównych przedmiotów. - Lily spojrzała na listy od nauczycieli. - Ja i Sev będziemy ci pomagać z eliksirów. Zresztą, profesor Slughorn sam nam to zaproponował, ze względu na to, że jesteśmy najlepsi w całej klasie i bardzo liczy na to, że znów wrócisz do formy.
- Też mi coś…
- Potter, nie odzywaj się, jak ja mówię! Ale jeśli chodzi o ciebie i Blacka…
- Tak się składa, że mam imię - wtrącił Syriusz, udając oburzonego.
- Pogadamy, jak dorośniesz, Black. Tak więc, ty i Potter zajmiecie się obroną przed czarną magią. Z naszej grupy jesteście w tym, o dziwo, wybitnie najlepsi.
- To oczywiste.
- Hestio, Emelino - zaczęła Lily, ignorując komentarz Jamesa - pomożecie Mary w zielarstwie. Ogólnie z większości przedmiotów jesteście dobre, ale Hestia wykazuje szczególne zainteresowanie…
- Jasne, nie ma sprawy - odpowiedziały zgodnie siostry Vance.
- Szkoda tylko, że nie dałoby rady wejść do cieplarni…
- Porozmawiam z profesor Sprout - odparła Hestia. - Myślę, że się zgodzi.
- My możemy pomóc Mary w zaklęciach - odezwała się Marlena, wskazując na siebie i Johna.
- Właśnie miałam was o to poprosić. Świetnie, to chyba wszystko…
- A transmutacja? - zapytała Mary. - Bo chyba tylko to zostało…
- O Boże, zupełnie o tym zapomniałam! W dodatku już chyba wszyscy…
- Świetnie, Evans, a co z biednym Remusem? - zapytał oskarżycielskim tonem James. - O nim też zapomniałaś?
- Potter, zaraz stracę cierpliwość…
- No tak, bo do błędu się nie przyznasz…
- Wystarczy, James - uciszył go Remus. - Nie mam pretensji do Lily, że mnie pominęła. I tak dobrze zorganizowała podział obowiązków między nami. - Lily zarumieniła się. - Mogę pomóc Mary w transmutacji. Tyle że potrzebowałbym zastępstwa w razie jakbym… znów musiał wyjechać…
- W razie czego pomogę z Jamesem - odparł natychmiast Syriusz. - O ile Lily nie będzie miała nic przeciwko…
- Właściwie, to dobry pomysł. Ty, James i Remus jesteście na podobnym poziomie umiejętności…
- Czyżbym się przesłyszał? Nazwałaś mnie JAMESEM?
- Och, przymknij się Potter, każdemu zdarza się przejęzyczyć. Tak więc, zostało nam do ustalenia, kto i kiedy…
- Mary, mogłabym ci zająć chwilkę?
Wszyscy odwrócili się w stronę drzwi do klasy. W progu stała Gwenog Jones, nonszalancko opierając się o framugę. Zarówno Mary, jak i reszta byli zaskoczeni jej obecnością, z wyjątkiem Jamesa i Syriusza. Czując, że to jeden z ich dowcipów, niepewnie wyszła z Gwenog na korytarz, zamknęła za sobą drzwi i zanim kapitan drużyny Gryfonów cokolwiek powiedziała, rzekła:
- Może przejdźmy do rzeczy. Mam trochę spraw na głowie.
- Tak, wiem od Jamesa o twojej sytuacji. Zresztą, nie dziwię się. Lepsze to niż cofnięcie na trzeci rok.
- Czułam, że twoje przybycie ma coś z nim i Syriuszem wspólnego. - Mary wywróciła oczami.
- Spokojnie, nie musisz się niczego obawiać. Chciałam cię zapytać… czy zechciałabyś wrócić do drużyny Gryffindoru?
Minęło parę sekund, zanim pytanie Gwenog dotarło do Mary. Kompletnie zbiło ją to z tropu.
- Chcesz, bym wróciła do drużyny? Nie żartujesz?
- A czemu miałabym żartować?
- Rok temu odniosłam wrażenie…
- Och, daj spokój, wtedy byłaś kompletnie inną osobą - żachnęła się Gwenog. -  W trakcie treningów przekonałam się, że fatalnie zrobiłam, okazując wrogie nastawienie do ciebie. Może i nie miałyśmy okazji wspólnie rozegrać meczu z jakąkolwiek drużyną, ale widziałam cię w akcji na treningach. Dogadujesz się z członkami drużyny, potrafisz świetnie zgrać się ze ścigającymi…
- Zawsze mogłam wyjść z formy…
- Poćwiczymy nad tym. Oczywiście, terminy treningów ułożę tak, by nie koligowały z twoimi korkami.
- Nie wiem, czy Lily będzie tym zachwycona. - Mary nie dawała za wygraną.
- Ponoć James już rozmawiał z nią na ten temat.
Zanim Mary zdążyła odpowiedzieć, rozległ się wrzask i potężny huk w klasie historii magii, a następnie słychać było już tylko szereg bluźnierstw, których nie powstydziłby się Irytek.
- Chyba właśnie James przekazał Lily radosną nowinę - westchnęła Mary, ledwo powstrzymując śmiech.
- Czyli się zgadzasz?
- Właściwie, trochę wysiłku fizycznego mi się przyda w ramach przerwy od ciągłego zakuwania. W każdym razie, wejdź do środka. - Mary otworzyła drzwi klasy. - Wspólnie ustalimy pasujące nam terminy.
Tak więc, najbliższe miesiące były dla Mary prawdziwą orką. Sześć dni w tygodniu po lekcjach spotykała się z przyjaciółmi na wspólne odrabianie prac domowych, powtórki z ubiegłego roku i jednoczesne przygotowywanie się z materiału bieżącego. Dzięki Lily i Hestii nauczyciele udostępnili swoje sale lekcyjne na czas nadrabiania zaległości przez Mary.
W poniedziałki wraz z Dorcas spędzała parę godzin w bibliotece nad starożytnymi runami. Na szczęście, Mary nie wyszła z wprawy i nadrabianie zaległości z tego przedmiotu szło jej gładko i bezboleśnie. Podobnie było z zaklęciami, zielarstwem i eliksirami, które odbywały się kolejno w następne dni. Dzięki Hestii, profesor Sprout do kolacji udostępniała im cieplarnię, gdzie trzecia klasa odbywała zajęcia i dzięki temu Mary i siostry Vance nie ograniczały się do suchej teorii, ale też zajmowały się częścią praktyczną. Sama profesor Sprout brała czynny udział w pomaganiu Mary, szczególnie jeśli chodziło o materiał z pierwszej połowy czwartego roku. Z kolei profesor Slughorn uznał, że jedna z jego najzdolniejszych uczennic znakomicie da sobie radę bez jego pomocy, choć przyglądał się zmaganiom dziewczyny, gdy Lily i Severus po omówieniu konkretnego wywaru dawali jej półtorej godziny czasu na uwarzenie go, jednakże Mary radziła z tym sobie tak dobrze, jak za czasów, gdy Bella jeszcze nie zaczęła jej nękać.
Podejście Syriusza i Jamesa zdecydowanie odbiegało od zaleceń Lily, odnośnie przyswajania teorii. Uznali, że priorytetem są zajęcia praktyczne, także krótko omawiali inne zagadnienie i od razu przechodzili do praktycznych ćwiczeń. Mary miała pewne wątpliwości, czy tak okrojona teoria wystarczy jej na egzaminie, jednakże tegoroczny nauczyciel obrony przed czarną magią, profesor Courtney, zapewnił ją, że tylko tyle wymaga na egzaminie dla trzeciej klasy.
Najgorzej było z transmutacją. Materiał był o wiele bardziej skomplikowany i złożony niż rok temu, także niektóre ćwiczenia praktyczne stanowiły dla Mary spory problem. Na szczęście, Remus potrafił doskonale przekazać wiedzę, ponadto wykazywał się sporą dawką cierpliwości. W razie potrzeby wspomagała ich profesor McGonagall, dopowiadając drobne wskazówki, które pomagały Mary podczas zajęć. Konieczność zastąpienia Remusa zdarzyła się jedyne dwukrotnie, jednakże Syriusz i James sumiennie wywiązywali się ze swoich obowiązków również w tym zakresie, choć w tym wypadku profesor McGonagall wolała być obecna w trakcie prowadzonych przed nich zajęć.
Dodatkowo trzy razy w tygodniu Mary miała treningi Quidditcha. Gwenog wyciskała z nich siódme poty, jednak wszyscy ją dobrze rozumieli, bo bardzo jej zależało na Pucharze Quidditcha. W głębi ducha Mary była jej wdzięczna. Po kilku katorżniczych treningach szybko wróciła do formy i latała na takim poziomie, jaki prezentowała przed śmiercią Septymiusza. Poza tym, gdyby nie treningi, zwariowałaby od tej ciągłej nauki i mimo ciągłego przemęczenia i małej ilości wolnego czasu, ciągle dawała z siebie coraz więcej i nie traciła zapału, zarówno w sferze edukacyjnej, jak i sportowej, mimo że zdarzały się dni kryzysu i paniki. Szczególnie efekty w tej drugiej kwestii były widoczne w dwóch ostatnich meczach Quidditcha, gdzie cała drużyna brawurowo odniosło widowiskowe zwycięstwa.

*  *  *

- Przede wszystkim, bardzo chciałam podziękować Mary - oznajmiła całej drużynie Gwenog, trzymając pod pachą Puchar Qudditcha. - Bez niej nie zaszlibyśmy tak daleko… I nawet nie waż się zaprzeczać! - ostrzegła ją kapitan drużyny Gryfonów. - Podczas treningów dawałaś z siebie najwięcej, a podczas meczy dałaś pokaz niezwykle profesjonalnej gry, szczególnie dziś pokazałaś dużo świetnych podań i bramek.
- Cóż, najważniejsze, że wygraliśmy. - Mary nawet nie próbowała sprzeczać się z Gwenog, choć uważała, że trochę przesadza.
- No widzisz, mówiłem, że powrót do drużyny dobrze ci zrobi! - oznajmił entuzjastycznie Syriusz, gdy on, Mary i James wracali do zamku do pokoju wspólnego na imprezę z okazji zdobycia Pucharu Quidditcha. - I Gwenog ma rację. Naprawdę strzeliłaś sporo brawurowych bramek!
- Oj tam, ty też…
- Ale to wykonanie podwójnej pętli, by uniknąć tłuczka i strzał z główki był bombowy! - przyznał James, również bardzo podekscytowany. - Tą wygraną zdobyliśmy dzięki tobie!
- Zachowajcie te gadki na balangę. Też się cieszę z wygranej. W końcu to jeden z dwóch sukcesów, których dokonałam w tak krótkim czasie.
- A czym jeszcze nas zaskoczysz?
- Zdaniem za trzy tygodnie pomyślnie wszystkich egzaminów z obu lat - oznajmiła dumnie Mary, po czym parsknęła śmiechem i, poczuwszy krople deszczu spadające na ziemię, pobiegła z chłopakami do zamku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz