środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 35



 Rozdział 35

Zemsta

- To nie do pomyślenia! Co im odbiło, by użyć czarnej magii…
- Dobrze wiesz, że to sprawka Regulusa.
- Ale i tak to wręcz oburzające! Gdyby nie Severus, znów doszłoby do tragedii...
- A co ma z tym wspólnego Smarkerus?
Strzęp rozmowy wybudził Mary z letargu i od razu tego pożałowała, bo pierwsze, co poczuła, to ogromny ból w klatce piersiowej. Jęknęła cicho i spróbowała otworzyć powieki. Oślepiająca biel dała jej do zrozumienia, że jest w skrzydle szpitalnym. Przed oczami zaczęły jej przelatywać pojedyncze obrazy. Trening Quiditcha... Spacer z Syriuszem… Tora atakująca dwóch zamaskowanych napastników…
- Syriusz... - wychrypiała Mary i ponownie jęknęła. Wtedy drzwi skrzydła szpitalnego otworzyły się i do środka wpadli Dorcas, Lily i Syriusz.
- Mary! Obudziłaś się...
- Błagam, nie rzucajcie się na mnie - ostrzegła przyjaciół, zmuszając się resztkami sił, by usiąść. - Czuję się jakby mnie hipogryf kopnął.
- Całe szczęście, że nic ci nie jest - stwierdziła Dorcas ze łzami w oczach. - Juz baliśmy się, że skończysz jak twój brat.
- Wyjaśni mi ktoś, co się stało? Pamiętam, że wracaliśmy z Syriuszem z treningu i pojawiła się Tora, a potem...
- Zostaliśmy zaatakowani - zaczął opowiadać Syriusz. - Przez Mulcibera i Avery'ego.
- To byli oni? - Mary poczuła, jak Tora ociera się o jej dłoń. Podrapała ją za uchem. - Od kiedy to oni są tak zwinni i szybcy?
- Bo nie są. Tego dnia zażyli Felix Felicis.
- To Eliksir Szczęścia, o ile dobrze pamiętam...
- Dokładnie. Także nic dziwnego, że Tora nie mogła ich zaatakować.
- I nic dziwnego, że opanowali Zaklęcia Niewerbalne, bo normalnie zajęłoby im to całe życie. A trzeci napastnik, który mnie unieruchomił? Miał bardzo znajomy głos…
- To był Regulus – odparła z goryczą Lily. - To był jego plan. Z tego co powiedział Dumbledore'owi chciał się wykazać Bellatriks.
- Zostali złapani? - zdziwiła się Mary. Dobrze pamiętała, że bandy Belli nie złapano to ataku na Artura.
- Tora swoim rykiem obudziła cały zamek, także wszyscy widzieli tę scenę z okien dormitoriów. Nauczyciele natychmiast zareagowali. Jeszcze nigdy nie widziałam Dumbledore'a tak wściekłego. Gdy zbiegł na błonia, machnął różdżką i oplótł napastników długim ognistym biczem. Potem się okazało, że to Regulus, Avery i Mulciber.
- I urządzili ten cyrk tylko po to, by zaimponować Belli? - zapytała sceptycznie Mary.
- Niezupełnie - rzekł Syriusz, patrząc z troską na Mary. - Chcieli cię wykluczyć z następnego meczu Quidditcha.
- No to im się udało. Ledwo sie mogę ruszać... Czym w ogóle oberwałam?
- Sectumsemprą.
- Że co? Tym samym zaklęciem, które wypróbowała Bellatriks na moim bracie?
- Dokładnie - odparła Lily. - Chcieli też Severusa namówić, by do nich dołączył, ale zdecydowanie odmówił.
- Szkoda, że nie ostrzegł mnie przed ich powalonym pomysłem - warknęła Mary.
- Nie martw się, Lily juz sie nim zajęła - odparła Dorcas, szczerząc zęby. - Wydzierała sie na niego przy wszystkich przez ponad godzinę.
- Zanim się obudziłam, usłyszałam, jak mówiliście, że Severus mi pomógł. W jaki sposób?
- Gdy przyniesiono cię tutaj, wpadł tu jak burza, pochylił się nad tobą i zaczął szeptać jakąś nieznaną wszystkim formułę zaklęcia. W każdym razie zadziałało, bo rany zaczęły się zabliźniać i zrastać. Powiedział, że to powstrzyma krwawienie i cię uleczy. Wspomniał tylko, że ból będziesz odczuwać przez parę dni, ale to minie, po czym wyszedł.
- Jednak potrafi się zachować jak przyjaciel - westchnęła Mary, choć w głębi ducha czuła,  że po prostu nie chciał jej mieć na sumieniu przez głupotę swoich kumpli.
- Ja bym na twoim miejscu się nie cieszyła - odparła ponuro Lily.  - Przypadkiem usłyszałam parę dni temu, że planuje z tymi debilami dołączyć do śmierciożerców.
- No chyba go posrało! Po tym wszystkim, co zrobiła Bella, chce być jej podwładnym?
- Dobrze wiesz, że przez tych ćwoków się zmienił i tylko z Lily kontakt utrzymuje – przypomniała jej Dorcas. - Nic dziwnego, że zamroczyli mu mózg.
Nagle drzwi skrzydła szpitalnego otworzyły się i do środka weszła profesor McGonagall. Na widok Mary odetchnęła z ulgą.
- Dzięki Bogu, obudziłaś się! Baliśmy się najgorszego. Dobrze się czujesz, panno Weasley?
- Jestem obolała, ale ogólnie wszystko w porządku, pani profesor.
- Nie mam zbyt wiele czasu, ponieważ dyrektor wyjechał do Londynu, także chciałam ci tylko jedno przekazać: w trakcie meczu Quidditcha nie będzie nikogo z grona pedagogicznego.
Mary spojrzała pytająco na profesor McGonagall, lecz po chwili zrozumiała co miała na myśli.
- Rozumiem, pani profesor. Dziękuję.
- Mam nadzieję, że skutecznie wykorzystasz tę informację. Oczywiście, ci zwyrodnialcy zostali zawieszeni, jeśli chodzi o...
- Niech pani pozwoli im w tym meczu zagrać - poprosiła Mary. - Koniecznie muszą być na boisku.
Profesor McGonagall spojrzała na nią zdumiona, lecz i ona szybko zrozumiała słowa podopiecznej. Krótko kiwnęła głową i wyszła na korytarz.
- Eee, co to było? - zapytał Syriusz, nie kryjąc zdziwienia.
- Profesor McGonagall dała mi wolną rękę, bym mogła się zemścić na Ślizgonach. Dlatego nikogo z grona pedagogicznego nie będzie na następnym meczu.
- Ale przecież do tej pory nie wyjdziesz stąd - zaprotestowała Dorcas.
- Dlatego skorzystam z pomocy Huncwotów i Irytka. Syriuszu, mam dla ciebie zadanie...

*  *  *

W całej szkole mówiono tylko o ataku na Mary przez Regulusa, Avery'ego i Mulcibera. Większość uczniów była w szoku, jak można było użyć czarnej magii na piętnastoletniej uczennicy, lecz Ślizgoni puszyli się z tego powodu i uważali tę trójkę za małych bohaterów, szczególnie, że wykluczyli Mary z pierwszego meczu Quidditcha w sezonie.
Następnego dnia Mary skonsultowała z Huncwotami swój plan. James i Syriusz przyjęli go z wielką radością, nawet Peter był podekscytowany. Remus bardziej przejmował się jej stanem zdrowia, ale też postanowił pomóc. Wiele godzin spędzili, omawiając szczegóły planu, by wszystko wypaliło. Przybył nawet Irytek na jej prośbę i gdy dowiedział się, że odegra kluczową rolę w tym przedsięwzięciu, trząsł się z podniecenia.
Nadszedł mecz Gryfonów ze Ślizgonami. Mary, rzecz jasna, została w skrzydle szpitalnym ze względu na swoje rany. Jednakże była pewna, że mecz nie potrwa zbyt długo, także dla zabicia czasu zajęła się tekstem piosenki do płyty. Odkąd się wybudziła, głownie na tym się skupiała, by zając się tym z dziewczynami na poważnie, gdy dojdzie do siebie. W ciągu tych paru dni udało jej sie napisać cztery piosenki, z czego była bardzo dumna. Potrzebowały jeszcze trzech, by mogły przedstawić wstępny projekt producentowi, lecz była co do tego dobrej myśli.
Nagle rozległ się huk. Pani Pomfrey podeszła do okna i wyjrzała na błonia. Hałas i odgłosy paniki dochodziły aż do skrzydła szpitalnego. Mary westchnęła.
- Niech lepiej pani przygotuje kilka antidotów przeciw oparzeniom i innym świństwom - ostrzegła ją Mary. - Za chwilę będzie tu gorąco.
- Mój Boże, czy ty abyś na pewno nie przesadziła? - spytała przerażona pielęgniarka. - Chyba nie kazałaś Irytkowi oblać ich kwasem?
- Aż tak szalona nie jestem. Kazałam chłopakom przygotować tylko kadź z nierozcieńczoną ropą czyrakobulwy z esencją jadu bahamek.
Pani Pomfrey odetchnęła z ulgą, ale nie na długo. Kwadrans później do skrzydła szpitalnego wprowadzono wszystkich członków drużyny Ślizgonów z licznymi poparzeniami, powiększającymi się bąblami i skórą pokrytą mchem. Jeden ze Ślizgonów - ze skórą pokrytą korą jarzębiny - podszedł do łóżka Mary.
- Ty suko!
- Czyżbyś to był ty, Regulusie? – spytała słodko Mary, nie kryjąc rozbawienia w głosie. - Zmieniłeś się trochę.
- Wiem, że to twoja robota! – wycedził Regulus przez zaciśnięte zęby.
- Mój drogi, a jak miałabym opuścić skrzydło szpitalne po tym, co mi zrobiłeś? Zastanów się dobrze. Wiem, że to wielki wysiłek, ale myślenie z reguły nie boli.
- Stul pysk! Na pewno nasłałaś Irytka na nas i oblał nas tym świństwem!
- A masz na to jakieś dowody? Właśnie, nie masz. Także zamknij swój pokryty jarzębiną ryj i daj się doprowadzić do ładu, bo inaczej ta urocza twarzyczka zostanie ci na stałe.
Regulus chciał się odgryźć, lecz pani Pomfrey popchnęła go mocno na łóżko i kazała siedzieć spokojnie. Mary uśmiechnęła sie do siebie. O tak - pomyślała. - Zemsta jest naprawdę słodka.

sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 34



Rozdział 34

Ostrzeżenie

            Od dnia wesela Mary i Syriusz spędzali ze sobą każdą chwilę. Częste spacery po pobliskim parku, rozmowy, żartowanie… Żadna z tych rzeczy nie różniła się od normalnego spędzania czasu dwójki przyjaciół, jednakże oni czuli, jakby poznawali się coraz bliżej. Wiedzieli jednak, że to za wcześnie, by rozwijające się  w nich sercach uczucie wykiełkowało, ale nie chcieli niczego przyspieszać.
            Wakacje zleciały im bardzo szybko głównie ze względu na liczne trasy koncertowe, na które Mary zabierała Syriusza. Stryj Narcyzy postanowił wyłożyć pieniądze na ich zespół głównie ze względu na to, że również nie podzielał rodzinnej ideologii. Na początku załatwiał występy na mugolskich festiwalach, by zrobić im rozgłos w niemagicznym świecie. Po kilku tygodniach dostały zaproszenie na występ z okazji corocznego konkursu piosenki w Bristolu, gdzie zebrała się bardzo duża publiczność zarówno mugoli, jak i czarodziejów. Tam właśnie wypatrzył je znany prezenter z Czarodziejskiej Rozgłośni Radiowej, który osobiście zaangażował się w rozwój zespołu. Przez cały sierpień jeździły po całej Wielkiej Brytanii, dając występy w większych miastach. Z każdym koncertem publiczność była coraz większa, aż w końcu sama Minister Magii, Eugenia Jenkins, osobiście postanowiła wyłożyć fundusze na pierwszą płytę zespołu.
            - Nie mogę uwierzyć, że nawet Minister Magii jest naszą fanką - odparła wstrząśnięta Narcyza w trakcie podróży do Liverpoolu.
- Z tego co mówiła, za młodych czasów sama gustowała w podobnej muzyce - stwierdziła Molly. - Powinnyśmy się cieszyć, że nasze piosenki tylu ludziom się podobają.
- Musimy teraz popracować nad tą płytą - odparła rzeczowo Mary. - Póki co, mamy tylko pięć piosenek, które bez przerwy śpiewamy. To zdecydowanie za mało.
- Nie zapominaj, że ty i Narcyza we wrześniu wracacie do Hogwartu - przypomniał im Syriusz. - W trakcie roku szkolnego ciężko będzie zorganizować chociaż jedną trasę.
- Myślę, że Dumbledore zgodzi się na koncert w Hogsmeade raz w miesiącu. A co do reszty… cóż, okaże się.
Gdy nadszedł wrzesień, w Hogwarcie wrzało od plotek. Większość uczniów bez przerwy rozmawiało na temat zespołu Mary, Narcyzy i Molly. Sam Dumbledore na uczcie powitalnej wspomniał o ich sukcesie. Miało to dobre i złe strony. Ślizgoni patrzyli się spode łba na Narcyzę i Mary, szepcząc między sobą. Szczególnie Regulus wydawał się najbardziej poruszony. Co jakiś czas nagabywał Narcyzę, czy  z jej głową wszystko w porządku, jednakże odkąd zajęły się na poważnie zespołem, stała się pewniejsza siebie i nie przejmowała się, co na to powiedzą rodzina i znajomi. Jednakże większość uczniów była pełna podziwu, a co poniektórzy prosili o ich autograf, mimo że Dumbledore na uczcie powitalnej poprosił, by ich nie zamęczać podobnymi sprawami.
Mary i Syriusz postanowili nie kryć się z tym, że są ze sobą blisko, toteż pozwolili roznieść po całej szkole plotkę, że są parą. Co prawda, ciężko było określić ich relacje jako związek, jednakże byli już bardzo blisko celu, także dali żeńskiej części szkoły powód do plotkowania. Ku zdziwieniu Mary, większość dziewczyn wpadła w depresję, bo okazało się, że po kryjomu podkochiwały się zarówno w Syriuszu, jak i w Jamesie. Mary po pewnym czasie wyznała chłopakowi, że wcześniej nie zauważyła podobnego zachowania.
- Jakbyś nie była tak pochłonięta nauką, to byś to zauważyła - zaśmiał się Syriusz. - Od czwartej klasy dziewczyny oglądają się za mną i Jamesem… Cóż, teraz tylko pozostał im James.
- O ile między nami wypali - przypomniała mu Mary.
- Daj spokój, z dnia na dzień jest coraz lepiej! - Gryfon objął ją w pasie. - Nawet Bella nie może tego zepsuć.
Mary uśmiechnęła się lekko i przyznała mu rację. Od wesela nawet wzmianka o Belli nie mogła zepsuć jej humoru.
Po powrocie do Hogwartu James i Syriusz ani na moment nie powstrzymali się od robienia dowcipów, mimo wrzawy, która zapanowała w szkole. W dodatku oni, Remus i Peter zaczęli siebie nazywać Huncwotami, choć nikt nie wiedział, skąd tę nazwę wytrzasnęli. Ich dowcipy stawały się coraz śmielsze, choć nie zagrażały życiu kogokolwiek. Jednak to i tak doprowadzało Lily do szału, którą w tym roku mianowano prefektem Gryffindoru.
- Lily, wyluzuj - uspokajała ją Dorcas. - Oni się nie zmienią.
- Mogliby chociaż dorośleć! Szczególnie Syriusz. Myślałam, że Mary będzie miała na niego dobry wpływ.
- Jeśli mam być szczera, czasem mam ochotę do nich dołączyć…
- Lepiej już się nie odzywaj. - Lily spiorunowała przyjaciółkę spojrzeniem. - Dlaczego Remus nie próbuje nad nimi zapanować?
- To, że on również został prefektem, nie znaczy, że przy nim spokornieją - westchnęła Marlena. - Musisz się z tym pogodzić Lily. Nie zmienisz ich.
- Kiedyś musza dorośleć!
- Ciesz się, że na Severusie ostatnio nie wyżywają się - wtrąciła Mary, bawiąc się kosmykiem włosów.
- Już dwa razy widziałam, jak Potter wypróbowywał na nim to nowe zaklęcie, które teraz weszło w modę…
- Levicorpus? Słyszałam o nim. Ciekawe, skąd oni je wzięli.
- Właściwie Mary, chciałam cię ostrzec - odparła Lily, tym razem grobowym tonem. - Mulciber i Avery ostatnio coraz bardziej trzymają z Regulusem. Boję się, ze podpuści ich do ataku na ciebie.
- A niby skąd ten pomysł?
- Lily ma rację, Mary - zgodziła się Dorcas. - Gdy zawsze ich mijam, przeczuwam, że coś szykują, a dobrze wiesz, że przez tę sprawę z duchami jestem teraz bardzo wyczulona.
- No cóż, na pewno mnie nie zabiją. Tę przyjemność pozostawią Bellatriks…
- Mary!
- Spokojnie, będę uważać na siebie, obiecuję.
Nie miała jednak czasu na rozmyślanie nad ostrzeżeniem przyjaciółek, a nawet na pisaniu tekstów piosenek do płyty, gdyż rozpoczął się sezon Quidditcha i Gwenog wyciskała z nich siódme poty. Nadciągał pierwszy mecz ze Ślizgonami i bardzo jej zależało, by drużyna zagrała jak najlepiej. Głównie męczyła Mary i Syriusza, by opanowali kilka skutecznych manewrów i specjalnych zagrań, które przydadzą im się w trakcie meczu, także zostawała z nimi po godzinach, by przećwiczyć  z nimi kilka technik, które poznała w wakacje. Tego typu treningi przeważnie kończyli po ósmej wieczorem, jednak dla Mary i Syriusza plusem było to, że mogli po drodze przespacerować się po błoniach.
- Akurat za te wieczorne treningi jestem Gwenog wdzięczna - wyznała Mary Syriuszowi tydzień przed meczem. - Przez sumy, treningi i tę płytę nie mamy za bardzo czasu dla siebie.,
- Mówisz tak, jakbyśmy już byli parą, a przecież…
- Myślę, że już niedługo to nastąpi. Czuje się przy tobie coraz lepiej, choć ciężko to nazwać miłością.
- Czasem takie uczucie buduje się latami. Jednak jestem w stanie poczekać.
Mary uśmiechnęła się do niego, gdy wtem rozległ się tupot wielkich łap i u jej boku pojawiła się Tora. Jej ognista sierść była najeżona.
- Tora? – zdziwiła się Mary. Pamiętała, że kazała jej jak zwykle zostać w dormitorium. - Co się stało?
Strażnik jedynie warknął cicho, wypatrując czegoś w ciemności
- Wydaje się być jakaś niespokojna - zauważył Syriusz.
- Jeszcze nigdy tak się nie zachowywała. Chyba, że wyczuwa niebezpieczeństwo.
- Może pójść po kogoś z nauczycieli?
- Może… - Nagle zza drzewa wyłoniły się dwie zakapturzone sylwetki. Tora ryknęła ogłuszająco i skoczyła na napastników, jednak oni zrobili szybki unik.
- Co do… - zaczął Syriusz, lecz jeden z napastników machnął krótko różdżką i Gryfon zawisł w powietrzu do góry nogami. Mary nie mogła nadążyć zarówno za zakapturzonymi postaciami, jak i za Torą. Tygrysica ryczała dziko, próbując obezwładnić nieznajomych, jednakże byli niesamowicie szybcy. Nim zorientowała się, ktoś złapał ją od tyłu za ręce. Próbowała się uwolnić, lecz na próżno.
- Chłopaki, teraz! - wrzasnął trzeci nieznajomy. Mary uświadomiła sobie, że skądś zna ten głos, lecz zanim sobie przypomniała skąd, poczuła, że coś uderza w jej klatkę piersiową, a ból, który się rozniósł po jej ciele, był niewyobrażalny. Tak jakby ktoś ja ciął długim niewidzialnym mieczem. Po chwili z jej przedramion, nóg, brzucha i piersi trysnęła fontanna krwi. Była zbyt wstrząśnięta, żeby krzyczeć. Próbowała znaleźć wzrokiem Torę, jednak poczuła jedynie, że nogi się pod nią uginają i przed oczami robiło jej się coraz ciemniej. Bezwładnie opadła na mokrą murawę i zamknęła oczy. Straciła świadomość.