Dla
Arisy – bo długo czekała na ten rozdział
[music]
Rozdział
29
Przebudzenie
Poczuła
dziwne szarpnięcie w okolicach pępka i ogarnęła ją ciemność. Nie wiedziała, co
jest grane. Miała się obudzić, przynajmniej tak powiedział jej Septymiusz. Nie
zdążyła jednak dłużej się nad tym zastanowić, gdyż poczuła silny impuls
elektryczny przeszywający jej ciało i zacisnęła z bólu powieki. Gdy ból minął,
otworzyła oczy i ujrzała sufit sali szpitalnej. Obróciła lekko głowę w lewo i
zobaczyła Syriusza, śpiącego na krześle. Ulżyło jej. Wróciła. Jednak nagle poczuła,
że nie może złapać tchu, gdyż w tchawicy znajdowała się jakaś plastikowa rurka.
Przecież jestem podłączona do respiratora
- pomyślała po chwili. Zaczęła się dusić.
Nie
wiedziała, ile to trwało: parę sekund, dziesięć, dwadzieścia… Po jakimś czasie
walki o oddech poczuła, że plastikowa rurka opuszcza jej krtań i łapczywie
złapała kilka haustów powietrza, trzymając się za pierś.
-
Już spokojnie… Oddychaj… Powoli…
Gdy
serce i płuca uspokoiły się ,Mary ponownie rozejrzała się po sali szpitalnej.
Teraz prócz Syriusza w środku byli Cedrella, James, Andromeda, Molly i…
-
P-profesor Dumbledore? - wyjąkała z lekkim zdziwieniem. - Co pan tu robi? Czy…
-
…nie powinien być teraz w Hogwarcie? Jakże bym mógł siedzieć i gnić za
dyrektorskim biurkiem, gdy jedna z moich najzdolniejszych uczennic walczy o
życie w szpitalu? - Jednak gdy wyraz twarzy Mary nie zmienił się, odparł: - Co
drugi weekend eksportuję pana Blacka i pana Pottera tutaj, by czuwali nad tobą.
Właściwie, najbardziej Syriuszowi na tym zależy, James tylko mu towarzyszy…
-
Co ci strzeliło do głowy, dosiadając tej piekielnej kelpii?! - nie wytrzymał
Syriusz, przerywając Dumbledore’owi. - Czy ty nie wiesz, że te bestie są
niebezpieczne?!
-
Nie przesadzaj, nie są wcale takie złe - zaperzyła się Mary, lecz widząc
wściekłą twarz Syriusza dodała szybko: - Wiedziałam, że nic mi nie zrobi.
Czułam to. Po prostu…
-
Och, tak, ty i twoja niezawodna intuicja! Cóż, tym razem cię zawiodła…
-
Właściwie, jak długo tu leżę? - przerwała mu Mary. Miała dość tyrady
przyjaciela.
-
Cóż, właściwie za dwa tygodnie zbliża
się Boże Narodzenie…
-
To ja tu leżałam z miesiąc?! - wykrztusiła Mary, jednak po spojrzeniach, które
wymieniły ze sobą Andromeda i Molly poczuła, że coś jest nie tak. W końcu
odezwała się Cedrella.
-
Kochanie… odkąd zapadłaś w śpiączkę, minęło trzynaście miesięcy.
Mary zatkało. Zapadła w
śpiączkę na ponad rok?
-
Ale… jak…
-
Nie jestem w stanie ci tego wytłumaczyć, Mary - oznajmił Dumbledore. - Jesteś
pierwszą i jedyną niedoszłą ofiara
kelpii. Generalnie, one topią swoich jeźdźców i pożerają na dnie jeziora,
jednakże Syriusz i twój Strażnik zdążyli w ostatniej chwili…
Nagle
Mary poczuła ogromne ciepło w okolicach jej prawej dłoni i odwróciła się. To
Tora siedziała u jej boku, bacznie jej się przyglądając. Na jej widok poczuła
ulgę.
-
Nie odstępowała cię ani na krok - ciągnął Dumbledore. - Dobrze, że dopuszczała
uzdrowicieli, by cię doglądali.
-
I co teraz ze mną będzie? - zapytała Mary.
-
Co masz na myśli?
-
No ze względu na mój stan… będę musiała powtarzać trzecią klasę?
Błękitne
tęczówki dyrektora rozpromieniły się.
-
W normalnym trybie postępowania to jedyna możliwość, jednakże jako dyrektor mogę
naginać przepisy, także będziesz ze swoimi przyjaciółmi uczęszczać na zajęcia
dla czwartej klasy, jednakże dodatkowo przystąpisz w czerwcu do egzaminów
końcowych dla trzeciego roku. Nie martw się zaległościami - dodał szybko,
widząc przerażoną twarz Mary. - Jestem przekonany, że panna Evans z pewnością
ci pomoże w opanowaniu tak dużej ilości materiału z obu roczników. Pamiętam,
jak w ciągu miesiąca pomogła ci opanować zakres materiału na egzamin z drugiego
roku i udało ci się zdać.
-
No tak, ale tym razem…
-
Naprawdę, nie martw się tym na zapas. Ciesz się że żyjesz. Baliśmy się, że się
nie wybudzisz.
-
W ciągu tego roku wydarzyło się cos ważnego? - zapytała zaciekawiona Mary.
-
W świecie czarodziejów nic - odezwał się James - a jeśli chodzi o szkołę…
-
Opowiecie mi o tym, jak wrócę do Hogwartu po świętach. Chodzi mi o Bellatriks.
Została schwytana?
-
Niestety nie - odrzekła ponuro Molly. - Aurorzy z całego kraju robią co mogą,
ale nadal pozostaje nieuchwytna. Zapewne przebywa blisko Sama-Wiesz-Kogo.
-
Myślałam, że w ciągu roku będą jakieś postępy…
-
Teraz uczy się czarnej magii od najpotężniejszego czarnoksiężnika od czasów Grindelwalda
- oznajmił Dumbledore poważnym tonem. - W ciągu roku dała popis swoim nowym
zdolnościom, mordując brutalnie kilka mugolskich wiosek. A co do twojego powrotu
po świętach do Hogwartu… - Dumbledore zwrócił się do Cedrelli. - Co byś powiedziała
na to, byście wraz z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi Mary spędzili Boże
Narodzenie w Hogwarcie? Minerwa już obeszła wszystkie domy i żaden z uczniów
nie wpisał się na listę…
-
To bardzo dobry pomysł. Szczerze mówiąc, wolałabym nie urządzać świąt w domu, a
Artur z Molly dopiero urządzają się…
-
A coś się stało z naszym domem? - zdziwiła się Mary.
-
Ależ nie, tylko teraz bardziej melinę przypomina…
-
Melinę?
Molly
i Cedrella spojrzały po sobie z niepokojem, lecz to Andromeda odpowiedziała.
-
Chodzi o Billiusa. Bardzo się stoczył. Zapewne pamiętasz, że całymi dniami go
nie było i wracał pijany do domu… Cóż, teraz jest jeszcze gorzej. Można
powiedzieć, iż uzależnił się od alkoholu…
-
Pamiętam zbyt dobrze jego awantury po pogrzebie – rzekła z niesmakiem Mary. - Miałam
wrażenie, że obwinia mnie o śmierć taty…
-
Cóż… - odezwała się Cedrella, nie patrząc córce w oczy. - Wybacz, że to powiem,
ale to prawda. Gdy wróciłaś do Hogwartu, obarczał cię o to winą. Nie miej mu
tego za złe. Przeżył mocno śmierć ojca, a tak brutalna strata…
-
Rozumiem go. Sama siebie obwiniałam… aż do teraz. Jednakże po rozmowie z nim…
-
Rozmawiałaś z Septymiuszem? - Cedrella wybałuszyła oczy, tak samo Molly i Andromeda.
-
Tak… Mamo, dlaczego nic nie mówiłaś że tata miał raka?
Cedrellę
zbiło to z tropu. Wszyscy jej się bacznie przyglądali, szczególnie Mary i
Molly. Zaczęły jej lekko trząść się dłonie. Po chwili rzekła:
-
Myślałam, że mimo rokowania uzdrowicieli jest nadzieja na ozdrowienie. Nie
chciałam was tym obarczać i byście niepotrzebnie się martwili… a po pogrzebie
nie mogłam się zebrać…
-
Ja, Artur i Billius zasłużyliśmy na prawdę - odparła krótko Mary, grobowym
głosem. - To nasz ojciec. Nie myślałaś, że ja i Billius nie czulibyśmy poczucia
winy?
-
Mary, wybacz mi. Ja… wtedy nie byłam sobą. Czułam, że go tracę, nie mogłam się
z tym pogodzić… a po pogrzebie nie mogłam sobie wybaczyć…
-
Przecież w niczym nie zawiniłaś, mamo…
-
Ale czułam, że zawiodłam wszystkich. Ciebie, Artura, Billiusa, nawet samą
siebie… Mogliście się przygotować już wcześniej na to, że Septymiusz wkrótce
odejdzie… Ja…
-
Jeśli o mnie chodzi, nie winię cię, mamo. Nie wiem, jak Artur i Billius…
Zresztą, myślałam, że mnie znienawidziłaś…
-
Co ty opowiadasz? - Cedrella przeraziła się, wpatrując się z lękiem swojej
córce.
-
W końcu Bella zamordowała tatę przeze mnie… Przez to, że zbuntowałam się jej..
Ja…
Nie
skończyła, gdyż Cedrella podeszła do niej i mocno ją objęła. Mary odwzajemniła
uścisk. Brakowało jej tego.
-
Nigdy bym cię nie obwiniała za śmierć kogokolwiek z naszej rodziny, nawet z
takiego powodu, jak konflikt z Bellatriks Black. Jestem z ciebie dumna, że jej
się nie podporządkowałaś. Masz silny charakter i mnóstwo odwagi, a takich osób
teraz nam trzeba w tych mrocznych czasach.
-
Mówisz, jak profesor Dumbledore…
-
Cóż, właściwie to jego słowa. Nie pamiętam, kiedy to powiedział…
-
O ile mnie pamięć nie myli, to użyłem tego sformułowania w jednym z oświadczeń
dla „Proroka Codziennego”, gdy zeszłego lata śmierciożercy wymordowali
McKinnonów…
-
McKinnonów? - powtórzyła Mary, patrząc z przerażeniem na Dumbledore’a. - Ale..
to znaczy, że Marlena…
-
Nie, nic jej nie jest. W tym czasie spędzała letnie wakacje u pana Fontane.
Jednakże w jej rodzinnym domu pojawili się śmierciożercy i zamordowali jej
rodziców i dziadków. Prawdopodobnie wśród morderców była panna Black, ponieważ
napisała na ścianie krwią któregoś z McKinnonów serdeczne pozdrowienia dla Marleny z nadzieją, że niedługo spotka
ciebie w zaświatach…
-
Och mój… - Mary zakryła usta rękoma. Na samą myśl o Marlenie, tracącej całą
rodzinę w tak brutalny sposób poczuła w sercu zarówno żal, jak i nienawiść.
-
Nawet po tym, gdy wszyscy mówili o twojej śpiączce, Bella nie porzuciła swojego
planu zemsty na twoich bliskich. Choć teraz, gdy dowie się, że się
przebudziłaś, nie ucieszy się na tę wieść…
-
Póki co, nie warto sobie nią zawracać głowy - odparła Andromeda. - Od ponad
roku nie utrzymuję z rodziną kontaktu właśnie z powodu mojej głupiej siostry,
choć dla nich Bellatriks to bohaterka narodowa. W każdym razie, muszę was teraz
wszystkich wyprosić. Chcę sprawdzić stan zdrowia Mary…
-
Oczywiście, Andromedo, już idziemy - odparł Dumbledore, po czym zwrócił się do
Mary: - Mam nadzieję, że przyjmiesz zaproszenie na spędzenie świąt z Hogwarcie
bliskimi.
-
Z wielką chęcią… Choć z drugiej strony, nie ze wszystkimi, skoro z Biliiusem jest
tak źle...
-
Alkoholizm to też choroba, jednakże twój brat nie zamierza jej leczyć - odparła
Molly. - Może z czasem da się go namówić, ale nie teraz…
-
Nie chcę być tak bardzo zrzędliwa jak pani Pomfrey, ale naprawdę powinniście
już wyjść - odparła Andromeda. - W przeciwnym razie nie zbadam Mary nawet do świąt.
Dumbledore,
Cedrella, Molly, James i Syriusz posłuchali jej i opuścili salę szpitalną,
obdarzając Mary pogodnymi spojrzeniami, a gdy drzwi zamknęły się za nimi, Andromeda
zabrała się do roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz