Dla
Arisy – zdrowiej!
Rozdział
31
Ciężka
praca
Święta
minęły równie szybko, jak się zaczęły, przynajmniej dla Mary. Każdą wolną chwilę
spędzała ze swoimi przyjaciółmi. Spacerowali po ośnieżonych błoniach, urządzali
bitwy na śnieżki, przesiadywali przed kominkiem w pustym pokoju wspólnym, włóczyli
się po zamku… Z ciężkim sercem pożegnała ostatnie dni spokoju i przygotowywała
się na to, co miało nadejść.
Jak
się spodziewała, wszyscy przeżyli wielki szok na wieść, że wybudziła się ze
śpiączki. Jednakże trwało to zaledwie parę dni, a potem na nowo ludzie zaczęli zachowywać
się tak, jak za czasów, gdy jej ojciec i brat umarli: szeptali za jej plecami,
wytykali palcami, obrzucali pogardliwymi spojrzeniami. To ostatnie głównie
dotyczyło Ślizgonów z Regulusem na czele. Nie ukrywali swojej wściekłości i to
oni na głos wyrażali swoje ubolewanie, że jednak Mary udało się wybudzić ze
śpiączki. Mimo tego wszystkiego nie przejmowała się tym. Przeciwnie,
zachowywała się tak, jak dawniej, jakby Bella nigdy do niej nie napisała.
W
pierwszym tygodniu zajęć nauczyciele potraktowali ją bardzo łagodnie. Nie była
z niczego odpytywana, ani nie brała czynnego udziału w zajęciach, tylko
obserwowała, na jakim poziomie teraz jest klasa, a pod sam koniec zajęć dostawała
z każdego przedmiotu zakres materiału z trzeciego roku i połowy czwartego, który
powinna opanować na egzaminy końcowe. Podczas tego tygodnia Mary była wstrząśnięta,
jak sporo braków musi nadrobić, lecz w sobotę rano Lily zwołała ją i jej
przyjaciół w pustej klasie historii magii i od razu przeszła do sedna sprawy.
-
Musimy podzielić się na parę grup, które będą pomagać Mary z danego przedmiotu,
zarówno z bieżącego, jak i zaległego materiału. Potem ustalimy, w które dni…
-
Ale ja nie jestem dobry… - zaczął cicho Peter, lecz Lily mu przerwała:
-
Dla ciebie mam specjalne zadanie, Peter. Zgromadzisz wszystkie notatki z
astronomii i historii magii i podkreślisz najważniejsze wiadomości, bo akurat z
tymi przedmiotami wystarczy, że Mary się ich obkuje.
-
A co z dodatkowymi przedmiotami? - zapytał Peter. - One są o wiele bardziej…
-
Rozmawiałem z moją mamą i powiedziała, że Mary raz w tygodniu będzie się z nią
spotykać po lekcjach, by nadrobić materiał z trzeciej klasy i być może za zgodą
Dumbledore’a przeprowadzi wcześniej egzamin - oznajmił John. - A co do opieki
na magicznymi stworzeniami…
-
Rozmawiałam już na ten temat z profesorem Kettleburnem - odparła natychmiast Mary.
- Powiedział, bym się tym nie przejmowała, bo ze względu na mnie egzamin dla
trzeciej klasy będzie polegał na utrzymaniu gumochłona przy życiu.
-
No to świetnie. O ile pamiętam, wzięłaś sobie jeszcze starożytne runy…
-
Ja się mogę tym zająć - wtrąciła Dorcas. - Zanim Mary zapadła w śpiączkę, byłyśmy
najlepsze w całej klasie, więc bez problemu się z tym uporamy.
-
Doskonale, teraz przejdźmy do głównych przedmiotów. - Lily spojrzała na listy
od nauczycieli. - Ja i Sev będziemy ci pomagać z eliksirów. Zresztą, profesor
Slughorn sam nam to zaproponował, ze względu na to, że jesteśmy najlepsi w
całej klasie i bardzo liczy na to, że znów wrócisz do formy.
-
Też mi coś…
-
Potter, nie odzywaj się, jak ja mówię! Ale jeśli chodzi o ciebie i Blacka…
-
Tak się składa, że mam imię - wtrącił Syriusz, udając oburzonego.
-
Pogadamy, jak dorośniesz, Black. Tak więc, ty i Potter zajmiecie się obroną
przed czarną magią. Z naszej grupy jesteście w tym, o dziwo, wybitnie najlepsi.
-
To oczywiste.
-
Hestio, Emelino - zaczęła Lily, ignorując komentarz Jamesa - pomożecie Mary w zielarstwie.
Ogólnie z większości przedmiotów jesteście dobre, ale Hestia wykazuje
szczególne zainteresowanie…
-
Jasne, nie ma sprawy - odpowiedziały zgodnie siostry Vance.
-
Szkoda tylko, że nie dałoby rady wejść do cieplarni…
-
Porozmawiam z profesor Sprout - odparła Hestia. - Myślę, że się zgodzi.
-
My możemy pomóc Mary w zaklęciach - odezwała się Marlena, wskazując na siebie i
Johna.
-
Właśnie miałam was o to poprosić. Świetnie, to chyba wszystko…
-
A transmutacja? - zapytała Mary. - Bo chyba tylko to zostało…
-
O Boże, zupełnie o tym zapomniałam! W dodatku już chyba wszyscy…
-
Świetnie, Evans, a co z biednym Remusem? - zapytał oskarżycielskim tonem James.
- O nim też zapomniałaś?
-
Potter, zaraz stracę cierpliwość…
-
No tak, bo do błędu się nie przyznasz…
-
Wystarczy, James - uciszył go Remus. - Nie mam pretensji do Lily, że mnie
pominęła. I tak dobrze zorganizowała podział obowiązków między nami. - Lily zarumieniła
się. - Mogę pomóc Mary w transmutacji. Tyle że potrzebowałbym zastępstwa w razie
jakbym… znów musiał wyjechać…
-
W razie czego pomogę z Jamesem - odparł natychmiast Syriusz. - O ile Lily nie
będzie miała nic przeciwko…
-
Właściwie, to dobry pomysł. Ty, James i Remus jesteście na podobnym poziomie
umiejętności…
-
Czyżbym się przesłyszał? Nazwałaś mnie JAMESEM?
-
Och, przymknij się Potter, każdemu zdarza się przejęzyczyć. Tak więc, zostało
nam do ustalenia, kto i kiedy…
-
Mary, mogłabym ci zająć chwilkę?
Wszyscy
odwrócili się w stronę drzwi do klasy. W progu stała Gwenog Jones, nonszalancko
opierając się o framugę. Zarówno Mary, jak i reszta byli zaskoczeni jej
obecnością, z wyjątkiem Jamesa i Syriusza. Czując, że to jeden z ich dowcipów, niepewnie
wyszła z Gwenog na korytarz, zamknęła za sobą drzwi i zanim kapitan drużyny
Gryfonów cokolwiek powiedziała, rzekła:
-
Może przejdźmy do rzeczy. Mam trochę spraw na głowie.
-
Tak, wiem od Jamesa o twojej sytuacji. Zresztą, nie dziwię się. Lepsze to niż
cofnięcie na trzeci rok.
-
Czułam, że twoje przybycie ma coś z nim i Syriuszem wspólnego. - Mary wywróciła
oczami.
-
Spokojnie, nie musisz się niczego obawiać. Chciałam cię zapytać… czy zechciałabyś
wrócić do drużyny Gryffindoru?
Minęło
parę sekund, zanim pytanie Gwenog dotarło do Mary. Kompletnie zbiło ją to z
tropu.
-
Chcesz, bym wróciła do drużyny? Nie żartujesz?
-
A czemu miałabym żartować?
-
Rok temu odniosłam wrażenie…
-
Och, daj spokój, wtedy byłaś kompletnie inną osobą - żachnęła się Gwenog. - W trakcie treningów przekonałam się, że
fatalnie zrobiłam, okazując wrogie nastawienie do ciebie. Może i nie miałyśmy
okazji wspólnie rozegrać meczu z jakąkolwiek drużyną, ale widziałam cię w akcji
na treningach. Dogadujesz się z członkami drużyny, potrafisz świetnie zgrać się
ze ścigającymi…
-
Zawsze mogłam wyjść z formy…
-
Poćwiczymy nad tym. Oczywiście, terminy treningów ułożę tak, by nie koligowały
z twoimi korkami.
-
Nie wiem, czy Lily będzie tym zachwycona. - Mary nie dawała za wygraną.
-
Ponoć James już rozmawiał z nią na ten temat.
Zanim
Mary zdążyła odpowiedzieć, rozległ się wrzask i potężny huk w klasie historii
magii, a następnie słychać było już tylko szereg bluźnierstw, których nie powstydziłby
się Irytek.
-
Chyba właśnie James przekazał Lily radosną nowinę - westchnęła Mary, ledwo powstrzymując
śmiech.
-
Czyli się zgadzasz?
-
Właściwie, trochę wysiłku fizycznego mi się przyda w ramach przerwy od ciągłego
zakuwania. W każdym razie, wejdź do środka. - Mary otworzyła drzwi klasy. -
Wspólnie ustalimy pasujące nam terminy.
Tak
więc, najbliższe miesiące były dla Mary prawdziwą orką. Sześć dni w tygodniu po
lekcjach spotykała się z przyjaciółmi na wspólne odrabianie prac domowych,
powtórki z ubiegłego roku i jednoczesne przygotowywanie się z materiału
bieżącego. Dzięki Lily i Hestii nauczyciele udostępnili swoje sale lekcyjne na
czas nadrabiania zaległości przez Mary.
W
poniedziałki wraz z Dorcas spędzała parę godzin w bibliotece nad starożytnymi
runami. Na szczęście, Mary nie wyszła z wprawy i nadrabianie zaległości z tego
przedmiotu szło jej gładko i bezboleśnie. Podobnie było z zaklęciami,
zielarstwem i eliksirami, które odbywały się kolejno w następne dni. Dzięki
Hestii, profesor Sprout do kolacji udostępniała im cieplarnię, gdzie trzecia
klasa odbywała zajęcia i dzięki temu Mary i siostry Vance nie ograniczały się
do suchej teorii, ale też zajmowały się częścią praktyczną. Sama profesor
Sprout brała czynny udział w pomaganiu Mary, szczególnie jeśli chodziło o materiał
z pierwszej połowy czwartego roku. Z kolei profesor Slughorn uznał, że jedna z jego
najzdolniejszych uczennic znakomicie da sobie radę bez jego pomocy, choć
przyglądał się zmaganiom dziewczyny, gdy Lily i Severus po omówieniu
konkretnego wywaru dawali jej półtorej godziny czasu na uwarzenie go, jednakże
Mary radziła z tym sobie tak dobrze, jak za czasów, gdy Bella jeszcze nie zaczęła
jej nękać.
Podejście
Syriusza i Jamesa zdecydowanie odbiegało od zaleceń Lily, odnośnie przyswajania
teorii. Uznali, że priorytetem są zajęcia praktyczne, także krótko omawiali inne
zagadnienie i od razu przechodzili do praktycznych ćwiczeń. Mary miała pewne
wątpliwości, czy tak okrojona teoria wystarczy jej na egzaminie, jednakże tegoroczny
nauczyciel obrony przed czarną magią, profesor Courtney, zapewnił ją, że tylko
tyle wymaga na egzaminie dla trzeciej klasy.
Najgorzej
było z transmutacją. Materiał był o wiele bardziej skomplikowany i złożony niż
rok temu, także niektóre ćwiczenia praktyczne stanowiły dla Mary spory problem.
Na szczęście, Remus potrafił doskonale przekazać wiedzę, ponadto wykazywał się
sporą dawką cierpliwości. W razie potrzeby wspomagała ich profesor McGonagall,
dopowiadając drobne wskazówki, które pomagały Mary podczas zajęć. Konieczność
zastąpienia Remusa zdarzyła się jedyne dwukrotnie, jednakże Syriusz i James sumiennie
wywiązywali się ze swoich obowiązków również w tym zakresie, choć w tym wypadku
profesor McGonagall wolała być obecna w trakcie prowadzonych przed nich zajęć.
Dodatkowo
trzy razy w tygodniu Mary miała treningi Quidditcha. Gwenog wyciskała z nich
siódme poty, jednak wszyscy ją dobrze rozumieli, bo bardzo jej zależało na
Pucharze Quidditcha. W głębi ducha Mary była jej wdzięczna. Po kilku
katorżniczych treningach szybko wróciła do formy i latała na takim poziomie,
jaki prezentowała przed śmiercią Septymiusza. Poza tym, gdyby nie treningi, zwariowałaby
od tej ciągłej nauki i mimo ciągłego przemęczenia i małej ilości wolnego czasu,
ciągle dawała z siebie coraz więcej i nie traciła zapału, zarówno w sferze
edukacyjnej, jak i sportowej, mimo że zdarzały się dni kryzysu i paniki.
Szczególnie efekty w tej drugiej kwestii były widoczne w dwóch ostatnich
meczach Quidditcha, gdzie cała drużyna brawurowo odniosło widowiskowe
zwycięstwa.
* * *
-
Przede wszystkim, bardzo chciałam podziękować Mary - oznajmiła całej drużynie
Gwenog, trzymając pod pachą Puchar Qudditcha. - Bez niej nie zaszlibyśmy tak
daleko… I nawet nie waż się zaprzeczać! - ostrzegła ją kapitan drużyny
Gryfonów. - Podczas treningów dawałaś z siebie najwięcej, a podczas meczy dałaś
pokaz niezwykle profesjonalnej gry, szczególnie dziś pokazałaś dużo świetnych podań
i bramek.
-
Cóż, najważniejsze, że wygraliśmy. - Mary nawet nie próbowała sprzeczać się z
Gwenog, choć uważała, że trochę przesadza.
-
No widzisz, mówiłem, że powrót do drużyny dobrze ci zrobi! - oznajmił entuzjastycznie
Syriusz, gdy on, Mary i James wracali do zamku do pokoju wspólnego na imprezę z
okazji zdobycia Pucharu Quidditcha. - I Gwenog ma rację. Naprawdę strzeliłaś sporo
brawurowych bramek!
-
Oj tam, ty też…
-
Ale to wykonanie podwójnej pętli, by uniknąć tłuczka i strzał z główki był
bombowy! - przyznał James, również bardzo podekscytowany. - Tą wygraną
zdobyliśmy dzięki tobie!
-
Zachowajcie te gadki na balangę. Też się cieszę z wygranej. W końcu to jeden z
dwóch sukcesów, których dokonałam w tak krótkim czasie.
-
A czym jeszcze nas zaskoczysz?
-
Zdaniem za trzy tygodnie pomyślnie wszystkich egzaminów z obu lat - oznajmiła dumnie
Mary, po czym parsknęła śmiechem i, poczuwszy krople deszczu spadające na
ziemię, pobiegła z chłopakami do zamku.