Rozdział
33
Wesele
Dzień
rozpoczynający egzaminy końcowe w
Hogwarcie nadszedł nieuchronnie. Dla uczniów był to okres ogromnego stresu,
rozdrażnienia, paniki, dogłębnego wertowania i powtarzania notatek przed
egzaminem, modląc się o cud. Jednak dla Mary te wszystkie czynniki były
zwielokrotnione ze względu na jej sytuację. Dumbledore specjalnie ułożył
terminy egzaminów tak, by danego dnia mogła podchodzić do egzaminu z danego
przedmiotu od razu z całych dwóch lat, by miała to jak najszybciej za sobą.
Mary była dyrektorowi za to wdzięczna, choć nie obyło się bez poważnych
konsekwencji. Praktycznie cały wolny czas między egzaminami i posiłkami
poświęcała nauce w bibliotece, a nawet zarywała noce, uprzednio zażywając
Eliksir Bezsenności, który na jej prośbę sporządził profesor Slughorn. Była
zdesperowana, toteż Mistrz Eliksirów przychylił się do jej prośby.
Jednakże
nie tylko egzaminy zaprzątały Mary głowę. Bez przerwy myślała o Remusie. Co
prawda, obiecała utrzymać jego sekret w
tajemnicy, lecz nadal nie otrząsnęła się z szoku po rozmowie z Syriuszem. Nie
mogła uwierzyć, że ich przyjaciel jest wilkołakiem. Jak do tego mogło dojść? W
jaki sposób Remus sobie z tym radził? Czy naprawdę musiał dusić w sobie ten
straszny sekret? Chciała koniecznie z nim porozmawiać, lecz on unikał zarówno
jej, jak i Lily i Dorcas. Podejrzewały, że Syriusz i James powiedzieli mu, że
one też wiedzą o jego przypadłości. Jednak czy był na nich zły, że podzielili się
z nimi tą tajemnicą? A może, jak w przypadku chłopaków, bał się odtrącenia z
ich strony? Bardzo chciały go zapewnić, że ich przyjaźń nie ulegnie zmianie,
lecz wciąż był nieuchwytny, jakkolwiek się starały, co było dla nich bardzo
frustrujące.
Z
wielkim smutkiem Mary musiała się zgodzić z Lily: Severus się zmienił. Po tym,
co usłyszała od swoich przyjaciółek, przyjrzała się tej spawie bliżej i
potwierdzały się ich słowa. Coraz częściej widywała go w towarzystwie Mulcibera
i Avery’ego, głownie szepczących między sobą i kategorycznie odmawiał spotkań w
gronie przyjaciół. Tylko z Lily się widywał i rozmawiał i to przeważnie sam na
sam, jakby bał się, że ktoś go przyłapie na tym. W dodatku bez przerwy męczył
Mary pytaniami, czy wie coś na temat Remusa, co doprowadzało ją do szału.
-
Ile razy mam ci powtarzać, że nic nie wiem? – spytała po raz setny Mary.
-
Ale byłaś tam… pod Wierzbą Bijącą - nie dawał za wygrana Severus. - Na pewno
poszłaś tam, bo dowiedziałaś się…
-
Owszem, byłam tam, ale tylko dlatego, by cię powstrzymać przed tym idiotycznym
pomysłem, który podsunął ci Syriusz! To było naprawdę głupie! Mogłeś zginąć!
-
Byłoby to warte, jeśli bym się dowiedział…
-
Boże, Sev, czy ty się teraz słyszysz? Co się z tobą dzieje? - spytała
przerażona Mary. Pamiętała, gdy sama dociekała, co się dzieje z Remusem, lecz
aż takiej obsesji nie miała. - Zmieniłeś się. Kiedyś trzymałeś się z nami… ze
mną, Lily, Dorcas, Marleną, Johnem… a teraz…
-
To, że przyjaźniłem się z wami na początku, nie znaczy, że będę się z wami
użerał do końca życia - odparł chłodnym tonem Severus.
Słowa
przyjaciela kompletnie ją zamurowały, lecz to trwało tylko chwilę, gdyż zdążyła
się odgryźć:
-
Użerałeś się, tak? Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało i nagle cię olśniło,
tak? A może to dzięki twoim głupkowatym kumplom…
-
Mulciber i Avery nie są głupkowaci!
-
Tak, jasne, tylko pomogli Belli w napaści na mojego brata. Masz rację, są
świeci.
-
Nie masz dowodów…
-
A czy to nie ty wymyśliłeś Sectumsemprę? Myślisz, że skąd oni to wzięli?
Severus
nie odpowiedział, lecz obrócił się na pięcie, pozostawiając kipiącą w gniewie
Mary za sobą.
Wydawałoby
się, że nie miała już się nad niczym innym zamartwiać, jednakże pozostawał jeszcze
Syriusz. Bez przerwy dudniły w jej głowie jego ostatnie słowa z tamtej nocy. Jesteś dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką.
Myślała nad tymi słowami bez przerwy i podejrzewała to, co było dla niej
niemożliwe. Syriusz Black, dowcipniś robiący sobie ze wszystkiego i wszystkich
żarty… zakochał się? Same te słowa ciężko jej przez myśli przechodziły. Im dłużej
się nad tym zastanawiała, tym większy mętlik w głowie miała. Postanowiła
poradzić się w tej kwestii Lily, Dorcas i Marlenie, nie wspominając tej ostatniej
kiedy to wydarzenie miało miejsce.
-
Uważasz, że Syriusz nie jest zdolny do miłości?
-
Jakoś sobie tego nie wyobrażam.
-
Bo nigdy nie patrzyłaś na to z drugiej strony - oznajmiła rzeczowo Dorcas. -
Syriusz był blisko ciebie od pierwszej klasy. Głownie to z nim spędzałaś czas,
nie licząc naszej paczki. W dodatku mieliście wspólnego wroga, Bellę.
-
No i co z tego? - żachnęła się Mary. - To nic nie znaczy…
-
Uciekł z domu prosto do ciebie, gdy Bella zatrzymała się w jego rodzinnym domu -
ciągnęła Lily. - Nie pojechał do Pottera, swojego najlepszego kumpla, tylko do
ciebie. Ponadto zadręczał się twoją nagłą zmianą, wyciszeniem, gdy Bella cię
szantażowała. Starał się ciebie pocieszyć, pomóc ci, namówić na wizytę u Dumbledore’a,
mimo licznego odtrącania i podłego traktowania. To on uratował cię wraz z twoim
Strażnikiem przed… - Tu się zająknęła patrząc niepewnie na Marlenę -
wilkołakiem.
-
Nadal nie rozumiem…
-
A pamiętasz pogrzeb swojego ojca? - wtrąciła Marlena. To właśnie na jej opinię
najbardziej czekała Mary. Miała już chłopaka i była znawczynią w sprawach
sercowych. - Nie odstępował cię na krok, był przy tobie prawie cały czas.
Starał się cię wesprzeć w tych ciężkich chwilach. W dodatku uratował cię przed
utopieniem przez kelpię i co kilka dni jeździł z Hogwartu do Św. Munga,
czuwając nad tobą. To był okres, gdy widywałyśmy go zalanego łzami…
-
Nie przesadzacie teraz? Syriusz Black i łzy? Nie, to niemożliwe…
-
To powiedz teraz nam całkowicie szczerze i bez wahania: czy Syriusz Black to
twój przyjaciel?
-
Oczywiście.
-
I możesz w stu procentach powiedzieć, że nie jest dla ciebie nikim więcej?
-
Ja… - Mary zająknęła się. Nie mogła tego zdania wydobyć z krtani. Teraz, jak
docierały do niej słowa przyjaciółek, nie mogła powiedzieć, że Syriusz jest dla
niej tylko przyjacielem.
-
Przemyśl to, Mary - odparła Marlena stanowczym tonem. - Przemyśl, a potem
szczerze z nim porozmawiaj. Uwierz mi,
to wam obojgu pomoże.
-
Tylko kiedy? - wtrąciła nagle Dorcas. - Za dwa tygodnie zaczną się wakacje i
nie zobaczą się przez dwa miesiące…
-
O matko, wyleciało mi to kompletnie z głowy! - Mary palnęła się otwartą dłonią
w czoło. Jej przyjaciółki spojrzały na nią zdumione. - Wczoraj Molly i Artur
przysłali mi list z datą ich ślubu. Odbędzie się na początku lipca. Miałam dziś
was wszystkich zaprosić…
-
To się dobrze składa, porozmawiacie w trakcie wesela… - zaczęła Marlena, lecz
Dorcas ją przekrzyczała:
-
Mary Weasley, dopiero teraz nam o tym mówisz?! Wypytywałyśmy cię z Lily, kiedy
w końcu twój brat się żeni…
-
Dorcas, uspokój się, Mary powiedziała, że wyleciało jej to z głowy, pamiętasz? -
skarciła przyjaciółkę Lily. - Miała sporo na głowie ostatnio. Egzaminy i w ogóle…
-
Rozumiem, że Johna też zaprosisz? - spytała Marlena, zmieniając szybko temat,
by rozluźnić atmosferę.
-
No jasne, co by była ze mnie za przyjaciółka, gdybyś tańczyła na weselu bez
swojego chłopaka? - zaśmiała się Mary. - Zaproszę jeszcze Jamesa, Syriusza,
Petera, Remusa, siostry Vance i… chyba tyle.
-
A co z Severusem? - spytała zdziwiona Dorcas. - W końcu to nasz przyjaciel.
-
Wolę, by James nie urozmaicił wesela kolejnym dowcipem z jego udziałem. Poza
tym, trochę się pożarliśmy o jego kumpli…
-
Tak, wspominał mi o tym - odparła ponuro Lily. - Sama mu mówiłam, by odczepił
się w końcu od Remusa, bo to już robi się chore… No i sama zauważyłam, że
Mulciber i Avery mają na niego zły wpływ… ale twoje oskarżenia odnośnie ich
udziału w ataku na Artura…
-
Fakt, może przesadziłam…
-
Nie, w tym się z tobą zgadzam. - Mary, Dorcas i Marlena spojrzały wstrząśnięte
na przyjaciółkę. - Nie róbcie takich wielkich oczu. Argumenty Mary są mocne i
logiczne. Niby skąd wzięliby tę Sectumsemprę?
-
No, ale żeby Severus miał w tym brać udział…
-
Mogli przeglądać jego rzeczy, gdy szukali czegoś, a z tego co wiem, pożyczał im
notatki z eliksirów. W każdym razie… myślę, że to dobra okazja, by jeszcze z
kimś porozmawiać.
-
Z kim? - spytała zaciekawiona Marlena.
-
Cóż… - Lily kątem oka spojrzała na Mary i Dorcas. - To już nasza tajemnica.
* * *
Najbliższe
dwa tygodnie dla Mary i jej przyjaciół minęły błyskawicznie. Wszyscy byli
podekscytowani zbliżającym się weselem w domu Weasleyów. Nawet Remus, który
niechętnie dał się zaprosić. Jednak zanim wyjechali na letnie wakacje, czekały
na nich wyniki egzaminów końcowych, które bardzo zaskoczyły Mary.
-
Zdałam?
-
Widzisz, mówiłam ci - odparła rozpromieniona Lily - że dzięki naszemu pogotowiu
naukowemu nie ma opcji byś oblała!
-
Ale myślałam, że zdam na słabsze oceny, a nie najwyższe!
-
Nie marudź, ważne, że masz to za sobą, prawda? Teraz skup się na zbliżającej
się uroczystości.
Mary
wróciła do rodzinnego domu tydzień przed terminem ślubu Molly i Artura. Na
miejscu od razu dostrzegła liczne zmiany w ogrodzie. Po bokach stały już stoły
i krzesła, kosze pełne konfetti, zwoje pergaminu, stos fajerwerków doktora Filibustera,
zwinięte były kolorowe tkaniny, baldachimy i dywany, a nieopodal leżały tyczki
do konstrukcji namiotu weselnego. Mary poczuła niemiły ucisk w żołądku. Przed
nimi było jeszcze tyle do zrobienia.
-
Nie przejmuj się - Mary wzdrygnęła się na dźwięk głosu matki. Nie zauważyła, kiedy
do niej podeszła. - Zdążymy na czas. Jutro przyjadą Narcyza z Andromedą, a
koledzy Artura pomogą rozłożyć namiot weselny i te wszystkie kolorowe tkaniny i
dywany.
-
Właściwie, po co zamówiliście dywany? Nie można by swobodnie przechadzać się po
trawie?
-
To nie jest typowy dywan, moja droga. Mieni się kolorami tęczy i będzie łączył
wejście do kuchni z namiotem, bo stamtąd Molly poprowadzi jej ojciec do
ołtarza. Poza tym, przez te parę dni Molly i Narcyza chcą z tobą przećwiczyć
kilka piosenek do wesela. Marlena oznajmiła, że przed uroczystością zaśpiewa
coś od siebie.
-
A co z druhną i drużbą?
-
Molly postanowiła, że ty i Marlena będziecie druhnami. Naciskała, że nie chce
nikogo innego, bo dzięki wam odzyskała Artura zza światów.
-
A co z drużba?
-
Oczywiście zostanie nim Billius.
-
Billius? - spytała zdziwiona Mary. Odkąd wybudziła się ze śpiączki, brat nie
odezwał się do niej ani słowem.
-
Nie martw się, zaczął chodzić na spotkania terapeutyczne w Św. Mungu. A jeśli chodzi o to, jak
zareaguje na ciebie… cóż…
-
Nie myślmy o tym. - Mary postanowiła zmienić temat. - Skupmy się na przygotowaniach.
Przez
najbliższe parę dni Mary głównie z Molly i Narcyzą ćwiczyły różne piosenki do
wesela, naradzając się, czy nadają się na tę okazję. Te, co wybrały, ćwiczyły
przez wiele godzin, by opanować je do perfekcji. Trzeciego dnia dołączyła do
nich Marlena, ćwicząc swoją własną piosenkę.
Przyjaciele
Artura w ciągu tych kilku dni spisali się na medal. W mgnieniu oka rozłożyli
weselny namiot, rozwiesili kolorowe tkaniny, ułożyli dywan, dopracowali
zaklęcia, dzięki którym namiot, dywan i tkaniny iskrzyły i mieniły się
wszystkimi kolorami tęczy. Dwa dni przed ślubem przyjechali James, Syriusz,
Peter, Remus, John, siostry Vance, Lily i Dorcas. Chłopcy pomogli rozkładać
stoły i krzesła dla gości. Cedrella dodatkowo instruowała ich, kto będzie gdzie
siedział, bo to oni będą prowadzić gości do ich miejsc.
W
przeddzień wesela Mary poinformowała Lily i Dorcas, że idzie porozmawiać z
Remusem. Gryfonki również chciały uczestniczyć w tej rozmowie, lecz Mary przekonała
je, że przy niej Remus będzie czuł się mniej zakłopotany i wystraszony. Gdy pożyczyły
jej powodzenia, udała się do pokoju, gdzie nocowali chłopcy. Gdy weszła do
środka zastała tylko Remusa i Petera.
-
Wybacz, Peter, ale muszę porozmawiać z Remusem.
-
Mary, nie sądzę… - zaczął Remus, lecz ona mu przerwała:
-
Remusie, czas najwyższy, byś przestał nas unikać. Dobrze wiesz, że zostałyśmy
wtajemniczone, a ty nadal nas unikasz. Musisz mnie wysłuchać.
-
Ja…
-
Mary ma rację, Remusie - odparł cicho Peter, po czym wstał i wyszedł z pokoju,
zamykając za sobą drzwi. Remus westchnął.
-
Skoro nawet Peter przyznał ci rację, to chyba nie mam wyboru.
-
To nie jest wyrok, Remusie. Martwimy się o ciebie.
-
Zrozumcie…
-
Nie musisz mi niczego wyjaśniać - odparła Mary ciepłym głosem. - Syriusz nam
wszystko opowiedział. O tym, czemu mnie wtedy zraniłeś i o twoim poczuciu winy.
Nie musisz się już bać.
-
Ale ja wtedy cię zaatakowałem! - zaprotestował Remus drżącym głosem. - Wtedy na
błoniach. Tak się przeraziłem, że postanowiłem więcej się do ciebie nie
zbliżać, by więcej nie zrobić ci krzywdy.
-
Nawet gdy nie było pełni?
-
Owszem. Tak mi było wstyd za siebie. Sam się siebie brzydziłem… a właściwie
brzydzę się do tej pory… Jestem potworem.
-
To nie twoja wina, że jesteś tym, czym jesteś. Nie prosiłeś się o to.
-
Łatwo ci mówić.
-
Nie powiem, że wiem co czujesz, bo nigdy w takiej sytuacji nie byłam, mimo tego
co zrobiła mi Bellatriks - oznajmiła powoli Mary. Była przygotowana na tę
rozmowę. - Ale mogę cię zapewnić, że moja przyjaźń do ciebie nigdy się nie
zmieni, mimo twojej przypadłości. Lily i Dorcas są tego samego zdania. Możesz
nam zaufać. Dotrzymamy twojej tajemnicy i dopilnujemy, by nikt się o niej nie
dowiedział.
-
Ale Snape…
-
Nim już się Lily zajęła, więc możesz być spokojny. Jesteśmy twoimi
przyjaciółmi. Tęsknimy za tobą. Proszę, wróć do nas.
Przez
moment panowało milczenie. Mary wiedziała, że Remus myśli nad jej słowami.
Miała właśnie wyjść, by przemyślał to wszystko, lecz w tej chwili wstał z łóżka
i mocno ją przytulił.
-
Dziękuję, Mary. Zrobiłaś dla mnie tak dużo.
-
Od czego ma się przyjaciół?
* * *
Nadszedł
dzień ślubu Artura i Molly. Weasleyowie i przyjaciele Mary byli na nogach od
samego rana, dopinając wszystkiego na ostatni guzik. Nie chcieli, by w trakcie
ceremonii i wesela coś poszło nie tak. Szczególnie Mary, Molly, Narcyza i
Marlena odczuwały największy stres. Miały występować przez taką liczbą
nieznanych im ludzi. Starały się opanować nerwy, lecz trema dawała o sobie
dotkliwie znać.
Około
południa zaczęli zbierać się goście weselni. Głównie byli to przyjaciele Molly
i Artura ze szkoły, ale również koledzy z pracy i starzy nauczyciele. Wśród
nich był sam Dumbledore. Syriusz, James, Peter, Remus i John zaprowadzali wszystkich
gości do wskazanych miejsc. Ku uciesze Cedrelli, pojawił się również Billius,
uśmiechnięty i pełen życia, lecz gdy napotkał spojrzeniem Mary, szybko odwracał
od niej wzrok.
Gdy
wszyscy goście zajęli swoje miejsca, zabrzmiała cisza. Wtedy na środek namiotu
weselnego wyszła Marlena, lekko zdenerwowana, lecz pewna siebie. Wzięła głęboki
oddech i zaczęła śpiewać.
Sometimes You think You’ll
Be Fine by Yourself
Cause a Dream is a Wish You Make all alone
Its Easy to Feel Like You Dont Need Help
But Its Harder To Walk On Your Own
You’ll Change
Inside
When You
Realize
The World Comes To Life
and Everything’s alright
From Beginning To End
When You Have a Friend
By Your Side
That Helps You To Find
The Beauty of all
When You’ll Open Your Heart and
Believe in
The Gift of a Friend
The Gift of a Friend
Someone Who knows When Your Lost and Your Scared
And There through The Highs and The Lows
Someone to Count On
Someone Who Cares
Beside You Where Ever You Go
You’ll Change Inside
When You
Realize
The World Comes To Life
and Everything’s alright
From Beginning To End
When You Have a Friend
By Your Side
That Helps You To Find
The Beauty of all
When You’ll Open Your Heart and
Believe in
The Gift of a Friend
And When your Hope Crashes Down
Shattering To The Ground
You, You Feel All Alone
When You Don’t Know Which Way To Go
And There’s No signs Leading You home
You’re Not Alone
The World Comes To Life
and Everything’s alright
From Beginning To End
When You Have a Friend
By Your Side
That Helps You To Find
The Beauty of all
When You’ll Open Your Heart and
Believe in
When You Believe In
When you Believe In
The Gift of A Friend*
Cause a Dream is a Wish You Make all alone
Its Easy to Feel Like You Dont Need Help
But Its Harder To Walk On Your Own
You’ll Change
Inside
When You
Realize
The World Comes To Life
and Everything’s alright
From Beginning To End
When You Have a Friend
By Your Side
That Helps You To Find
The Beauty of all
When You’ll Open Your Heart and
Believe in
The Gift of a Friend
The Gift of a Friend
Someone Who knows When Your Lost and Your Scared
And There through The Highs and The Lows
Someone to Count On
Someone Who Cares
Beside You Where Ever You Go
You’ll Change Inside
When You
Realize
The World Comes To Life
and Everything’s alright
From Beginning To End
When You Have a Friend
By Your Side
That Helps You To Find
The Beauty of all
When You’ll Open Your Heart and
Believe in
The Gift of a Friend
And When your Hope Crashes Down
Shattering To The Ground
You, You Feel All Alone
When You Don’t Know Which Way To Go
And There’s No signs Leading You home
You’re Not Alone
The World Comes To Life
and Everything’s alright
From Beginning To End
When You Have a Friend
By Your Side
That Helps You To Find
The Beauty of all
When You’ll Open Your Heart and
Believe in
When You Believe In
When you Believe In
The Gift of A Friend*
Gdy
muzyka ucichła, rozległ się głośny aplauz. Marlena nieśmiało dygnęła i wróciła
do kuchni i wtedy rozległ się dźwięk marsza weselnego. Na końcu namiotu pojawił
się ksiądz wraz z Arturem i Billiusem i wszyscy zwrócili się w stronę początku namiotu.
Po dłuższej chwili drzwi kuchni otworzyły się i pojawiła się panna młoda w
krystalicznie białej sukni ślubnej i srebrnym diademem na głowie prowadzona
przez swojego ojca. Tuż za nimi szły dwie druhny w szkarłatnych sukniach. Gdy
doszli do końca namiotu, Mary rzuciła okiem na Billiusa. Zanim odwrócił wzrok,
zobaczyła jego nienawistne spojrzenie kierowane w jej stronę. Poczuła niemiły
ucisk w żołądku. Skoro Billius do tej pory żywi do niej urazę, to co ma zrobić,
by to naprawić?
-
Ogłaszam was mężem i żoną…
Mary
otrząsnęła się z rozmyślań. Tak zatopiła się w swoich myślach, że zupełnie nie
skupiła się na ceremonii. Nim się spostrzegła, Molly i Artur pocałowali się, a
wewnątrz namiotu rozbrzmiały wiwaty i radosne okrzyki.
-
Mary, wszystko w porządku? - zapytała Marlena troskliwym głosem. - Wydajesz się
jakaś nieobecna.
-
To tylko trema - skłamała Mary, siląc się na obojętny ton. - Poszukam Narcyzy,
zaraz z Molly wychodzimy na scenę.
* * *
-
Tu jesteś, Mary - odparł Syriusz wchodząc na ganek. - Czemu nie bawisz się z
innymi?
-
Muszę odsapnąć po występach. Nieco mnie zmęczyły.
-
I jak? Coś z tego będzie?
-
Masz na myśli założenie zespołu? Właściwie… chyba to niegłupi pomysł…
-
Żartujesz? Ludzie was uwielbiają! - żachnął się Syriusz, przysiadając obok
niej. - Sama widziałaś, ile razy wołali was o bis.
-
A to nie wszystko. Mamy jeszcze kilka kawałków przygotowanych.
-
Ale nie możesz bez przerwy tylko występować. Choć na parkiet, rozluźnisz się…
-
Dzięki, Syriuszu, ale może później. Teraz nie jestem w stanie…
-
Z powodu Blliusa?
Mary
spojrzała na niego zdumiona.
-
Co masz na myśli?
-
Ja też dostrzegłem jego nienawistne spojrzenie, które do ciebie kierował
podczas ceremonii. Musiałaś się czuć okropnie.
-
Bo tak było. W dodatku, w trakcie występów bez przerwy sięgał po Ognistą Whisky,
więc wolałam usunąć się mu z drogi.
-
Nie możesz go wiecznie unikać.
-
Nie o to chodzi,. Po prostu nie chcę zepsuć wesela Artura i Molly. Czuję, że jak
będę w pobliżu, on się rozpije i zacznie rzucać swoimi oskarżeniami.
-
Myślę, że Artur i twoja matka go pohamują. To jak? Zatańczymy?
-
Właściwie, Syriuszu, muszę z tobą porozmawiać - wyznała Mary. Chłopak spojrzał
na nią zdumiony. Wzięła głęboki wdech i odparła: - Chodzi o to, co powiedziałeś
mi wtedy, gdy mnie uratowałeś. Co miałeś na myśli mówiąc, że jestem dla ciebie
kimś więcej niż przyjaciółką?
Uśmiech
z twarzy Syriusza nagle znikł. Przez chwilę zapanowała głęboka cisza, lecz Mary
cierpliwie czekała. Nie mogła odwlekać tej rozmowy i miała nadzieję, że Syriusz
zdobędzie się na odwagę.
-
Najlepiej zacznę od początku, tylko mi nie przerywaj. Będzie mi łatwiej… No
więc… To się zaczęło od pierwszego listu Belli do ciebie. Zapewne pamiętasz,
jak się o ciebie martwiłem? Wtedy właśnie coś zalęgło w moim sercu. Myślałem,
że to zwykła przyjacielska troska, ale to uczucie narastało i narastało. Czułem
straszny ból, gdy odtrącałaś moją pomoc. Nie wiedziałem, co się dzieje.
Myślałem, że zaczynam wariować. Przechodziłem katusze, gdy zostałaś zaatakowana
przez Remusa i leżałaś w skrzydle szpitalnym, lecz gdy po wakacjach wróciłaś do
swojego starego trybu bycia, to wszystko się uspokoiło. Wtedy wmówiłem sobie,
że to musiała być troska, bo już tego uczucia nie czułem. Lecz w trakcie
pogrzebu twojego ojca… To wróciło. Chciałem być cały czas przy tobie bez względu
na wszystko.
-
No i byłeś. Po pogrzebie zawsze mi towarzyszyłeś, próbując odciągnąć ode mnie
ponure myśli, nawet gdy wróciłam do Hogwartu. Zachowałeś się jak prawdziwy
przyjaciel.
-
Tak, masz rację. Cały czas to sobie powtarzałem… Tyle że to uczucie, które mi w
sercu zalęgło, temu zaprzeczało. Nie wiedziałem, co to znaczy. Nie miałem nawet
z kim o tym porozmawiać. Próbowałem jakoś to sobie z głowie poukładać,
spacerując po szkolnych błoniach…
-
To w trakcie tych przechadzek zobaczyłeś jak dosiadam kelpii? - spytała Mary.
-
Dokładnie. Gdy zapadłaś w śpiączkę, to uczucie zapanowało nade mną. Błagałem Dumbledore’a,
bym mógł jak najczęściej czuwać przy twoim
łóżku, aż się zgodził. James mi towarzyszył ale to dlatego, że nie
wiedział, co się ze mną dzieje. Przez cały rok chodziłem podtruty, ale udawało mi
się ukrywać mój stan, robiąc dowcipy z Jamesem.
-
Przez cały rok dusiłeś w to w sobie? I nikt niczego nie zauważył? Marlena
wspominała, że widywała cię zalanego łzami.
-
Nie pamiętam, by Marlena widywała mnie z tym stanie, ale Lily już tak.
-
Lily? - powtórzyła zdziwiona Mary. - Myślałam, że was obu nienawidzi.
-
Bywały chwile, gdy nie dawałem rady dusić w sobie tego smutku, niepokoju i
strachu o ciebie i zaszywałem się w sowiarni. Pewnego razu Lily natknęła się na
mnie tam, gdy byłem cały zapłakany. Była zarówno zdziwiona, jak i przerażona.
Znasz Lily. W takich momentach jest w stanie pomóc nawet najgorszemu wrogowi.
Przysiadła obok mnie, objęła ramieniem i uspokajała. A gdy już powstrzymałem
łzy, wszystko jej opowiedziałem.
-
I co ona na to?
-
Właściwie poradziła mi tylko jedno. Bym z tobą o tym porozmawiał. Lecz gdy już
się wybudziłaś,.. nie miałem odwagi. Nie chciałem w szpitalu ci o tym wszystkim
mówić, ani w trakcie świąt. Zresztą, bez przerwy otaczała cię grupka przyjaciół,
więc nie było szans, by porozmawiać z tobą w cztery oczy. Potem wspólnie
harowaliśmy nad nauką i nad treningami…
-
A wtedy, gdy podpuściłeś Severusa…
-
Gdy się dowiedziałem, że ty również tam idziesz, przeraziłem się i pobiegłem,
ile sił w nogach. Zdążyłem w ostatniej chwili… Nie masz pojęcia, jaki strach
wtedy czułem… Bałem się, ze coś ci się stanie przez moją głupotę… a ja cię… a
ja cię…
-
Kocham? - podpowiedziała Mary, a serce waliło jej coraz mocniej.
-
Chyba tak… Sam nie jestem pewien. Ciężko mi mówić o miłości, gdy jej nie doświadczyłem wcześniej, nawet we własnej rodzinie. Ale to,
co czuję… to ciepło w sercu, chęć chronienia ciebie, troska, strach… to chyba
pod to podchodzi.
-
Syriuszu, naprawdę nie wiem, co powiedzieć - wyznała Mary, biorąc powietrze do
płuc. Teraz ona musiała zdobyć się na odwagę. - Jednak to, co czujesz… chyba
coś o tym wiem.
-
Naprawdę?
-
Tak. Rozmawiałam z Lily, Dorcas i Marleną i powiedziały mi, jak to wyglądało z
ich punktu widzenia. Gdy do mnie to wszystko dotarło… W tych ciężkich chwilach
byłeś mi najbliższą osobą. Mogłam zawsze na tobie polegać, wypłakać się. Jednak
nie mogę powiedzieć, że jesteś tylko moim przyjacielem. Też jesteś dla mnie
kimś więcej… Tylko nie wiem kim. Ciężko mi powiedzieć, czy to co czuję, to też
miłość. Jednakże… - Dodała widząc zawiedzioną minę Syriusza. - Chcę, byś mi
pomógł się tego dowiedzieć.
-
To znaczy? - W sercu Syriusza zatliła się iskierka nadziei.
-
Zostań tutaj do końca wakacji. Spędźmy ze sobą jak najwięcej czasu. Po tylu spędzonych
dniach będę mogła w pełni zadeklarować, czy czuję do ciebie to samo. Zresztą,
chyba nie chcesz wracać do rodzinnego domu?
-
W sumie racja. A jeśli to by ci pomogło…
-
Pomoże, wierz mi. A na początek… - Mary wstała. - Proponowałeś mi taniec, czyż
nie?
Syriusz
rozpromienił się, a na jego twarzy z powrotem zawitał szeroki uśmiech. Wstał, wziął
Mary pod ramię i oboje ruszyli w stronę namiotu weselnego.
____________________________________
____________________________________
* Piosenka wykorzystana na potrzeby fabuły z repertuaru Demi Lovatto "The Gift of The Friend"