wtorek, 6 października 2015

Rozdział 36

Rozdział 36

Bal

W drugiej połowie listopada Mary opuściła skrzydło szpitalne. Dzięki zaklęciu Severusa hospitalizacja przeszła o wiele sprawniej niż w przypadku Artura. Wystarczył zaledwie tydzień, by pani Pomfrey przekonała się, że jej podopieczna w pełni odzyskała zdrowie i puściła ją wolno.
Zgodnie z zapowiedzią profesor McGonagall, Regulus, Mulciber i Avery zostali usunięci z drużyny Ślizgonów w tym sezonie oraz zostali objęci rocznym szlabanem polegającym na sprzątaniu szkoły pod okiem woźnego Filcha. Na początku Regulus się tym wcale nie przejął, bo od początku był pewien, że dzięki interwencji jego ojca pójdzie im to płazem. Jednakże profesor Dumbledore wykazał się niespotykaną dotąd stanowczością i surowo oznajmił panu Blackowi, że jego syna kara nie ominie i nic tego nie zmieni, a w szczególności łapówka, którą mu zaproponował. Od tamtej pory Regulus chodził po szkole tak jakby cały świat mu się zawalił na głowę, próbując ignorować kpiące uwagi kolegów, iż tym razem bogaty ojciec nie pomógł wyciągnąć synalka z opałów.
Dla piątoklasistów zaczął się bardzo trudny okres przez zbliżające się sumy. Nauczyciele bez przerwy przypominali uczniom o nich i zadawali mnóstwo pracy domowej, a same zajęcia były coraz trudniejsze, szczególnie z transmutacji i eliksirów. Tuż przed przerwą świąteczną Mary czuła się dokładnie tak jak wtedy, gdy przyjaciele pomagali jej zaliczyć dwie klasy równocześnie. W dodatku jej, Jamesowi i Syriuszowi dochodziły treningi Quidditcha w wyniku czego ich grafik był bardzo napięty.
Mimo nieustającej harówki, Mary nie zrezygnowała z weekendowych występów swojego zespołu w Hogsmeade. Mimo tyrady Lily postanowiła jeden wieczór poświęcić dla koncertów. Co prawda, wraz z Molly i Narcyzą ograniczyły się do dwóch występów w miesiącu, jednak wiedziały, że przez nawał nauki i treningów nie dadzą rady częściej występować, jednakże to im nie przeszkadzało. Na koncerty przychodziła cała szkoła i wioska, a wuj Narcyzy zapraszał kilku znanych wokalistów w świecie show-biznesu, w tym Celestynę Warbeck, ulubioną piosenkarkę Molly i Mary. Ku ich zdumieniu, postanowiła osobiście zająć się promowaniem ich zespołu stwierdzając, że mają spory potencjał.
Mimo tych licznych zajęć Mary nie mogła przestać myśleć o Severusie. Nie mogła uwierzyć, że chce dołączyć do śmierciożerców. Po groźbach Belli, zabójstwie Septymiusza, nawet ataku na Artura myślała, że będzie gardził zwolennikami Czarnego Pana. Próbowała sobie wmówić, że to pomyłka, lecz sam fakt, że Sev przestał się z nimi zadawać, o czymś świadczył. Była przekonana, że to sprawka Avery’ego i Mulcibera. Jego ślepa wiara  w tych półgłówków była bardziej niż irytująca. Chciała mu wyperswadować ten idiotyczny pomysł, ale była pewna, że ta rozmowa skończy się jak poprzednia, także musiała pogodzić się z tym, że ona i jej przyjaciele go stracili bezpowrotnie.
Jakby tego było mało, Mary martwiła się również o Syriusza. Dwa tygodnie po jej wyjściu ze skrzydła szpitalnego coś się między nimi zmieniło. Nadal się ze sobą widywali, rozmawiali, starali się rozwinąć swoje relacje na wyższy poziom, jednak czuła, że coś jest nie tak. Intuicja jej podpowiadała, że coś w Syriuszu się zmieniło. Czuła, że coś ukrywał. Co gorsza, nie czuła się tym zaniepokojona. W zasadzie nic nie czuła. Podchodziła do tego kompletnie neutralnie, jakby ją to mało obchodziło. Nie chciała o tym mówić swoim przyjaciółkom. Ten problem chciała rozwiązać sama w głębi siebie. Wiedziała, że w tej kwestii musi czekać na rozwój wydarzeń, aż wszystko się wyjaśni.
W kwietniu ogłoszono, że piątoklasiści odbędą porady zawodowe ze swoimi opiekunami i dostali mnóstwo broszur wyszczególniających poszczególne czarodziejskie zawody. Wszyscy się tym bardzo przejęli, ponieważ do tej pory nie myśleli zbytnio nad swoją przyszłością. Niektórzy nawet nie mieli pomysłu, co chcą robić w życiu. Sama Mary musiała się nad tym poważnie zastanowić. Jednakże tuż przed terminem rozmowy z profesorem Flitwickiem zdecydowała.
- Chcesz zostać uzdrowicielem? - spytała Lily, gdy Mary wróciła do pokoju wspólnego Gryfonów.
- Tak. Nie mogę wiecznie jeździć w trasy koncertowe z zespołem, poza tym Molly również ma stałą pracę.
- Ale czemu akurat to?
- Chyba przeważył fakt, że bez przerwy lądowałam w skrzydle szpitalnym. No i ta śpiączka…
- W sumie również cię widzę jako uzdrowiciela - przyznała Lily. -  A co ci powiedział profesor Flitwick?
- Dokładnie to samo, co ty – odpowiedziała Mary. -  Powiedział jakie przedmioty są wymagane  w klasie owutemowej. Generalnie muszę się przyłożyć głownie do transmutacji, bo z całą resztą powinnam dać sobie radę.
- Na pewno – zapewniła ją Lily. – Nie będziesz sama. Ja, Dorcas i Marlena też chcemy być uzdrowicielami.
- Naprawdę? To świetnie! Słyszałam, że chłopaki zgodnie chcą być Aurorami…
- Z wyjątkiem Johna. On myśli o Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów…
- Tak, wspominał mi o tym. Póki co, ta transmutacja mnie przeraża…
- Mogę ci pomóc, jeśli chcesz.
- Byłoby wspaniale, Lily. Jesteś wielka.
- Od czego ma się przyjaciół? – Lily obdarzyła przyjaciółkę promiennym uśmiechem.

*  *  *

- Nie zaliczę tego – powiedziała po raz setny Mary.
- Dasz radę - pocieszała ją Marlena. - Egzamin z teorii nie był trudny, także…
- No tak, ale teoria teorią, gorzej z praktyką.
- Lily mi mówiła, że nie miałaś problemów, gdy ci pomagała…
- Ale na egzaminie mogę coś przekręcić ze stresu! Boże, czemu te sumy tak szybko nadeszły?!
- Panikujesz, a to nic dobrego. Spróbuj się zrelaksować, odprężyć. Egzamin dopiero za parę godzin…
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU!
Mary i Marlena spojrzały przed siebie. Pośrodku szkolnych błoni zobaczyły Jamesa w towarzystwie Petera, Remusa i Syriusza oraz Lily obrzucającą bruneta różnymi wyzwiskami. Między nimi leżał Severus wyraźnie oszołomiony. Całą tę scenę obserwowali uczniowie, niektórzy zszokowani, a inni rozbawieni.
- Ich kłótnia na pewno mnie nie uspokoi - stwierdziła krótko Mary i już miała wrócić do zamku, gdy usłyszała:
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!
Na błoniach zapanowała złowroga cisza. Mary ponownie się odwróciła, by upewnić się, że nie przesłyszała się. Lily wyglądała na zaskoczoną, natomiast James na wściekłego. Cała reszta nie była w stanie wydusić słowa. Tylko Severus leżał na trawie z półuśmiechem na twarzy. I właśnie wtedy coś  w Mary pękło. Zacisnęła mocno pięści i ruszyła żwawym krokiem w stronę centrum zamieszania, ignorując prośby Marleny, by zawróciła. Pozostali odskakiwali od niej, gdy ich mijała. Gdy była już dostatecznie blisko, Syriusz podszedł do niej.
- Mary, co…?
Lecz ona odepchnęła go i bez wahania kopnęła Severusa prosto w twarz. Ślizgon zaczął wyć z bólu, trzymając się za nos. Mary zamknęła oczy, zaczerpnęła powietrza i gdy z powrotem je otworzyła, rzuciła tylko do Lily i Jamesa:
- Możecie znów się na siebie wydzierać.
I nie czekając na odpowiedź, wróciła do zamku, odprowadzona przez zszokowane spojrzenia innych uczniów.

*  *  *

- Remusie, proszę, nie oczekuj, że przeproszę tego padalca!
- Nawet nie miałem zamiaru poruszać tego tematu - odparł spokojnie Remus, gdy oboje wracali po kolacji do pokoju wspólnego. - Chciałem się upewnić, czy wszystko z tobą w porządku.
- Przyznam, że przesadziłam z tym kopniakiem, ale zasłużył na to. Tego było już za wiele…
- Chodzi o plotki, że Severus chce dołączyć do śmierciożerców?
- Owszem. Wiesz, zaczynałam się godzić z tym, że chce być jednym z tych psychopatów. Jednak to, co dziś powiedział do Lily… Myślałam, że chociaż jej nie uważa za kogoś gorszego.
- Podejrzewam, że James go tym razem za bardzo upokorzył i coś w nim pękło. Widocznie jad, który w sobie dusił, odreagował na Lily.
- To nie jest żadne usprawiedliwienie. Ja…
Gwałtownie zatrzymała się. Przed portretem Grubej Damy stał Severus z rękami założonymi na piersiach.
- Zgubiłeś się, Snape? - zapytała chłodno Mary. Czuła na sobie ostrzegawcze spojrzenie Remusa, lecz nie zamierzała dawać Severusowi taryfy ulgowej. - Lochy są siedem pięter niżej.
- Ja… chciałem…
- Lily na pewno do ciebie nie wyjdzie. Nie po tym, co jej powiedziałeś.
- Mary, proszę… muszę z nią porozmawiać… wyjaśnić…
- Słyszałeś, co przed chwilą powiedziałam? Lily…
- Nie odejdę stąd, dopóki z nią nie porozmawiam, choćbym miał tu stać całą noc!
Mary westchnęła. Częściowo rozumiała jego determinację. Podeszła do portretu Grubej Damy i po wypowiedzeniu hasło weszła z Remusem do pokoju wspólnego Gryfonów. Przed kominkiem siedziała Lily z Dorcas, powtarzając materiał przed egzaminem z eliksirów.
- Masz gościa - rzuciła krótko Mary, przysiadając się do nich.
- Masz na myśli Tego, Który Ma Brudne Gacie? Wybacz, Mary, ale nie interesuję mnie, co on ma do powiedzenia.
Mary ledwo powstrzymała śmiech, siląc się na powagę.
- Powiedział, że nie odejdzie, nawet jakby miał pod portretem Grubej Damy spędzić noc.
Lily westchnęła ciężko. Wstała, odgarnęła kosmyk z czoła i  rzekła:
- Zaraz wracam.
Nie trwało to jednak długo. Zaledwie minutę później z powrotem do nich dołączyła.
- Wytłumaczył się chociaż? - spytała Dorcas.
- Och, tak, ale dałam mu jasno do zrozumienia, że nasze drogi się rozeszły.
- Przykro nam.
- W porządku, dobrze wiemy, że już dawno podjął taką decyzję i nic nie mogłyśmy z tym zrobić. Tylko ja byłam tak naiwna, by wierzyć, że może zdołam go przekonać…
- Nie zadręczaj się tym, Lily - pocieszyła ją Mary. -  Żadna z nas nie miała na to wpływu.
Lily spojrzała na przyjaciółkę.
- Dzięki, Mary.
Nagle Dorcas zerwała się na równe nogi i pobiegła w stronę dormitorium dziewcząt. Zanim Lily i Mary zdążyły zareagować, przysiadł się do nich Syriusz.
- Hej, Mary.  Chciałem cię o coś zapytać.
- Tak?
- Wybierasz się na Bal Absolwentów, prawda?
Mary nie wiedziała, o czym on mówi, jednak szybko sobie przypomniała, że po egzaminach odbywał się Bal Absolwentów dla siódmoklasistów, na który wstęp mieli uczniowie od piątej klasy wzwyż. Chciała na niego pójść, odkąd wybudziła się ze śpiączki, jednak przez nawał zajęć zapomniała o nim.
- Domyślam się, że próbujesz mnie spytać, czy będę ci towarzyszyć?
Syriusz zarumienił się lekko.
- Cóż, nie ma co do tego wątpliwości…
- Tak samo jak to, że nie musisz o to pytać. Jasne, że będę ci towarzyszyć.
- To super! - ucieszył się Syriusz i pocałował ją w policzek. - To miłej nauki!
I pobiegł do dormitorium chłopców. Gdy drzwi zamknęły się za nim, zapytała Lily:
- Dorcas pokłóciła się z Syriuszem? Bo tak nagle wybiegła…
- Właściwie, muszę z tobą porozmawiać o tym - odparła Lily, upewniając się, że nikt ich nie podsłuchuje. - Coś się stało między nimi. Jakiś czas po tym, gdy wyszłaś ze skrzydła szpitalnego Syriusz poprosił ją, by mu pomogła z pracą domową z transmutacji, co było dziwne, bo jest w tym dobry… W każdym razie, po tym spotkaniu Dorcas wróciła cała roztrzęsiona i zaczęła mnie błagać, bym ci o tym nie wspominała, choćby nie wiem co. Próbowałam również z Syriuszem o tym porozmawiać, ale on mówił, że nic się nie wydarzyło między nimi.
- Właściwie, od pewnego czasu mam wrażenie, że Syriusz coś przede mną ukrywa. Ale u Dorcas tego nie zauważyłam…
- Mary! Czemu nic nam nie powiedziałaś?
- Myślałam, że jestem przewrażliwiona od tamtego ataku. W każdym razie, zajmiemy się tym po Balu. Może wtedy coś się wyjaśni.
- Albo w trakcie Balu, gdy Syriusz za dużo wypije i będzie bardziej skłonny do zwierzeń - podsunęła Lily i obie parsknęły śmiechem.

*  *  *

Gdy nadszedł ostatni dzień egzaminów, uczniowie odetchnęli z ulgą, a w szczególności piąto- i siódmoklasiści. Koniec z zarwanymi nocami, powtarzaniem w kółko przeróżnych formuł z zaklęciami i receptur wszystkich możliwych mikstur. Teraz nadszedł czas na błogie leniuchowanie i oczekiwanie na wyniki egzaminów.
Po rozmowie z Lily Mary wzięła sobie do serca słowa przyjaciółki. Baczniej się przyjrzała zachowaniu Dorcas i teraz dostrzegła, że za wszelką cenę unikała jej spojrzenia, pomimo że rozmawiały normalnie. Nie miała zamiaru męczyć jej pytaniami o jej relacje z Syriuszem, by nie zdradzić, że Lily jej się wygadała. Wolała poczekać do zakończenia roku, choć miała nadzieję, że cała ta tajemnica wcześniej się wyjaśni.
Po egzaminach uczniowie od piątej klasy wzwyż odliczali dni do Balu Absolwentów. Głównie piątoklasiści byli bardzo podekscytowani, bo nie wiedzieli, jak taki bal wygląda. Mary, Molly i Narcyza zadeklarowały, że wystąpią w trakcie zabawy z paroma nowymi piosenkami. Ponadto profesor Slughorn miał przygotować specjalne trunki o szczególnie magicznych właściwościach, po których wypiciu „największego ponuraka porwie wir szampańskiej zabawy”. Każdy był w pełni przekonany, że nie zapomną tej nocy.
Niestety, wszystko wskazywało na to, że zapamiętają tę noc inaczej, niż by chcieli.

*  *  *

- Mary! To było niesamowite! - zawołała Marlena, gdy wraz z Molly i Narcyzą zeszła ze sceny.
- Dzięki. Muszę się czegoś napić. Gdzie jest Syriusz?
- Przed chwilą widziałam go z Dorcas. Wychodzili właśnie z Wielkiej Sali.
Słowa Marleny zaalarmowały Mary dokładnie w taki sposób, jak parę lat temu, gdy Artur został zaatakowany przez Bellatriks. Wiedziała, że musi za nimi podążyć. Nie wyjaśniwszy niczego przyjaciółce, wyszła do sali wejściowej. Ku uldze Mary, hałas zredukował się do minimum, po czym rozejrzała się dookoła. Dorcas i Syriusza nie było w pobliżu. Skierowała się w stronę Wielkich Schodów z nadzieją, że nie odeszli daleko. Gdy była już na pierwszych stopniach, usłyszała strzęp rozmowy.
- Zostaw mnie w spokoju, Black!
Mary przywarła do pobliskiej ściany. To był zdecydowanie głos Dorcas. Po chwli odezwał się Syriusz:
- Daj spokój, nie bądź taką cnotką.
Myśli Mary galopowały jak szalone. O co może mu chodzić?
- Jak możesz?! Podrywasz każdą napotkaną dziewczynę jak jakiś cholerny Casanova, robiąc im niepotrzebne nadzieje, mimo że chodzisz z Mary! Jak możesz jej to robić?!
- Dla twojej informacji, nie jesteśmy jeszcze razem…
- I co z tego?! Jak już starasz się o uczucia jednej dziewczyny, to skup się na niej, a nie zarywasz do swoich słodkich fanek z łajnem zamiast mózgu! Nie myśl, że Mary puści ci to płazem…
- O niczym się nie dowie, a ty nie piśniesz jej ani słowa. Inaczej…
Tego było już dla Mary za wiele. Czuła w sobie taką złość i frustrację jak wtedy, gdy Severus nazwał Lily szlamą. Wspięła się na półpiętro i zobaczyła Syriusza ściskającego ręce Dorcas w mocnym uścisku. Dziewczyna miała łzy w oczach.
- Inaczej co, Black?
Syriusz szybko odskoczył od Dorcas, patrząc to na nią, to na Mary kompletnie oszołomiony. Natomiast Dorcas zaczęła mocno dygotać.
- Mary, ja… naprawdę…
- Spokojnie, Dorcas. Domyślam się, że byłaś przez niego od pewnego czasu zastraszana, ale o tym pogadamy kiedy indziej. A co do ciebie… - Spiorunowała Syriusza spojrzeniem.
- Mary…
- Och, nie, mój drogi, wystarczająco dużo usłyszałam, także teraz to ja będę mówić. Co prawda, nie wiem dokładnie, co ci po tym pustym łbie łazi, ale mniejsza. Powiem ci szczerze, że powinnam w tym momencie być załamana, zrozpaczona, zraniona… I wiesz co? Nie czuję nic. Kompletnie twoja… zdrada, jeśli można to tak nazwać… spłynęła po mnie i nie przejmuję się nią. Cóż, wychodzi na to, że nic z tego by nie wyszło…
- Ale ja cię kocham, naprawdę…
- Nie wiem, o której definicji miłości mówisz Black, ale pozwól że wyprowadzę cię z błędu. Myśleliśmy, że czujemy do siebie coś więcej niż przyjaźń, spróbowaliśmy ruszyć dalej i nie wyszło. Chociaż nie, ty nawet przyjaźń spieprzyłeś między nami. Należą ci się gratulacje.
- Błagam, Mary, pozwól wytłumaczyć! – Mary ledwo powstrzymała śmiech na widok jego zrozpaczonego wyrazu twarzy.
- Nie zniżaj się do poziomu Severusa, proszę cię. Wystarczy mi, że musiałam słuchać jego skomlenia, gdy chciał rozmawiać z Lily. W tej kwestii jesteście tacy sami.
- Nie porównuj mnie z tym śmieciem! – wrzasnął Syriusz, zaciskając pięści.
- Wiesz co, nie mam najmniejszej ochoty ciągnąć tej dyskusji, więc powiem jedno. Jesteś…

Nie powiedziała jednak, kim dla niej jest Syriusz, ponieważ zamkiem wstrząsnęła silna eksplozja.