Rozdział 21
Sekrety
Najbliższy tydzień Mary spędziła w
skrzydle szpitalnym. Nie uskarżała się na to. Nie miała ochoty być wytykana
palcami przez resztę uczniów, bo pewnie wieść o jej nocnej przechadzce szybko
się rozeszła. Już sobie wyobrażała głos Regulusa pełen rozczarowania, że
wilkołak niestety darował jej życie. By o tym nie myśleć rysowała na swoim szkicowniku,
który dostała od Syriusza na Gwiazdkę. To ją odprężało i jedyne na czym się
skupiała, to na tym, co rysuje i na świergocie ptaków za oknem.
Tak się złożyło, że dwa dni po jej
przebudzeniu wypadały dwunaste urodziny Mary. Rzecz jasna, Marlena, Lily,
Dorcas i John przyszli ją w ten dzień odwiedzić. Za radą profesora Dumbledore’a
zmieniła swoje nastawienie. Próbowała rozmawiać ze swoimi przyjaciółmi tak,
jakby nigdy nie dostała listu od Belli. Sama musiała przyznać przed samą sobą,
że bardzo jej tego brakowało. Ta cała alienacja nie była dobrym pomysłem, a
Mary potrzebowała wręcz towarzystwa bliskich jej osób. Nie mogła im co prawda
powiedzieć, co ją gryzie, ale sama ich obecność działała kojąco.
- Cała szkoła tylko mówi o tobie -
odrzekła z przejęciem Dorcas. - Uważają cię za wielką szczęściarę. Niewielu
uchodzi cało ze spotkania z wilkołakiem!
- Cóż, nie każdy ma przy sobie
Strażnika - wyznała Mary, gładząc Torę po grzbiecie. - Przynajmniej mieliście
spokój.
- Chyba żartujesz! - prychnęła z
dezaprobatą Lily. - Potter i Black ani na moment nie przestali robić ludziom
głupich dowcipów. Wczoraj podrzucili do pokoju wspólnego Ślizgonów ognistego
kraba. Większość z nich doznało poważnych poparzeń, jednakże profesor
Dumbledore jednym machnięcie różdżki sprawił, zę krab zmienił się w jaszczurkę. Profesor Slughorn sporządził
eliksir przeciwko poparzeniom…
- James i Syriusz podrzucili do pokoju
wspólnego Ślizgonów ognistego kraba? - powtórzyła zdumiona Mary. - Skąd znali
hasło i lokalizację wejścia do ich salonu?
- Nie wiemy. Jednakże dostali
dwutygodniowy szlaban i od dziś czyszczą lochy.
- Jeśli mowa o Ślizgonach, to gdzie
Severus? Myślałam, że z wami przyjdzie.
- Doznał tak dotkliwych poparzeń, że
pęcherze bolą go, jak się porusza. Skurwysyny.
- Lily! - Dorcas spojrzała na
przyjaciółkę zaszokowana. Marlena, Mary i John również. Jeszcze nigdy nie
słyszeli, by z ust Lily wypłynęły takie przekleństwa. - Czy ty…
- Dorcas, sama wczoraj przyznałaś, że
przegięli tym razem, więc ich teraz nie broń!
- Uspokójcie się - upomniał je John
spokojnym głosem. - Chyba nie chcecie, by pani Pomfrey nas stąd wywaliła?
Lily i Dorcas spojrzały w stronę
gabinetu pielęgniarki, a gdy nie usłyszały odgłosu jej kroków, zamilkły. Po
chwili Lily spojrzała Mary prosto w oczy i zapytała:
- Nadal się upierasz, by nie zdawać
egzaminów końcowych?
Reszta również spojrzała na nią,
bacznie ją obserwując. Mary westchnęła. Musiała to powiedzieć.
- Nawet gdybym zmieniła zdanie, to nie
nauczę się całego materiału z drugiej klasy przez cztery tygodnie.
- Kochana, od czego masz Lily? -
żachnęła się Dorcas z lekkim rozbawieniem. - Do tego czasu zdoła cię doskonale
przygotować.
- Może masz rację…
- Nie może, tylko na pewno. Ja zawsze
mam rację.
Mary parsknęła śmiechem. Już
zapomniała, jaka Dorcas potrafi być bezpośrednia.
- No, w końcu się uśmiechnęłaś. Przez
ostatnie miesiące byłaś bardzo przybita. Czy…
- Nie wiecie może, kiedy odwiedzi mnie
Remus? - zapytała nagle Mary. Za wszelką
cenę chciała zmienić temat.
- James wspomniał nam dziś podczas
drugiego śniadania, że pięć dni temu wyjechał.
- Znowu się źle poczuł?
- Prawdopodobnie. A czemu pytasz?
- Tak z ciekawości. Dawno z nim nie
rozmawiałam.
- W sumie z nikim... - zaczęła Dorcas,
lecz Marlena rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie, więc zamilkła. Przez resztę
wizyty opowiadali sobie dowcipy i dyskutowali na temat egzaminów.
*
* *
W połowie maja Mary wyszła ze skrzydła
szpitalnego. Z tej okazji Gryfoni urządzili w swojej wieży huczną imprezę.
Nauczyciele nie kwapili się, by ją przerwać, nawet w czasie ciszy nocnej. Mary
podejrzewała, że to dlatego, by mogli się nacieszyć jej powrotem do szkolnej
społeczności. Osobiście chciała jak najszybciej zaszyć się w swoim dormitorium,
jednakże postanowiła pozwolić Gryfonom świętować razem z nią jej powrót, mimo
że wolałaby odrobinę spokoju. Żarty, muzyka, wesołe rozmowy nie zawsze
docierały do niej, gdyż cały czas zaprzątała sobie głowę groźbami Belli. Czuła,
że powinna pójść z tym do Dumbledore’a, lecz miała obawy. W głębi ducha była
wdzięczna Syriuszowi, że po jej przygodzie z wilkołakiem nie wypuścił pary z
ust przed dyrektorem. Zachował się jak prawdziwy przyjaciel i trochę zrobiło
jej się głupio za to, jak go ostatnimi czasy traktowała.
Dzień przed początkiem czerwca Remus
wrócił do Hogwartu. Mary zauważyła, że wyglądał bardzo mizernie. Miał worki pod
oczami, z nikim przeważnie nie rozmawiał, nie licząc Jamesa, Syriusza i Petera.
Chciała do niego podejść i zagadać, ale za każdym razem zbywał ją półsłówkami.
Zawiodła się nieco, bo miała nadzieję, że to jemu się wygada w sprawie Belli.
Samo jego zachowanie było dziwne. Zwykle otwarcie ze sobą rozmawiali, nie
licząc jej ostatniego okresu, a teraz trzymał się tylko blisko Syriusza, Jamesa
i Petera. Nawet z Lily i Dorcas nie rozmawiał. Ponadto zachowanie tamtej trójki
też wydawało się Mary podejrzane. Oczywiście, zachowywali się tak jak zwykle.
James i Syriusz odwalali jakiś numer, znęcali się na Severusie, co doprowadzało
Lily do szału, jednakże czasem Mary przyłapywała ich w kącie pokoju wspólnego,
gdzie szeptali cicho między sobą, a gdy ktoś im się dłużej przyglądał
natychmiast milkli. Mary czuła, że mają jakąś wielką tajemnicę, ale była pewna,
że gdyby ich o to spytała, nabraliby wody do ust.
Nie miała jednak czasu na rozmyślanie,
co też chłopaki ukrywają, ponieważ wraz z dziewczynami solidnie zakuwała do
egzaminów końcowych. Dopiero teraz Mary zauważyła, jak bardzo opuściła się w
nauce i ją to lekko załamało. Na szczęście Lily po nocach siedziała z nią w
pokoju wspólnym i spokojnie powtarzały cały materiał z drugiej klasy. Bardzo to
Mary pomagało i już mniej się obawiała o egzaminy. Poza tym, drugoklasiści
dostali od opiekunów domów ankiety z wyborem dodatkowych przedmiotów, które
chcieliby rozpocząć od trzeciego roku i Mary nie miała zielonego pojęcia, który
wybrać.
- Mówię ci, wybierz numerologię -
poradziła jej Lily. - Jest bardzo interesująca.
- Ja i liczby do niezbyt dobrana para -
westchnęła Mary, patrząc na listę nowych przedmiotów. - Mugoloznawstwo tym
bardziej odpada. Nie chcę skończyć jak mój brat.
- A wróżbiarstwo?
- Czy ja wiem… W sumie przedmiot
ciekawy, ale uczy go mama Johna i trochę się obawiam…
- Przecież ona nic ci nie zrobi!
- Nie o to chodzi. Ja…
Nie dokończyła, bo do pokoju wspólnego
wpadła zadyszana Dorcas i zatrzymałaś się tuż przy ich stoliku.
- Lily, biegnij szybko na dół!
- Niby czemu?
- James i Syriusz uwiesili Seva nad
kociołkiem z nierozcieńczona ropą czyrakobulwy i chcą go tam wrzucić, a są
głusi na moje argumenty…
- CO?!
- Lily zerwała się na równe nogi. - Ja im to zaraz z głów wybiję!
Przeskoczyła przez krzesło i wypadła
przez dziurę pod portretem. Dorcas opadła na miejsce Lily i westchnęła ciężko.
- Zapomniałam jej powiedzieć, gdzie ich
szukać… Chyba powinnam dogonić ją…
- Daj spokój, jesteś wykończona -
rzekła Mary.
- Nie boisz się o Severusa?
- Boję się o zbliżające się egzaminy
końcowe. Nawet jeśli Lily nie zdąży na czas, to pani Pomfrey zajmie się jego
ranami. Jakie wybrałaś nowe przedmioty?
- Opiekę na magicznymi stworzeniami i
starożytne runy. Myślę jeszcze nad wróżbiarstwem, ale nie wiem, czy aż tyle
udźwignę. A ty?
- Jeszcze się zastanawiam. W sumie runy
wydają się ciekawe, ale nie wiem…
Zamilkła w połowie zdania, gdyż ujrzała
Remusa wchodzącego do pokoju wspólnego. Zawołała za nim, lecz on tylko smutno
na nią spojrzał i ruszył w stronę dormitorium.
- Mam nadzieję, że nie ignoruje mnie
dlatego, ze do niego się nie odzywałam przez pół roku, bo to niezbyt fajne -
westchnęła ponuro.
- On tylko rozmawia ostatnio z Jamesem,
Syriuszem i Peterem. Widocznie ma jakieś problemy. Nie przejmuj się. Po jakimś
czasie może to minie.
Mary chciała odpowiedzieć, lecz
zobaczyła Petera wchodzącego do pokoju wspólnego. To była jedyna szansa.
Zawołała go. Peter spojrzał na nią przerażony i niepewnie podszedł do niej.
- Możesz mi powiedzieć, co się dzieje z
Remusem?
- Ja… ja nic nie wiem! - pisnął
przerażony Peter.
Kłamie - stwierdziła w myślach Mary.
- Peter, ty nie umiesz kłamać -
wtrąciła Dorcas. - Powiedz, co się dzieje. Widzimy, że Remusowi coś dolega i
jestem przekonana, że mówił o tym tobie i chłopakom. Chcemy pomóc.
- Ja… ja… - zająknął się Peter, lecz w
tym czasie w pokoju wspólnym pojawił się Syriusz. Gdy dostrzegł Mary i Dorcas z
Peterem, zmarszczył brwi i podszedł do nich, klepiąc przyjaciela po ramieniu.
- Tu jesteś Peter! Wszędzie cię szukałem.
Musisz mi pomóc uspokoić Lily, zanim rozerwie Jamesa na strzępy.
Peter z ochotą przytaknął i wraz z
Syriuszem opuścili pokój wspólny. Mary i Dorcas spojrzały po sobie.
- Ty też uważasz, że oni coś ukrywają?
- Tak. Tylko co?
Mary wzruszyła ramionami. Sama
chciałaby to wiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz