Rozdział 32
Ujawnione
tajemnice
-
Mary! Mary, obudź się, błagam!
Mary
niechętnie przetarła oczy i otworzyła je. Dałaby głowę, że dopiero co położyła
się spać. Powoli się rozbudzając, ujrzała nad swoim łóżkiem Dorcas, opatuloną w
ciepły szlafrok. Włosy miała rozpuszczone, a dłonie drżały jej lekko.
-
Dorcas, zlituj się. Jutro jest egzamin z transmutacji…
-
Chrzanić egzamin! Jeśli się nie pośpieszymy, Severusowi stanie się coś złego!
-
Ja… co takiego? - Mary była zaskoczona słowami przyjaciółki.
-
Wyjaśnię ci wszystko na dole, tylko błagam, pośpiesz się.
Mary
bez słowa zerwała się z łóżka, nałożyła na siebie szlafrok i zeszła wraz z
Dorcas i Torą do pokoju wspólnego. W fotelu przy kominku siedziała Lily,
również ubrana w szlafrok. Gdy zobaczyła swoje przyjaciółki, zerwała się z
miejsca i podeszła do nich.
-
No nareszcie. Musimy już iść…
-
Poczekaj - wtrąciła Dorcas. - Mary nie wie…
-
Właśnie, może mi wyjaśnicie, o co w tym wszystkim chodzi? - odparła Mary z nutą
irytacji w głosie. - Czemu niby Severusowi miałoby coś grozić?
Dorcas
wzięła głęboki wdech i rzekła:
-
Przed chwilą skontaktował się ze mną twój ojciec.
-
Tata? - powtórzyła wstrząśnięta Mary. Od jej spotkania z kelpią Septymiusz ani
razu nie komunikował się z Dorcas. Jeśli przybył teraz, to oznaczało, że ma cos
istotnego do przekazania. - Chodzi o Bellatriks? Czy ona…
-
Nie, nic o niej nie wspominał. Ostrzegł nas przed Severusem. Dzisiejszej nocy
może grozić mu wielkie niebezpieczeństwo, jeśli nie rychła śmierć…
-
Niebezpieczeństwo? Śmierć? - Mary nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciółki.
Severus nie należał do tych, co uwielbiają ryzyko. Bardziej o coś takiego podejrzewałaby
Syriusza i Jamesa. - To niemożliwe. Severus taki nie jest! On zawsze jest
ostrożny i…
-
Tyle że Severus się zmienił.
-
Jak to zmienił? O czym wy…
-
To stało się na początku czwartej klasy, gdy jeszcze leżałaś w Św. Mungu -
odezwała się Lily ponurym głosem. - Zaczął coraz więcej czasu spędzać ze Ślizgonami.
To znaczy ze mną utrzymywał regularny kontakt, ale z Dorcas, Marleną i Johnem
już nie. Bardzo mocno zżył się z Averym i Mulciberem, z tymi chłopakami ze
swojego dormitorium. Obawiam się, że… że znowu zaczął wymyślać czarnomagiczne
zaklęcia takie jak Sectumsepmra.
-
Ale.. ale jak to możliwe? - wyjąkała Mary. Nie mogła uwierzyć w to, by Severus
tak nagle się zmienił. Przyjaźnili się, pomagał jej w nadrabianiu zaległości, w
dodatku po tamtym ataku na jej brata zboczył z tamtej ścieżki. - Przecież po
tym wypadku, w trakcie którego użyto jego zaklęcia, obiecał…
-
Wiemy. My też tego nie rozumiemy. Ale to nie wszystko. Tak jak ty, zainteresował
się tymi nagłymi zniknięciami Remusa, tyle że w bardziej obsesyjny sposób.
Zaczął go śledzić, wypytywać innych uczniów czy coś wiedzą, podsłuchiwać
prywatne rozmowy Gryfonów. W końcu Syriusz dopadł go i powiedział, by dziś
wieczorem czekał w sali wejściowej, bo Remus tej nocy też wyjeżdża.
-
I mój ojciec przeczuwa, że to może zagrozić Severusowi?
-
Pozwól mi skończyć. Dodał też, by dźgnął kijem konar Wierzby Bijącej i wtedy
odkryje zagadkę…
-
Że co? - żachnęła się Mary. Teraz to nie mogła zignorować słów przyjaciółek. -
Jego powaliło? Przecież to drzewo może go faktycznie zabić!
-
Wiemy. A Remus wyszedł parę minut temu…
-
Parę minut temu?! To co my tu jeszcze robimy?
-
Musieliśmy ci wszystko wyjaśnić i nie mamy pojęcia, jak nie zostać przyłapanym
przez Filcha… - odparła nieśmiało Lily.
-
Zostawcie to mnie - odrzekła krótko Mary i szybkim krokiem wymaszerowała z Wieży
Gryffindoru wraz ze swoim Strażnikiem. Lily i Dorcas podążyły za nią. Gdy
doszły do rozwidlenia korytarza, Mary rzekła do Tory:
-
Odciągnij Filcha i jego kotkę jak najdalej od sali wejściowej. Resztą ja się
zajmę. - Gdy ognisty tygrys skierował się na lewo, Mary skręciła w przeciwną
stronę. Jej przyjaciółki ruszyły za nią zlęknione.
-
Mary poczekaj…
- Nie, Lily. Może i nie myślę teraz trzeźwo,
ale wiem jedno: Severus jest moim przyjacielem i mimo że Syriusz tez nim jest,
nie pozwolę, by narażał go ma niebezpieczeństwo. Zresztą, z Blackiem się
rozmówię jutro osobiście i wierzcie mi, nie będzie czego po nim zbierać…
Na
szczęście nie natknęli się ani na woźnego, ani na żadnego z nauczycieli. Nawet
Irytkiem nie musiały się przejmować. Gdy dotarły do sali wejściowej, Mary
bezceremonialnie pchnęła dębowe drzwi i chłodne letnie powietrze uderzyło ją w twarz,
lecz to ją nie zatrzymało i maszerowała dalej, tym razem dobywając różdżki. Gdy
już dotarły prawie do chatki Hagrida, Dorcas zagrodziła jej drogę.
-
Mary, opamiętaj się! Nie możemy tak bez zastanowienia iść pod Wierzbę Bijącą!
Powinnyśmy poczekać, aż Severus wyjdzie z zamku i wtedy...
-
A skąd wiesz, że już nie opuścił swojego dormitorium? Czekając na niego pod
Wierzbą, mamy największe szanse na powstrzymanie go. Może i Remus będzie tędy
przechodził, ale nie obchodzi mnie to. Obiecałam mu, że więcej nie będę
dociekać, co ukrywa, więc…
-
Dziewczyny, to i tak nie ma żadnego znaczenia - odparła szeptem Lily. -
Spójrzcie.
Obie
Gryfonki spojrzały przed siebie. Zza chatki Hagrida wyłoniła się postać
opatulona w ciemny obszarpany płaszcz. Dziewczynyo razu rozpoznały Severusa.
Głowę miał odkrytą, a jego kruczoczarne włosy były dobrze widoczne mimo tak
późnej pory.
-
Chodźmy za nim - szepnęła krótko Mary i wraz z przyjaciółkami powoli i bezszelestnie
podążyły za Ślizgonem.
Zachowując
odpowiedni dystans Mary, Lily i Dorcas przeszły obok chatki Hagrida, a następnie
skręciły za Severusem w stronę Wierzby Bijącej. Nie wierzyły, by Remus o tej
porze kierował się również w tę stronę, jednakże planowały powstrzymać Severusa,
zanim zrobi to, co zasugerował mu Syriusz. Jednak gdy stanęły na wzniesieniu,
zatrzymały się.
-
Chwila… czy to Remus?
Nie
musiały odpowiadać na to pytanie, gdyż od razu go rozpoznały. Nikt inny o tej
porze nie spacerowałby po szkolnych błoniach i to w towarzystwie szkolnej
pielęgniarki. Jednakże co oni tu robili? Gdyby Remus naprawdę źle się poczuł,
to wyruszyłby do domu pociągiem i to wczesnym rankiem, a nie w środku nocy. Co
tu jest grane?
Zanim
zdążyły cokolwiek zrobić, Remus i pani Pomfrey podeszli do Wierzby Bijącej.
Pielęgniarka machnęła krótko różdżką i drzewo znieruchomiało. Gryfonki
spojrzały po sobie. Nikt jeszcze nie był w stanie poskromić Wierzby Bijącej,
więc jak im się to udało? Jednakże gdy z powrotem spojrzały w tamtą stronę,
Remusa i pani Pomfrey już nie było, a drzewo z powrotem chłostało witkami w
powietrzu.
-
Chwila, gdzie oni się podziali? - spytała Dorcas. - Przecież przed sekundą tam
byli!
-
Nie wiem… O Boże, nie! - krzyknęła przerażona Lily, wskazując na polanę. Mary i
Dorcas spojrzały we wskazanym kierunku i ujrzały Severusa przybliżającego się
do Wierzby Bijącej. Wiedziały, co za chwilę nastąpi.
-
Sev, nie rób tego! Uciekaj!
Lecz
Severus nie słyszał błagalnych krzyków Gryfonek. Od drzewa dzieliło go zaledwie
parę metrów. Mary, Lily i Dorcas rzuciły się biegiem w stronę Ślizgona, próbując
go powstrzymać, lecz gdy pokonały połowę drogi, Severus ugodził konar Zaklęciem
Rozbrajającym.
I
wtedy rozpętało się piekło.
Wierzba
Bijąca zaczęła wywijać witkami we wszystkie strony, konar kołysał się
niebezpiecznie, wydając głośne trzaski, a grube gałęzie grubości pytona
szarżowały z siłą rozwścieczonego byka. Jedna z nich zamachnęła się w stronę
Severusa, mijając jego głowę o cal. Ślizgon stał w osłupieniu zbyt przerażony,
by wykonać jakikolwiek ruch. Mary zadziałała instynktownie. Pobiegła
najszybciej jak się dało do rozwścieczonego drzewa, ignorując rozpaczliwe
okrzyki przyjaciółek. Dobiegła do Severusa dokładnie w chwili, gdy nadciągała
kolejna gałąź. Nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie przyjaciela,
wyciągnęła różdżkę przed siebie i krzyknęła:
-
Protego!
Zaklęcie
Tarczy okazało się jednak zbyt słabe. Po gwałtownym uderzeniu bariera eksplodowała,
odrzucając Mary i Severusa parę metrów dalej. Gdy runęła na murawę, poczuła
wewnątrz głowy palący ogień, jednak nie zadał jej bólu. To był znak oznaczający,
że Tora wyczuła zagrożenie i już biegnie z odsieczą. Jednak Mary nie była pewna,
czy tym razem zdąży na czas. Jej Strażnik był w głębi zamku, a Wierzba Bijąca z
niewiarygodną wręcz szybkością chłostała witkami we wszystko, co się poruszyło
w jej polu rażenia. Gryfonka starała się zmusić obolałe miejsca do ruchu, gdy
kątem oka dostrzegła, że gruby konar drzewa nachyla się w jej stronę, próbując zmiażdżyć intruzów. To koniec - powiedziała sobie w myślach.
- Nie zdążę odskoczyć na czas…
I
nagle, dosłownie parę sekund od uderzenia, ktoś objął ją w pasie i odskoczył
jak najdalej od rozszalałego drzewa. Pień walnął w murawę i powoli powrócił do
pionowej pozycji, miarowo się uspakajając. Pod wpływem wstrząsu Mary dopiero po
paru sekundach postanowiła spojrzeć, kto ją uratował. Uniosła głowę, by
spojrzeć w oczy swojemu wybawcy i ujrzała…
-
Syriusz?
Jeszcze
nigdy tak bardzo nie cieszyła się z jego obecności. Jednak coś było nie tak. Co
prawda, wiele razy widziała jego wyraz twarzy w sytuacji śmiertelnego
zagrożenia, lecz to było coś innego. Trzymał ją mocno w ramionach, trzęsąc się
przeraźliwie. Włosy miał w nieładzie, jego oczy były zaszklone jakby miał się za
chwilę rozpłakać. W końcu potrząsnął głową i powoli postawił Mary na ziemi. Gdy poczuła grunt pod nogami,
szybko ją do siebie przytulił, a gdy usłyszała jego głos, był cały rozdygotany.
-
Boże, Mary… Ja… Przepraszam… Naprawdę bardzo cię przepraszam… To wszystko moja
wina… Nie wiem, co we mnie wstąpiło podpuszczając Smarkerusa… James podsłuchał
waszą rozmowę w dormitorium i gdy mi o tym powiedział, uświadomiłem sobie, co
zrobiłem… Wybiegliśmy od razu z zamku próbując go powstrzymać… Słowo daję, nie
wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało…
-
Spokojnie, Syriuszu - odparła zaskoczona Mary. Spojrzała mu prosto w oczy.
Teraz nie miała żadnych wątpliwość. Chłopak ledwo się powstrzymywał, by się nie
rozkleić. Tylko czemu? Jednakże dzięki temu cała jej złość na niego ulotniła
się. - Nic się nie stało. Nie masz się o co obwiniać…
-
Właśnie, że ma! - oburzyła się Lily. Mary i Syriusz odkleili się od siebie.
Zupełnie zapomnieli o obecności Lily i Dorcas. - Przez jego niewyparzony język
Severus o mało nie zginął!
Mary
poczuła nagły przypływ ciepła. To Tora zjawiła się u jej boku. Uśmiechnęła się
do swojego Strażnika i pogłaskała go po ognistej grzywie.
-
W porządku, jestem cała - odparła do Tory, po czym rozejrzała się dookoła. Tuż
koło Lily i Dorcas stał James, trzymając półprzytomnego Severusa pod ramię. Ten
widok kompletnie ją zaskoczył.
-
Nigdy nie spodziewałabym się, że wielki James Potter uratuje życie jakiemuś
Ślizgonowi, w dodatku Severusowi - skomentowała krótko Mary, ledwo powstrzymując
śmiech. Syriusz i Dorcas również parsknęli śmiechem.
-
Mogłabyś się powstrzymać od komentarzy chociaż teraz? - zirytował się James,
wywracając oczami. - Nie mogłem go tam zostawić, to drzewo zrobiłoby z niego
miazgę.
-
To świadczy o tym, że jednak masz w sobie dobro, Potter - wtrąciła nieśmiało Lily.
James spojrzał na nią zaskoczony, po czym zaczerwienił się.
-
No, no, kuzynie, czyżby to były rumieńce? - zakpiła rozbawiona Dorcas.
-
Zamknij się! Lepiej zaniosę go do skrzydła szpitalnego. Mam tylko nadzieję, że
po drodze nie wyrzyga się na mnie.
-
Właśnie - odezwała się Lily. - O co w tym wszystkim chodzi? Myślałyśmy, że
żartowaliście z tym śledzeniem Remusa, ale same go widziałyśmy tu z panią
Pomfrey. Gdzie oni się podziali?
-
Chyba jesteście nam winni wyjaśnienia - odparła Mary rzeczowy tonem. - Tym
bardziej, że ryzykowałyśmy własnym życiem.
Syriusz
spojrzał niepewnie na Jamesa, ale ten odparł:
-
Myślę, że Remus nie będzie miał nam tego za złe. Akurat im możemy w pełni
zaufać. Poza tym, mogą nam pomóc utrzymać ten sekret w tajemnicy.
-
No dobrze. - Syriusz omiótł Mary, Lily i Dorcas poważnym spojrzeniem. -
Wracajmy do Wieży Gryffindoru. W pokoju wspólnym wszystko wam wyjaśnię.
* * *
-
Wilkołak? Jesteście tego pewni?
Mary,
Lily i Dorcas patrzyły wstrząśnięte na Syriusza, słuchając jego wyjaśnień.
Remus wilkołakiem… To niemożliwe! Przecież Dumbledore nie przyjąłby kogoś
takiego do Hogwartu. Jednak Syriusz nie ustępował.
-
Tak, Remus jest wilkołakiem. W końcu sam nam to powiedział.
-
Ale jak…
-
Opowiem wam wszystko po kolei, tylko mi nie przerywajcie. Tak będzie łatwiej.
Gryfonki
zamilkły. Syriusz oparł się o gzyms kominka, wziął głęboki wdech i powiedział:
-
W połowie drugiej klasy zaczęliśmy się domyślać. Ja, Peter i James.
Zażartowałem, że Remus wyjeżdża podczas pełni jakby bał się wilkołaków z Zakazanego
Lasu. I wtedy James zasugerował, czy pełnia może mieć związek z jego
pogarszającym się zdrowiem. Więc, zaczęliśmy szukać odpowiedzi. Wypisaliśmy
każdy dzień jego wyjazdów od pierwszej klasy, sprawdzając w tabelach
księżycowych, czy poprzedzały pełnię. I tak było.
-
No dobrze, ale to nie…
-
Chcieliśmy z nim o tym pogadać, ale nie wiedzieliśmy, jak mu o tym powiedzieć.
Nie chcieliśmy go spłoszyć, baliśmy się jego reakcji. Ale tamtej nocy, gdy ty,
Mary, zostałaś zaatakowana przez wilkołaka… - Mary wzdrygnęła się, jak
przypomniała sobie tamtą noc. I wtedy coś jej zaświtało.
-
Zaraz, ale chyba nie sugerujesz…
-
To nie sugestia. To fakt. To Remus cię wtedy zaatakował.
-
Ale… ale co on robił na szkolnych błoniach?
-
Pamiętacie, jak podczas naszego pierwszego dnia w Hogwarcie Dumbledore ogłosił,
że zasadzono Wierzbę Bijącą na szkolnych błoniach? - Mary, Lily i Dorcas
kiwnęły głowami. - Zasadzono ją właśnie dla Remusa. Wierzba Bijąca chroniła
tajne przejście do Hogsmeade, a konkretniej do Wrzeszczącej Chaty. Każdej nocy
przed pełnią pani Pomfrey zaprowadzała tam Remusa, by w spokoju przechodził swoją
transformację.
-
To dlatego w Hogsmeade mówią, że we Wrzeszczącej Chacie straszy - odparła
Dorcas. - Słyszą wtedy jęki Remusa!
-
Dokładnie. Jednak tej nocy, gdy Mary została zaatakowana, Remus postanowił iść
sam. Miał dość ciągłego odprowadzania go do przejścia, więc w środku nocy
wyszedł na szkolne błonia. Jednak gdy doszedł do Wierzby Bijącej, księżyc
wyłonił się zza chmur i rozpoczęła się transformacja.
-
To dlatego od tamtej pory Remus bez przerwy mnie unikał - odrzekła Mary,
układając sobie wszystko w całość. - Miał z tego powodu wyrzuty sumienia. - I
to ogromne - przyznał Syriusz. - Tuż po tym, jak trafiłaś do skrzydła
szpitalnego, postanowiliśmy odnaleźć Remusa. Zaszył się wtedy na samym szczycie
sowiarni. Był w opłakanym stanie. Siedział między sowimi odchodami cały roztrzęsiony.
Obgryzał paznokcie i wyrywał sobie włosy z głowy. Ledwo co udało nam się go
uspokoić. Powiedzieliśmy mu, że znamy jego sekret. Gdy to usłyszał… był jeszcze
bardziej przerażony.
-
Bał się, że odwrócicie się od niego - wtrąciła cicho Lily.
-
Dokładnie. Jednak stanowczo oznajmiliśmy mu, że mimo jego przypadłości nasza
przyjaźń w stosunku do niego się nie
zmieni oraz że będziemy strzec jego tajemnicy, a nawet sprawimy, że jego przemiany
będą mniej bolesne.
-
Niby jak…?
-
To już nasza tajemnica - odparł Syriusz stanowczym tonem. - Może kiedyś się dowiecie,
o co mi chodzi, ale póki co…
-
Boże, jaka ja byłam głupia - odparła Mary, zakrywając sobie usta dłońmi. -
Wtedy gdy Remusowi powiedziałam o groźbach Belli, zaczął podkreślać, że jego
problem jest o wiele bardziej poważny… Padły wtedy naprawdę ostre słowa…. Jak
mogłam być taką egoistką…
-
Mary, skąd mogłaś wiedzieć, że Remus dźwiga aż tak ciężkie brzemię? - pocieszył
ją Syriusz ciepłym głosem. - Tuż po waszej sprzeczce strasznie żałował swoich
słów, ale nie miał odwagi podejść i przeprosić. Nadal uważał, że przy nim
jesteś w niebezpieczeństwie. Bał się, że znów zrobi ci krzywdę.
-
Czyli po śmierci mojego ojca…
-
To go dotknęło najbardziej. Gdy uświadomił sobie, że twój problem był aż tak
poważny, jego poczucie winy osiągnęło szczyt. Tak bardzo obwiniał się, że ci nie
uwierzył, że stawiał swoją przypadłość ponad wszystko… W dodatku po tym wypadku
z kelpią to się pogorszyło. Nie mógł sobie tego wybaczyć, tym bardziej, że był
ostatnią osobą, która mogła cię powstrzymać przed pójściem nad jezioro. Nie masz
pojęcia, jak się ucieszył, gdy okazało się, że się przebudziłaś.
-
Pozostała jeszcze sprawa z Severusem - wtrąciła Dorcas.
-
Ach, tak… Jeszcze raz bardzo cię za to przepraszam, Mary. Po prostu Smark
wkurzał nas tym ciągłym śledzeniem zarówno Remusa, jak i mnie, Jamesa i Petera,
wypytywaniem innych, co robimy po nocach, podsłuchiwaniem naszych rozmów… Nie
sądziłem, że to aż tak daleko zajdzie…
-
Severus się zmienił, Syriuszu - odparła ponuro Lily. - Nawet ja go nie poznaję.
Sprawa z Remusem nie dawała mu spokoju, szczególnie jak odkrył, że znika w okolicach Wierzby Bijącej, choć wtedy nie
wierzyłam mu…
-
Mam nadzieję, że pomożecie nam w dopilnowaniu, by tajemnica Remusa nie wyszła
na jaw? Nie chcę was do niczego zmuszać, ale nie chcemy by cała szkoła o tym
wiedziała tym bardziej, że Smarkerus…
-
Severusem osobiście się zajmę - oznajmiła stanowczo Lily - ale ja, Mary i
Dorcas musimy osobiście porozmawiać z Remusem i przekonać go, że nasz stosunek do
niego nie zmienił się.
-
To prawda, to był dla nas szok, gdy nam o tym wszystkim powiedziałeś - wtrąciła
Dorcas równie stanowczym tonem, co jej przyjaciółka - jednak to niczego nie
zmienia. Remus był, jest i będzie naszym przyjacielem bez względu na wszystko.
Nieodwołanie.
-
Byłem przekonany, że można wam zaufać, lecz Remus nie chciał nikogo więcej do
tego mieszać. No dobrze, za parę godzin zacznie świtać, powinniśmy…
-
Chwileczkę. - Trzy pary oczu zwróciło się w kierunku Mary, lecz ta była skupiona
wyłącznie na Syriuszu. - Chciałam ci jedynie podziękować za ratunek. Domyślam
się, że staje się ciężarem, gdy za każdym razem musisz mnie ratować, gdy pakuje
się w kłopoty… Jednak wiedz, że ja to naprawdę doceniam i…
-
Mary… - Syriusz podszedł do niej i złapał ją za rękę. Poczuła, że serce zaczęło
jej bić w piersi coraz szybciej. Zrobiło jej się strasznie gorąco, co nie miało
nic wspólnego z obecnością Tory. - Nie masz za co dziękować i wierz mi, nie
jesteś ciężarem. Bardzo zależy mi na tobie, poza tym… Jesteś dla mnie kimś
więcej niż przyjaciółką.
I
nie czekając na odpowiedź, szybkim krokiem skierował się w stronę swojego
dormitorium. Gdy drzwi u góry zamknęły się za nim, Mary spojrzała na swoje
przyjaciółki. One również były zdumione słowami Syriusza. W końcu Dorcas
odezwała się:
-
Co to niby miało znaczyć?