Rozdział
36
Bal
W
drugiej połowie listopada Mary opuściła skrzydło szpitalne. Dzięki zaklęciu
Severusa hospitalizacja przeszła o wiele sprawniej niż w przypadku Artura.
Wystarczył zaledwie tydzień, by pani Pomfrey przekonała się, że jej podopieczna
w pełni odzyskała zdrowie i puściła ją wolno.
Zgodnie
z zapowiedzią profesor McGonagall, Regulus, Mulciber i Avery zostali usunięci z
drużyny Ślizgonów w tym sezonie oraz zostali objęci rocznym szlabanem
polegającym na sprzątaniu szkoły pod okiem woźnego Filcha. Na początku Regulus
się tym wcale nie przejął, bo od początku był pewien, że dzięki interwencji jego
ojca pójdzie im to płazem. Jednakże profesor Dumbledore wykazał się niespotykaną
dotąd stanowczością i surowo oznajmił panu Blackowi, że jego syna kara nie ominie
i nic tego nie zmieni, a w szczególności łapówka, którą mu zaproponował. Od
tamtej pory Regulus chodził po szkole tak jakby cały świat mu się zawalił na
głowę, próbując ignorować kpiące uwagi kolegów, iż tym razem bogaty ojciec nie
pomógł wyciągnąć synalka z opałów.
Dla
piątoklasistów zaczął się bardzo trudny okres przez zbliżające się sumy.
Nauczyciele bez przerwy przypominali uczniom o nich i zadawali mnóstwo pracy
domowej, a same zajęcia były coraz trudniejsze, szczególnie z transmutacji i
eliksirów. Tuż przed przerwą świąteczną Mary czuła się dokładnie tak jak wtedy,
gdy przyjaciele pomagali jej zaliczyć dwie klasy równocześnie. W dodatku jej,
Jamesowi i Syriuszowi dochodziły treningi Quidditcha w wyniku czego ich grafik
był bardzo napięty.
Mimo
nieustającej harówki, Mary nie zrezygnowała z weekendowych występów swojego
zespołu w Hogsmeade. Mimo tyrady Lily postanowiła jeden wieczór poświęcić dla
koncertów. Co prawda, wraz z Molly i Narcyzą ograniczyły się do dwóch występów
w miesiącu, jednak wiedziały, że przez nawał nauki i treningów nie dadzą rady
częściej występować, jednakże to im nie przeszkadzało. Na koncerty przychodziła
cała szkoła i wioska, a wuj Narcyzy zapraszał kilku znanych wokalistów w
świecie show-biznesu, w tym Celestynę Warbeck, ulubioną piosenkarkę Molly i
Mary. Ku ich zdumieniu, postanowiła osobiście zająć się promowaniem ich zespołu
stwierdzając, że mają spory potencjał.
Mimo
tych licznych zajęć Mary nie mogła przestać myśleć o Severusie. Nie mogła
uwierzyć, że chce dołączyć do śmierciożerców. Po groźbach Belli, zabójstwie Septymiusza,
nawet ataku na Artura myślała, że będzie gardził zwolennikami Czarnego Pana.
Próbowała sobie wmówić, że to pomyłka, lecz sam fakt, że Sev przestał się z
nimi zadawać, o czymś świadczył. Była przekonana, że to sprawka Avery’ego i
Mulcibera. Jego ślepa wiara w tych
półgłówków była bardziej niż irytująca. Chciała mu wyperswadować ten idiotyczny
pomysł, ale była pewna, że ta rozmowa skończy się jak poprzednia, także musiała
pogodzić się z tym, że ona i jej przyjaciele go stracili bezpowrotnie.
Jakby
tego było mało, Mary martwiła się również o Syriusza. Dwa tygodnie po jej
wyjściu ze skrzydła szpitalnego coś się między nimi zmieniło. Nadal się ze sobą
widywali, rozmawiali, starali się rozwinąć swoje relacje na wyższy poziom,
jednak czuła, że coś jest nie tak. Intuicja jej podpowiadała, że coś w Syriuszu
się zmieniło. Czuła, że coś ukrywał. Co gorsza, nie czuła się tym
zaniepokojona. W zasadzie nic nie czuła. Podchodziła do tego kompletnie
neutralnie, jakby ją to mało obchodziło. Nie chciała o tym mówić swoim
przyjaciółkom. Ten problem chciała rozwiązać sama w głębi siebie. Wiedziała, że
w tej kwestii musi czekać na rozwój wydarzeń, aż wszystko się wyjaśni.
W
kwietniu ogłoszono, że piątoklasiści odbędą porady zawodowe ze swoimi
opiekunami i dostali mnóstwo broszur wyszczególniających poszczególne
czarodziejskie zawody. Wszyscy się tym bardzo przejęli, ponieważ do tej pory
nie myśleli zbytnio nad swoją przyszłością. Niektórzy nawet nie mieli pomysłu,
co chcą robić w życiu. Sama Mary musiała się nad tym poważnie zastanowić.
Jednakże tuż przed terminem rozmowy z profesorem Flitwickiem zdecydowała.
-
Chcesz zostać uzdrowicielem? - spytała Lily, gdy Mary wróciła do pokoju
wspólnego Gryfonów.
-
Tak. Nie mogę wiecznie jeździć w trasy koncertowe z zespołem, poza tym Molly
również ma stałą pracę.
-
Ale czemu akurat to?
-
Chyba przeważył fakt, że bez przerwy lądowałam w skrzydle szpitalnym. No i ta
śpiączka…
-
W sumie również cię widzę jako uzdrowiciela - przyznała Lily. - A co ci powiedział profesor Flitwick?
-
Dokładnie to samo, co ty – odpowiedziała Mary. - Powiedział jakie przedmioty są wymagane w klasie owutemowej. Generalnie muszę się przyłożyć
głownie do transmutacji, bo z całą resztą powinnam dać sobie radę.
-
Na pewno – zapewniła ją Lily. – Nie będziesz sama. Ja, Dorcas i Marlena też
chcemy być uzdrowicielami.
-
Naprawdę? To świetnie! Słyszałam, że chłopaki zgodnie chcą być Aurorami…
-
Z wyjątkiem Johna. On myśli o Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów…
-
Tak, wspominał mi o tym. Póki co, ta transmutacja mnie przeraża…
-
Mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
-
Byłoby wspaniale, Lily. Jesteś wielka.
-
Od czego ma się przyjaciół? – Lily obdarzyła przyjaciółkę promiennym uśmiechem.
* * *
-
Nie zaliczę tego – powiedziała po raz setny Mary.
-
Dasz radę - pocieszała ją Marlena. - Egzamin z teorii nie był trudny, także…
-
No tak, ale teoria teorią, gorzej z praktyką.
-
Lily mi mówiła, że nie miałaś problemów, gdy ci pomagała…
-
Ale na egzaminie mogę coś przekręcić ze stresu! Boże, czemu te sumy tak szybko
nadeszły?!
-
Panikujesz, a to nic dobrego. Spróbuj się zrelaksować, odprężyć. Egzamin
dopiero za parę godzin…
-
ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU!
Mary
i Marlena spojrzały przed siebie. Pośrodku szkolnych błoni zobaczyły Jamesa w
towarzystwie Petera, Remusa i Syriusza oraz Lily obrzucającą bruneta różnymi wyzwiskami.
Między nimi leżał Severus wyraźnie oszołomiony. Całą tę scenę obserwowali
uczniowie, niektórzy zszokowani, a inni rozbawieni.
-
Ich kłótnia na pewno mnie nie uspokoi - stwierdziła krótko Mary i już miała
wrócić do zamku, gdy usłyszała:
-
Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!
Na
błoniach zapanowała złowroga cisza. Mary ponownie się odwróciła, by upewnić się,
że nie przesłyszała się. Lily wyglądała na zaskoczoną, natomiast James na wściekłego.
Cała reszta nie była w stanie wydusić słowa. Tylko Severus leżał na trawie z
półuśmiechem na twarzy. I właśnie wtedy coś
w Mary pękło. Zacisnęła mocno pięści i ruszyła żwawym krokiem w stronę
centrum zamieszania, ignorując prośby Marleny, by zawróciła. Pozostali
odskakiwali od niej, gdy ich mijała. Gdy była już dostatecznie blisko, Syriusz
podszedł do niej.
-
Mary, co…?
Lecz
ona odepchnęła go i bez wahania kopnęła Severusa prosto w twarz. Ślizgon zaczął
wyć z bólu, trzymając się za nos. Mary zamknęła oczy, zaczerpnęła powietrza i
gdy z powrotem je otworzyła, rzuciła tylko do Lily i Jamesa:
-
Możecie znów się na siebie wydzierać.
I
nie czekając na odpowiedź, wróciła do zamku, odprowadzona przez zszokowane
spojrzenia innych uczniów.
* * *
-
Remusie, proszę, nie oczekuj, że przeproszę tego padalca!
-
Nawet nie miałem zamiaru poruszać tego tematu - odparł spokojnie Remus, gdy
oboje wracali po kolacji do pokoju wspólnego. - Chciałem się upewnić, czy wszystko
z tobą w porządku.
-
Przyznam, że przesadziłam z tym kopniakiem, ale zasłużył na to. Tego było już za
wiele…
-
Chodzi o plotki, że Severus chce dołączyć do śmierciożerców?
-
Owszem. Wiesz, zaczynałam się godzić z tym, że chce być jednym z tych psychopatów.
Jednak to, co dziś powiedział do Lily… Myślałam, że chociaż jej nie uważa za
kogoś gorszego.
-
Podejrzewam, że James go tym razem za bardzo upokorzył i coś w nim pękło.
Widocznie jad, który w sobie dusił, odreagował na Lily.
-
To nie jest żadne usprawiedliwienie. Ja…
Gwałtownie
zatrzymała się. Przed portretem Grubej Damy stał Severus z rękami założonymi na
piersiach.
-
Zgubiłeś się, Snape? - zapytała chłodno Mary. Czuła na sobie ostrzegawcze
spojrzenie Remusa, lecz nie zamierzała dawać Severusowi taryfy ulgowej. - Lochy
są siedem pięter niżej.
-
Ja… chciałem…
-
Lily na pewno do ciebie nie wyjdzie. Nie po tym, co jej powiedziałeś.
-
Mary, proszę… muszę z nią porozmawiać… wyjaśnić…
-
Słyszałeś, co przed chwilą powiedziałam? Lily…
-
Nie odejdę stąd, dopóki z nią nie porozmawiam, choćbym miał tu stać całą noc!
Mary
westchnęła. Częściowo rozumiała jego determinację. Podeszła do portretu Grubej
Damy i po wypowiedzeniu hasło weszła z Remusem do pokoju wspólnego Gryfonów.
Przed kominkiem siedziała Lily z Dorcas, powtarzając materiał przed egzaminem z
eliksirów.
-
Masz gościa - rzuciła krótko Mary, przysiadając się do nich.
-
Masz na myśli Tego, Który Ma Brudne Gacie? Wybacz, Mary, ale nie interesuję
mnie, co on ma do powiedzenia.
Mary
ledwo powstrzymała śmiech, siląc się na powagę.
-
Powiedział, że nie odejdzie, nawet jakby miał pod portretem Grubej Damy spędzić
noc.
Lily
westchnęła ciężko. Wstała, odgarnęła kosmyk z czoła i rzekła:
-
Zaraz wracam.
Nie
trwało to jednak długo. Zaledwie minutę później z powrotem do nich dołączyła.
-
Wytłumaczył się chociaż? - spytała Dorcas.
-
Och, tak, ale dałam mu jasno do zrozumienia, że nasze drogi się rozeszły.
-
Przykro nam.
-
W porządku, dobrze wiemy, że już dawno podjął taką decyzję i nic nie mogłyśmy z
tym zrobić. Tylko ja byłam tak naiwna, by wierzyć, że może zdołam go przekonać…
-
Nie zadręczaj się tym, Lily - pocieszyła ją Mary. - Żadna z nas nie miała na to wpływu.
Lily
spojrzała na przyjaciółkę.
-
Dzięki, Mary.
Nagle
Dorcas zerwała się na równe nogi i pobiegła w stronę dormitorium dziewcząt.
Zanim Lily i Mary zdążyły zareagować, przysiadł się do nich Syriusz.
-
Hej, Mary. Chciałem cię o coś zapytać.
-
Tak?
-
Wybierasz się na Bal Absolwentów, prawda?
Mary
nie wiedziała, o czym on mówi, jednak szybko sobie przypomniała, że po egzaminach
odbywał się Bal Absolwentów dla siódmoklasistów, na który wstęp mieli uczniowie
od piątej klasy wzwyż. Chciała na niego pójść, odkąd wybudziła się ze śpiączki,
jednak przez nawał zajęć zapomniała o nim.
-
Domyślam się, że próbujesz mnie spytać, czy będę ci towarzyszyć?
Syriusz
zarumienił się lekko.
-
Cóż, nie ma co do tego wątpliwości…
-
Tak samo jak to, że nie musisz o to pytać. Jasne, że będę ci towarzyszyć.
-
To super! - ucieszył się Syriusz i pocałował ją w policzek. - To miłej nauki!
I
pobiegł do dormitorium chłopców. Gdy drzwi zamknęły się za nim, zapytała Lily:
-
Dorcas pokłóciła się z Syriuszem? Bo tak nagle wybiegła…
-
Właściwie, muszę z tobą porozmawiać o tym - odparła Lily, upewniając się, że
nikt ich nie podsłuchuje. - Coś się stało między nimi. Jakiś czas po tym, gdy wyszłaś
ze skrzydła szpitalnego Syriusz poprosił ją, by mu pomogła z pracą domową z transmutacji,
co było dziwne, bo jest w tym dobry… W każdym razie, po tym spotkaniu Dorcas
wróciła cała roztrzęsiona i zaczęła mnie błagać, bym ci o tym nie wspominała,
choćby nie wiem co. Próbowałam również z Syriuszem o tym porozmawiać, ale on
mówił, że nic się nie wydarzyło między nimi.
-
Właściwie, od pewnego czasu mam wrażenie, że Syriusz coś przede mną ukrywa. Ale
u Dorcas tego nie zauważyłam…
-
Mary! Czemu nic nam nie powiedziałaś?
-
Myślałam, że jestem przewrażliwiona od tamtego ataku. W każdym razie, zajmiemy
się tym po Balu. Może wtedy coś się wyjaśni.
-
Albo w trakcie Balu, gdy Syriusz za dużo wypije i będzie bardziej skłonny do
zwierzeń - podsunęła Lily i obie parsknęły śmiechem.
* * *
Gdy
nadszedł ostatni dzień egzaminów, uczniowie odetchnęli z ulgą, a w szczególności
piąto- i siódmoklasiści. Koniec z zarwanymi nocami, powtarzaniem w kółko przeróżnych
formuł z zaklęciami i receptur wszystkich możliwych mikstur. Teraz nadszedł
czas na błogie leniuchowanie i oczekiwanie na wyniki egzaminów.
Po
rozmowie z Lily Mary wzięła sobie do serca słowa przyjaciółki. Baczniej się
przyjrzała zachowaniu Dorcas i teraz dostrzegła, że za wszelką cenę unikała jej
spojrzenia, pomimo że rozmawiały normalnie. Nie miała zamiaru męczyć jej
pytaniami o jej relacje z Syriuszem, by nie zdradzić, że Lily jej się wygadała.
Wolała poczekać do zakończenia roku, choć miała nadzieję, że cała ta tajemnica
wcześniej się wyjaśni.
Po
egzaminach uczniowie od piątej klasy wzwyż odliczali dni do Balu Absolwentów.
Głównie piątoklasiści byli bardzo podekscytowani, bo nie wiedzieli, jak taki bal
wygląda. Mary, Molly i Narcyza zadeklarowały, że wystąpią w trakcie zabawy z
paroma nowymi piosenkami. Ponadto profesor Slughorn miał przygotować specjalne trunki
o szczególnie magicznych właściwościach, po których wypiciu „największego ponuraka
porwie wir szampańskiej zabawy”. Każdy był w pełni przekonany, że nie zapomną
tej nocy.
Niestety,
wszystko wskazywało na to, że zapamiętają tę noc inaczej, niż by chcieli.
* * *
-
Mary! To było niesamowite! - zawołała Marlena, gdy wraz z Molly i Narcyzą
zeszła ze sceny.
-
Dzięki. Muszę się czegoś napić. Gdzie jest Syriusz?
-
Przed chwilą widziałam go z Dorcas. Wychodzili właśnie z Wielkiej Sali.
Słowa
Marleny zaalarmowały Mary dokładnie w taki sposób, jak parę lat temu, gdy Artur
został zaatakowany przez Bellatriks. Wiedziała, że musi za nimi podążyć. Nie wyjaśniwszy
niczego przyjaciółce, wyszła do sali wejściowej. Ku uldze Mary, hałas zredukował
się do minimum, po czym rozejrzała się dookoła. Dorcas i Syriusza nie było w
pobliżu. Skierowała się w stronę Wielkich Schodów z nadzieją, że nie odeszli daleko.
Gdy była już na pierwszych stopniach, usłyszała strzęp rozmowy.
-
Zostaw mnie w spokoju, Black!
Mary
przywarła do pobliskiej ściany. To był zdecydowanie głos Dorcas. Po chwli
odezwał się Syriusz:
-
Daj spokój, nie bądź taką cnotką.
Myśli
Mary galopowały jak szalone. O co może mu chodzić?
-
Jak możesz?! Podrywasz każdą napotkaną dziewczynę jak jakiś cholerny Casanova,
robiąc im niepotrzebne nadzieje, mimo że chodzisz z Mary! Jak możesz jej to
robić?!
-
Dla twojej informacji, nie jesteśmy jeszcze razem…
-
I co z tego?! Jak już starasz się o uczucia jednej dziewczyny, to skup się na
niej, a nie zarywasz do swoich słodkich fanek z łajnem zamiast mózgu! Nie myśl,
że Mary puści ci to płazem…
-
O niczym się nie dowie, a ty nie piśniesz jej ani słowa. Inaczej…
Tego
było już dla Mary za wiele. Czuła w sobie taką złość i frustrację jak wtedy,
gdy Severus nazwał Lily szlamą. Wspięła się na półpiętro i zobaczyła Syriusza
ściskającego ręce Dorcas w mocnym uścisku. Dziewczyna miała łzy w oczach.
-
Inaczej co, Black?
Syriusz
szybko odskoczył od Dorcas, patrząc to na nią, to na Mary kompletnie
oszołomiony. Natomiast Dorcas zaczęła mocno dygotać.
-
Mary, ja… naprawdę…
-
Spokojnie, Dorcas. Domyślam się, że byłaś przez niego od pewnego czasu
zastraszana, ale o tym pogadamy kiedy indziej. A co do ciebie… - Spiorunowała
Syriusza spojrzeniem.
-
Mary…
-
Och, nie, mój drogi, wystarczająco dużo usłyszałam, także teraz to ja będę
mówić. Co prawda, nie wiem dokładnie, co ci po tym pustym łbie łazi, ale
mniejsza. Powiem ci szczerze, że powinnam w tym momencie być załamana,
zrozpaczona, zraniona… I wiesz co? Nie czuję nic. Kompletnie twoja… zdrada, jeśli
można to tak nazwać… spłynęła po mnie i nie przejmuję się nią. Cóż, wychodzi na
to, że nic z tego by nie wyszło…
-
Ale ja cię kocham, naprawdę…
-
Nie wiem, o której definicji miłości mówisz Black, ale pozwól że wyprowadzę cię
z błędu. Myśleliśmy, że czujemy do siebie coś więcej niż przyjaźń, spróbowaliśmy
ruszyć dalej i nie wyszło. Chociaż nie, ty nawet przyjaźń spieprzyłeś między
nami. Należą ci się gratulacje.
-
Błagam, Mary, pozwól wytłumaczyć! – Mary ledwo powstrzymała śmiech na widok
jego zrozpaczonego wyrazu twarzy.
-
Nie zniżaj się do poziomu Severusa, proszę cię. Wystarczy mi, że musiałam
słuchać jego skomlenia, gdy chciał rozmawiać z Lily. W tej kwestii jesteście
tacy sami.
-
Nie porównuj mnie z tym śmieciem! – wrzasnął Syriusz, zaciskając pięści.
-
Wiesz co, nie mam najmniejszej ochoty ciągnąć tej dyskusji, więc powiem jedno.
Jesteś…
Nie
powiedziała jednak, kim dla niej jest Syriusz, ponieważ zamkiem wstrząsnęła
silna eksplozja.